Siostra Elżbieta Siepak: Żyjemy w czasach miłosierdzia
- Oby tak było, że Polska będzie nie tylko tym krajem, skąd wyszło orędzie, które ma przygotować świat na powtórne przyjście Chrystusa, ale który odbuduje cywilizację miłości w Europie i świecie - mówi s. Elżbieta Siepak, była wieloletnia rzeczniczka Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach
„Żyjemy w bardzo pięknych czasach” - powiedziała siostra 5 czerwca 2020 roku w Płocku. Szalała wtedy
epidemia. Dziś dodatkowo mamy wojnę w Ukrainie i wysoką inflację. Podtrzymałaby siostra tamte słowa?
Podtrzymuję te słowa, bo piękne czasy to takie, w których ludzie zwracają się do miłosierdzia Bożego. Jeśli ludzie poznają Boga w tajemnicy Jego miłosierdzia, to są szczęśliwi, bo doświadczają Jego miłości już teraz i na wieki - to jest coś najpiękniejszego. Dziś, jak nigdy w historii, możemy poznawać tajemnicę miłosierdzia Bożego - dzięki św. siostrze Faustynie i św. Janowi Pawłowi II. Potrzeba było takich świętych, żebyśmy tę tajemnicę wiary - od początku obecną w Kościele - zgłębili i się nią cieszyli, żebyśmy odkryli, kim jesteśmy i jak bardzo jesteśmy kochani - niezależnie od okoliczności w jakich żyjemy, nawet najbardziej tragicznych jak wojna.
Siostra Faustyna od Jezusa usłyszała, że jest „czas miłosierdzia”. Co w praktyce to oznacza?
Kiedy Jan Paweł II przyjechał pierwszy raz do Łagiewnik jako papież, to powiedział, że człowiekowi nic nie jest tak potrzebne, jak miłosierdzie Boże, bo wszystko, począwszy od istnienia po obietnicę życia wiecznego, mamy z daru miłosiernego Boga. Potrzeba miłosierdzia w perspektywie indywidualnej oraz na płaszczyźnie narodowej i międzynarodowej, bo - jak powiedział Jezus: „Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki nie zwróci się z ufnością do miłosierdzia Bożego”. Świat jak nigdy potrzebuje pokoju, bo dysponuje tak potężną bronią, że w jednej chwili może się unicestwić. Tylko w życiu ziemskim możemy korzystać z miłosierdzia Boga i czynić miłosierdzie - to jest czas miłosierdzia. Jan Paweł II często zachęcał, byśmy byli świadkami i apostołami Bożego miłosierdzia, bo chodzi o to, żeby ludzie doświadczyli pokoju serca i szczęścia już na ziemi, ale także przygotowali się na spotkanie z Bogiem w wieczności.
Co znaczy być świadkiem i apostołem Bożego miłosierdzia?
Patrząc na siostrę Faustynę, chodzi o zwyczajne życie, bo pierwsze w apostolstwie miłosierdzia jest świadectwo życia w duchu zaufania Bogu i miłosierdzia wobec bliźnich. W zaufaniu Bogu nie chodzi o intelektualną czy emocjonalną postawę, ale o pełnienie Jego woli. To bardzo konkretna miara ufności. Być apostołem miłosierdzia, to być chrześcijaninem, który pełni wolę Bożą i jest miłosierny wobec bliźniego. To jest w pełnym tego słowa znaczeniu chrześcijanin.
Czy fakt, że Polska przyjęła tylu uchodźców z Ukrainy, to nie jest świadectwo ludzi żyjących tajemnicą Bożego miłosierdzia? Czy nie spełnia się obietnica, którą dał Pan Jezus, że „jeżeli Polska będzie posłuszna woli Bożej, wywyższy ją w potędze i świętości”? Cały świat się zadziwił, że można do domów przyjąć parę milionów ludzi. Oby tak było, że Polska będzie nie tylko tym krajem, skąd wyszło orędzie miłosierdzia, które ma przygotować świat na powtórne przyjście Chrystusa, ale który także odbuduje cywilizację miłości w Europie i świecie.
Żyjemy w czasach ogromnego relatywizmu - politycy wzajemnie odbierają sobie prawo do nazywania siebie chrześcijanami, aborcję traktuje się jako prawo człowieka. Jak w tych czasach rozpoznawać co jest prawdziwym miłosierdziem?
Żeby się w tym wszystkim nie pogubić, najpierw trzeba sięgać do Słowa Bożego, później do katechizmu. Mnie bardzo pomogła katechizmowa definicja czynu dobrego moralnie. Zgadzamy się z tym, że miłosierdzie musi być czynem moralnie dobrym, a więc musi on spełniać trzy warunki: przedmiot, intencja i okoliczności czynu muszą być zgodne z prawem Bożym. My często pomijamy te ostatnie. Są okoliczności, które sprawiają, że czyn dobry z przedmiotu i intencji jest czynem moralnie złym.
Jakiś przykład?
Opowiadał to jezuita z duszpasterstwa przedsiębiorców - pewna kobieta prowadząca własny sklep mówiła mu, że bardzo udziela się w działalności misyjnej i jak przychodzi do niej ktoś bogatszy, to podwyższa cenę, żeby nadwyżki finansowe przekazać na misje. Zbieranie na misje i intencja tej kobiety były przecież dobre, ale okoliczności, w jakich to robiła, były złe. Tak więc w tym wypadku zbieranie pieniędzy na misje było czynem moralnie złym. Oprócz moralnej oceny naszych czynów trzeba też poszukiwać właściwego znaczenia miłosierdzia, ponieważ żyjemy w świecie, w którym jest wiele jego pojęć. To jedno słowo można różnie rozumieć. Właściwie pojęte miłosierdzie nigdy nie przekreśla sprawiedliwości, nie jest pobłażliwością wobec zła, zawsze jest za obiektywnym dobrem i prawdą, ma na uwadze dobro bliźniego w perspektywie wieczności. Najdoskonalszy wzór miłosierdzia mamy w Jezusie, bo nie ma większej miłości od tej, gdy się oddaje życie za innych. Miłosierni są ludźmi szczęśliwymi, bo więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu. Jeśli to odkryjemy, to będziemy wolni i szczęśliwi - już na ziemi.
Obserwuje siostra z pewnością to, co dzieje się wokół św. Jana Pawła II. Sugeruje się, że świadomie tuszował pedofilię wśród duchownych jeszcze w swoich krakowskich czasach, a później jako papież uczynił z tego systemowe działanie Kościoła. Jedni chcą go dekanonizować. Drudzy bronią, pisząc listy poparcia i organizując białe marsze. We wszystko jest też zamieszana polityka. Jak na to patrzeć w perspektywie Bożego miłosierdzia?
Nie dziwię się tym atakom. Jan Paweł II jest atakowany, ponieważ orędzie miłosierdzia niósł całemu światu nie tylko nauczaniem, ale przede wszystkim świadectwem życia. Szatan nienawidzi miłosierdzia Bożego. Nienawidził św. siostry Faustyny i nienawidzi apostołów Bożego miłosierdzia, bo głoszenie tej prawdy wiary odbiera mu dusze, które dźwigają się nawet z największego upadku, by żyć w przyjaźni z Bogiem. Jesteśmy świadkami objawiania się tej nienawiści szatańskiej.
Ale zachowuje siostra spokój?
Jestem spokojna, bo szatan nawet w sposób fizyczny atakował siostrę Faustynę. A ona wiedziała, że na ziemi toczy się wielka walka pomiędzy mocami ciemności i światłości, której stawką jest szczęście ziemskie i wieczne każdego człowieka. Musimy dostrzegać tę walkę, która niewidoczna jest dla nas zmysłami, ale widzimy ją dzięki wierze. Pan Bóg nie może pozwolić, żeby Jego czciciele nie byli szczęśliwi. Jan Paweł II jest już szczęśliwy w niebie - nic mu się nie stanie, a prawda, którą głosił, zostanie obroniona. Dlatego, że to jest Boża prawda. Osobiście widziałam w nim człowieka, który żyje autentycznie tym, co napisała św. siostra Faustyna w „Dzienniczku” - człowieka, który ufa Bogu całkowicie do ostatnich chwil swojego życia i kocha wszystkich ludzi, także nieprzyjaciół.
Co stanie się z nauczaniem Jana Pawła II?
Nie przeżywaliśmy dogłębnie tego, czego nas nauczał. Teraz jest czas naszego oczyszczenia. Siostra Faustyna i orędzie, które przekazał jej Jezus, też przeszły taką próbę - 19 lat trwała notyfikacja; obrazy Jezusa Miłosiernego wyrzucano z kościołów. Wydawało się, że to absolutny koniec prorockiej misji apostołki Bożego miłosierdzia. Okazało się - jak przepowiedziała - że „wtem nastąpi działanie Boże z wielką siłą, która da świadectwo prawdziwości. Ono będzie nowym blaskiem dla Kościoła, chociaż od dawna w nim spoczywającym”.
A jak wobec tych ataków powinien zachowywać się zwykły katolik?
Trzeba dawać świadectwo. To, że mamy świadomość duchowej walki, nie znaczy, że mamy się tylko temu przyglądać. Czyli jeśli są organizowane marsze czy koncerty, to bierzmy w nich udział. Świadectwo też pociąga. Potrzebna jest również modlitwa, zwłaszcza tych, którzy nie mogą ze względu na zdrowie wyjść na marsze. Mam nadzieję, że będziemy świadkami momentu, w którym światło Jana Pawła II rozbłyśnie na nowo.
Wydaje się, że pandemia, a także wychodzenie na jaw przestępstw niektórych duchownych, szczególnie przeciw dzieciom, przyspieszyło procesy sekularyzacyjne w Kościele w Polsce. Jak siostra patrzy na te zjawiska?
Ja tego nie dostrzegam. Może przez to, że do Łagiewnik dociera wiele pielgrzymek młodzieży szkolnej w ramach programu „Poznaj Polskę” finansowanego przez Ministerstwo Edukacji. Ale widzę też wielu indywidualnych pielgrzymów i młodych, i w średnim wieku.
Mam świadomość, że młodzi odchodzą od Kościoła, ale wiem, że nie są szczęśliwi. Młodzi mają to do siebie, że szukają - szukają prawdy, szczęścia, szukają autentycznej wielkiej miłości. Poza Kościołem jej nie znajdą. Mogą ją znaleźć w świecie tylko na chwilę, a potem dalej będą szukać, dopóki nie znajdą Boga. Odcinając się od Kościoła i sakramentów, odcinamy się od źródeł życia i szczęścia, które są w Bogu.
Siostry mają kontakt z pielgrzymami z całego świata - nadsyłają oni intencje do modlitwy, przysyłają świadectwa. Jaki obraz człowieka współczesnego z tej perspektywy się wyłania?
Mam perspektywę 40 lat. Zauważam, że coraz więcej osób dostrzega duchowe potrzeby człowieka. Teraz bardzo często pojawiają się prośby o nawrócenie, wyzwolenie z nałogów, pojednanie zwaśnionych, powrót do Kościoła, do życia sakramentalnego, o łaskę wiary i jej wzrost, szczęśliwą śmierć itp. Ludzie mówią, że zdrowie jest najważniejsze, więc naturalnie o to też proszą. Ale ta wrażliwość na życie duchowe, dostrzeganie, że czymś najważniejszym jest zbawienie, jest widoczna. To też jest jakiś wpływ siostry Faustyny na życie Kościoła.
Jak w tych wszystkich okolicznościach, o których rozmawiamy, świętować Niedzielę Miłosierdzia?
Radośnie! Musimy się cieszyć, że Chrystus zmartwychwstał, a my z Nim i w Nim mamy nowe życie. Jeżeli człowiek żyje tylko cieleśnie, to żyje połowicznie. Jeśli ma w sobie życie nadprzyrodzone, to żyje w pełni. Bez względu na to, co się stanie w jego życiu, to finał będzie z Bogiem. Pan Bóg nie obiecuje życia bez trudów i cierpienia, ale z Nim życie, jakie by nie było, zawsze ma sens i wieczną perspektywę.
Siostra czterdziesty rok żyje i pracuje w Łagiewnikach. Zakończyła siostra swoją posługę rzeczniczki zgromadzenia i sanktuarium.
Kiedy przyszłam do zgromadzenia, byłam jedyną siostrą z doświadczeniem dziennikarskim - przed klasztorem 10 lat pracowałam w „Alma Radio” na Uniwersytecie Jagiellońskim. Siostrom media nie były potrzebne, bo przyszły do klasztoru w cichości i ukryciu służyć Bogu i ludziom. Ale gdy zaczął szerzyć się kult Bożego Miłosierdzia, do Łagiewnik zaczęli przychodzić dziennikarze - ktoś musiał z nimi rozmawiać. Mnie do tej roli wcześniej przygotował Pan Bóg, choć dziennikarstwo nigdy nie było moim marzeniem.
Jak siostry odnalazły się w świecie internetu i mediów społecznościowych?
Bóg dał nam wspaniałych ludzi. Prowadzimy dzieła medialne, o których nam się nawet nie śniło - np. Nieustanną koronkę, Koronkę za konających czy transmisje radiowe, telewizyjne i internetowe. Nikt sobie tego kiedyś nie wyobrażał, że w naszej kaplicy, dzięki nowym technologiom, ludzie będą się modlić przed cudownym obrazem Jezusa Miłosiernego i przy grobie św. Faustyny przez 24 godziny na dobę i to od tak wielu lat.
A teraz co? Emerytura?
W zakonie nie ma emerytury. Siostra Gaudia Skass jest teraz odpowiedzialna za kontakty z dziennikarzami, ale ja nadal redaguję „Orędzie Miłosierdzia”, nasze strony internetowe, prowadzę wcześniej wspomniane dzieła medialne - w tej chwili przygotowujemy stronę internetową w języku portugalskim, bo zbliżają się Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie. Siostra Gaudia nagrywa podcasty. Otwieramy się na różne formy działalności medialnej, bo wiemy, że gdyby nas tam nie było, to orędzie o Bożym miłosierdziu nie dotarłoby do wielu ludzi, zwłaszcza młodych. Są osoby, które nigdy nie przyjdą do kościoła, ale są obecne w internecie i w mediach społecznościowych - mogą wpaść na nasze treści choćby przez przypadek.
Siostra Gaudia to nowe pokolenie. Jakieś rady dla nowej siostry rzecznik?
Rozmawiać - bez względu na to, z jakiej opcji są dziennikarze. Ale też umiejętnie stawiać granice.