Siostra Emanuela Kalb angażowała się całkowicie w ratowanie dusz
Pierwsze „okno życia” powstało w Krakowie już w XII wieku. Opiekowały się nim siostry duchaczki. S. Emanuela jest pierwszą zakonnicą z tego zgromadzenia, która zostanie wyniesiona na ołtarze. Papież Franciszek zatwierdził właśnie dekret o heroiczności jej cnót.
Ciężko chorzy, samotne matki, kobiety w ciąży, których wyrzekli się bliscy, będą mieć swojego patrona w niebie, a właściwie patronkę - zakonnicę z Krakowa siostrę Emanuelę Kalb.
Należała do Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego de Saxia. Duchaczki - jak popularnie nazywa się te siostry - pomagały chorym już osiemset lat temu. To wtedy na obecnym placu św. Ducha w Krakowie powstał szpital. W tej średniowiecznej lecznicy mogło przebywać jednorazowo aż 350 dorosłych pacjentów i 120 dzieci. Siostra Emanuela będzie pierwszą duchaczką, która doczeka się aureoli. Papież Franciszek zatwierdził właśnie dekret o heroiczności jej cnót. Teraz siostry i wierni modlą się o cud za jej wstawiennictwem.
Zakon Ducha Świętego, którego żeńską częścią jest zgromadzenie sióstr kanoniczek, powstał w XII wieku we Francji. Założył je bł. Gwidon z Montpelier. Około roku 1175 sprzedał on cały majątek otrzymany od rodziców i wybudował szpital w rodzinnym mieście. Z czasem duchacy i duchaczki pojawili się również w innych krajach, służąc chorym, ubogim i dzieciom. Do Polski przybyli w 1220 roku. Założyli szpital na terenie Prądnika.
W 1244 r. biskup Jan Prandota oddał im kościół św. Krzyża w Krakowie. W rejonie dzisiejszego placu św. Ducha zakonnicy urządzili szpital. Bracia duchacy i siostry duchaczki zgodnie z regułą zakonu szukali chorych i sierot na ulicach. Dzieci uczyli rzemiosła, a najzdolniejsze wysyłali na uniwersytet. Głównie jednak zajmowali się prowadzeniem szpitala. Tam też powstało pierwsze w Krakowie „okno życia”.
Krakowianie bardzo cenili duchaków i duchaczki
Pełnili oni swoją posługę aż do czasów rozbiorów. Wtedy wiele zgromadzeń zostało zlikwidowanych, m.in. męska gałąź Zakonu Ducha Świętego. Siostrom duchaczkom zabroniono przyjmowania nowych kandydatek. Nadal jednak pomagały chorym i potrzebującym.
Na początku XIX wieku zostały przeniesione do niegdysiejszego karmelitańskiego klasztoru przy ul. Szpitalnej. Popadające w ruinę zabudowania klasztorne i szpitalne na placu św. Ducha stały się przyczyną wieloletnich sporów. W 1886 r. zapadła decyzja o budowie w tym miejscu teatru. Mimo wielu sprzeciwów (m.in. ze strony Jana Matejki) 23 maja 1892 roku rozpoczęto wyburzanie budynków klasztornych. Dalsza historia placu św. Ducha jest już związana z działalnością Teatru im. J. Słowackiego.
Po I wojnie światowej duchaczki zajmowały się głównie wychowywaniem dziewcząt, zwłaszcza ubogich, prowadzeniem szkół i opieką nad biednymi dziećmi w zakładanych przez siebie ochronkach. To właśnie wtedy do zakonu wstąpiła urodzona w żydowskiej rodzinie Chaje (Helena) Kalb. Z duchaczkami zetknęła się, mając 17 lat, gdy zachorowała na złośliwy liszaj.
Dziewczyna była zafascynowana bezinteresowną służbą sióstr na rzecz bliźnich. Wbrew rodzinie, wyznającej judaizm, podjęła decyzję o przejściu na wiarę katolicką. Przyjęła chrzest a potem, w 1927 r. wstąpiła do zakonu Kanoniczek Ducha Świętego. Otrzymała zakonne imię Emanuela.
Ciesząc się zaufaniem przełożonych i sióstr, pełniła wiele odpowiedzialnych funkcji. Była nauczycielką, przełożoną domu zakonnego, sekretarką generalną, a w ostatnich latach życia prowadziła klasztorną bibliotekę.
Wyróżniała się bogatym życiem wewnętrznym. Jak mówi s. Immakulata Kraska, która kilka lat mieszkała z nią w krakowskim klasztorze, s. Emanuela postawiła sobie za cel „przeżycie życia w pełnym wymiarze”, angażując się całkowicie w „ratowanie dusz dla Chrystusa”.
- Byłam świadkiem jej dążenia do doskonałości, drogą rad ewangelicznych. Mimo swojego kalectwa (głuchoty), cierpienia, do końca życia wypełniała bardzo odpowiedzialnie swe codzienne obowiązki. Emanowała z niej przy tym siostrzana dobroć, życzliwość i radość - wspomina s. Immakulata Kraska, postulator w procesie beatyfikacyjnym duchaczki z Krakowa.
Świadkowie jej życia, których wspomnienia zebrano w trakcie procesu, opisują ją też, jako osobę „o mocnej osobowości, konkretną, praktyczną, prawą, mającą dobre wyczucie prawdy i fałszu”. - Nie widziałam jej nigdy zagniewanej, choć wiem, że z natury była bardzo żywą i gwałtowną. Sprawiała wrażenie osoby szalenie cierpliwej, spokojnej i opanowanej - wspomina jedna z sióstr. - Miała wyjątkową zdolność do koncentracji i życia refleksyjnego, a jednocześnie była realistką, umiejącą docenić dobra materialne, potrzebne do życia - dodaje druga.
Z narażeniem życia pomagała Żydom
Wśród wielu cech jej osobowości, jakie wymieniają świadkowie, jest też wrodzona wrażliwość na potrzeby bliźnich. S. Immakulata Kraska podkreśla, że kandydatka na ołtarze była wychowywana w tym duchu. - Nie wahała się, jako kilkuletnie dziecko, oddać swej bułki żebrzące-
mu na ulicy biedakowi, choć sama była głodna. Koleżanki dokuczały jej z tego powodu, ale matka, która zmarła, ratując życie chorym na tyfus, uspokoiła wtedy córkę: „Dobrze zrobiłaś, dziecko” - opowiada s. Kraska.
W czasie II wojny światowej duchaczki pomagały wysiedlonym, osobom zaangażowanym w konspiracji, ściganym przez gestapo, a także Żydom. Siostra Emanuela czuła się w szczególny sposób odpowiedzialna za swój naród. - Wraz z rodakami przeżywała dramat wojny i zagładę Żydów w obozach koncentracyjnych. Modliła się za nich, ale też starała o wyrobienie odpowiednich dokumentów, tzw. metryk „aryjskich”. Wykrycie takiej działalności przez okupanta pociągało za sobą surowe konsekwencje, z karą śmierci włącznie. Tym bardziej, że wywodziła się z narodu żydowskiego, a więc także jej życie było w tym czasie zagrożone - podkreśla siostra Kraska.
Spieszą z pomocą chorym, pracują na misjach
Duchaczki nie zaniedbywały swej posługi nawet w mrocznych czasach okupacji. Już po roku od wybuchu II wojny światowej zorganizowały ochronkę dla pozbawionych domu maluchów. W czasie okupacji dożywiały krakowskie dzieci, choć nie miały stałego lokum. Z czasem wróciły na ul. Szpitalną, gdzie obecnie mieści się ich Dom Generalny. Przy ul. Lotniczej prowadzą zaś przedszkole.
- Zgodnie z charyzmatem naszego zgromadzenia przyjmujemy także dzieci z ubogich rodzin, współpracując m.in. z MOPS-em - mówi s. Celina Wierzchowska.
Siostry - jest ich w Krakowie 50 - wciąż pracują wśród chorych: w szpitalu Bonifratrów, w hospicjum św. Łazarza, pomagają też chorym i starszym w prywatnych domach. Dwa razy w roku w kościele św. Tomasza współorganizują rekolekcje dla bezdomnych. Duchaczki, których na świecie jest w sumie ok. 200, pracują też na misjach.
Siostry i ich podopieczni kilkanaście dni temu przeżywali wielkie dni. Oto bowiem papież Franciszek podpisał dekret o heroiczności cnót siostry Emanueli Kalb. To oznacza, że zostanie ona pierwszą duchaczką, która otrzyma aureolę.
Do beatyfikacji potrzebny jest jeszcze cud
Siostra Kraska wraz z innymi siostrami towarzyszyła kandydatce na ołtarze w ostatnich chwilach życia. Dla całej wspólnoty były to momenty „wielkiego wzruszenia, w których smutek rozstania łączył się z dziękczynieniem za jej święte życie”. - Wszystkim nam była bowiem znana jej niezwykła wierność w miłości do Boga i bliźniego - podkreśla s. Kraska. - Dlatego w niespełna miesiąc po śmierci siostry Emanueli, w sposób całkowicie spontaniczny, zabrałyśmy się do pisania wspomnień i relacji o jej życiu - dodaje.
Starania o wyniesienie siostry Emanueli na ołtarze zgromadzenie rozpoczęło w 1999 r., w setną rocznicę jej urodzin. Proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym zakończył się dwa lata później. W 2005 r. w Kongregacji do Spraw Kanonizacyjnych rozpoczął się etap rzymski procesu. Zakończył kilkanaście dni temu, z chwilą podpisania przez papieża Franciszka dekretu.
Do beatyfikacji potrzebny jest jeszcze cud za wstawiennictwem s. Emanueli. Duchaczki z Krakowa twierdzą, że wierni od dawna zgłaszają wiele łask, jakie otrzymali, przywołując ją w modlitwach. Wymagania Kościoła są jednak w tym przypadku bardzo rygorystyczne. Cudowne uzdrowienie musi być nagłe, całkowite, trwałe i zdarzyć się po śmierci kandydata na ołtarze.
grazyna.starzak@dziennik.krakow.pl