Skąd się bierze kult militarny?

Czytaj dalej
Fot. Waldemar Wylegalski
rozmawiała Barbara Szczepuła

Skąd się bierze kult militarny?

rozmawiała Barbara Szczepuła

Rekonstrukcje historyczne, w które bawią się nie tylko młodzi, są zjawiskiem bardzo niebezpiecznym - mówi dr Agnieszka Tomasik, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 8 w Gdańsku

Czy młodzież uznaje dziś jakieś autorytety?

Dla mojego piętnastoletniego syna autorytetem jest Quebonafide.

Kto?

Raper Quebonafide. Dorośli mają swoje autorytety, młodzi - swoje. Sama pani widzi, jak się rozmijamy pokoleniowo.

Czytam badania i widzę, że często mama i tata są dla swoich dzieci autorytetami.

Oczywiście. Nauczyciele także. Tylko że nauczyciel nie jest już obecnie autorytetem ex cathedra. Musi się o zdobycie autorytetu starać.

Mama i tata też muszą się postarać. Czy wielu jest nauczycieli z autorytetem?

Wielu. Dla jednego ucznia będzie to wuefista, dla innego chemiczka czy historyk, zależy od zainteresowań. W naszej szkole wprowadzamy tutoring polegający na tym, że nauczyciel pracuje z jednym uczniem, staje się dla niego mistrzem. Ma na przykład grupę dziesięcioosobową i z tymi uczniami spotyka się indywidualnie. To uczeń wybiera sobie nauczyciela, a nauczyciel musi się na to zgodzić.

Wróćmy do rapera Quebonafide. Zaciekawił mnie. Co to za człowiek?

Skończył filozofię i socjologię. Jest bez wątpienia poetą - mogę to stwierdzić jako polonistka. Tworzy oryginalne konstrukcje metaforyczne. Słucham jego tekstów i uważam, że porusza ważne tematy społeczne, polityczne, krytykuje przywiązanie do konsumpcjonizmu… Zachęcam do posłuchania tych utworów. Mój starszy syn studiuje filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim i ma już inne autorytety. Gdy wyjechał do Krakowa, utworzyliśmy rodzinną grupę na Facebooku i kontaktujemy się na bieżąco. W pewnym momencie nasi chłopcy rzucili hasło: kogo mamy słuchać? A więc było to pytanie o autorytety. Wywiązała się dyskusja. Zaczęliśmy wymieniać się nazwiskami ludzi dla nas ważnych, przesyłaliśmy sobie fragmenty rozmaitych tekstów. Dla starszego syna, który interesuje się dziennikarstwem, autorytetem okazał się Jacek Żakowski. Także Andrzej Wajda. Dla obu ważną postacią jest ksiądz Jan Kaczkowski. Ja podrzucałam im nazwiska moich autorytetów…

Na przykład.

To ci, którzy tworzyli wolną Polskę: Tadeusz Mazowiecki i Władysław Bartoszewski. Wielkim autorytetem jest dla mnie także Czesław Miłosz. Jest dla mnie kimś więcej niż poetą. Uformował moje widzenie świata. Po wierszu „Obłoki” już nigdy inaczej nie spojrzę na niebo. Ale muszę też wymienić Halinę Bortnowską, siostrę Małgorzatę Chmielewską, Janinę Ochojską. To są osoby, które żyją nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Każda z tych postaci ma w sobie coś z awanturnika. Też mam podobną naturę. Nie popuszczę, gdy uczniowi trzeba zapewnić nowy komputer…

Ma Pani w szkole także niepełnosprawne dzieci. To oznacza większe trudności.

Każde dziecko stanowi odrębne zadanie. Dziecko niepełnosprawne także. Ma marzenia podobne do rówieśników. Tak samo przeżywa sukcesy i porażki. Chce być, powiedzmy informatykiem, a my musimy pomyśleć, jak mu pomóc, gdy ma niesprawne ręce. Ale to są tylko sprawy techniczne, a więc nie najważniejsze przecież.

Szkoła nosi imię Jana Pawła II. Z badań, które przeglądałam, wynika, że Papież Polak jest autorytetem dla wielu osób, nie tylko młodych zresztą. Chyba zajmuje na liście pierwsze miejsce…

Nasi uczniowie też tak uważają. Najmłodsi mówią: bo był dobry! Starsi uczniowie, doceniając dobroć Jana Pawła II, wymieniają też jego otwartość, tolerancję, umiejętność słuchania… W moim gabinecie wisi zdjęcie Karola Wojtyły na kajaku, mamy ambicję, by pokazać uczniom Jana Pawła II jako człowieka. Pokazujemy go nie tylko jako księdza, ale jako aktora, sportowca, osobę, która interesowała się historią, polityką…

W końcu pomógł w obaleniu komunizmu…

No właśnie. Ale chodzi też o to, jak mówi nauczyciel historii do młodszych uczniów - żebyście wiedzieli, że Lolek był też zwykłym chłopcem.

Pojawia się w rankingach także nazwisko Jurka Owsiaka.

Imponuje młodym. Podziwiają, że potrafił zachęcić miliony osób do czynienia dobra. I nie szkodzi, że jest to działanie akcyjne, bo zebrane pieniądze służą dobremu celowi. Uważają, że Owsiak nie lansuje się, ale chce osiągnąć szczytny cel i temu podporządkowuje swoje działania. I dlatego za nim idą.

Mówiliśmy o raperze Quebonafide, a ja chciałabym zapytać o Pawła Kukiza. Co młodzi w nim zobaczyli, że poparli go tak gremialnie w wyborach? Czy to nie jest pomieszanie polityki z muzyką?

Można porównywać go do Palikota, który kreował się na polityczną nowość, ale mnie fenomen Kukiza najbardziej kojarzy się z Januszem Korwin-Mikkem. Ktoś, kto głosi proste hasła, zachwyca młodych, znajduje u nich akceptację. Znieść ograniczenia prędkości na autostradach! Zaostrzyć kary dla przestępców! A przede wszystkim drastycznie zmniejszyć świadczenia na rzecz państwa i ograniczyć jego rolę w naszym życiu! Obniżmy podatki, a świat będzie piękniejszy! Niedawno młodszy syn po raz kolejny zapytał, co myślę o Januszu Korwin-Mikkem, i przytoczył argument podatków właśnie. Mam na to jedną odpowiedź: Gdy będziesz miał dzieci, które trzeba będzie wykształcić, i starych rodziców, którzy będą musieli się leczyć, a sam będziesz myślał o emeryturze, to przestaniesz mówić o niskich podatkach. Zrozumiesz, że państwo czasem się przydaje. Byle, oczywiście, nie za bardzo ingerowało w nasze życie. Teraz zbieramy w szkole pieniądze na leczenie chorego dziecka jednej z naszych nauczycielek, któremu można pomóc tylko w Niemczech, bo w Polsce nie robi się takich operacji. Potrzeba na to siedemset tysięcy złotych, Zbieramy więc te pieniądze, biegamy, śpiewamy, bierzemy udział w różnych akcjach… Szukamy sponsorów. To jest właśnie to państwo liberalne - mówię mu.

A żołnierze wyklęci? Czy są bohaterami młodego pokolenia?

Niektórzy uczniowie chodzą w koszulkach z ich wizerunkami, co mnie bardzo boli, bo nie zawsze wiedzą, co to są za znaki, jakim były okupione cierpieniem. Problem żołnierzy wyklętych jest szerszy, wiąże się z kultem wojskowości, militaryzmu, który ostatnio zapanował w Polsce. Rekonstrukcje historyczne, w które bawią się nie tylko młodzi, ale i trzydziestolatkowie, są zjawiskiem bardzo niebezpiecznym. Oddalamy się mentalnie od nowoczesnego państwa, od społeczeństwa otwartego, które bierze odpowiedzialność za swoje życie w pokoju, a nie podczas wojny. Dodatkowo skażeni jesteśmy mitem mesjanizmu. Dla mnie mesjanizm stanowi problem. Pisałam pracę doktorską o Andrzeju Kijowskim, który powiedział słynne zdanie: „Co zrobić z brednią, która ma znaczenie”. To dotyczyło właśnie mesjanizmu. W swoim eseju Kijowski pisał o tym, jak Polacy przelewali krew najpierw za wolność naszą, a potem także za waszą, biorąc udział w różnych wojnach w całej Europie. Nie możemy myśleć, że wojna jest czymś dobrym…

Że uczy odwagi i buduje nasz patriotyzm - jak chcą niektórzy.

To nonsens. Jeśli poważnie podchodzimy do historii, to powinniśmy uczyć jej tak, by wychowywać ludzi do życia w pokoju, by budować patriotyzm pokoju. Musimy uświadamiać młodym ludziom, że aby ustrzec się wojny, musimy trzymać się Unii Europejskiej. Powinniśmy być Europejczykami bez kompleksów. Zastanówmy się nad naszą tożsamością. Wielki poeta Krzysztof Kamil Baczyński mówił, że jest „kurzem i pyłem historii”…

„Haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią…” - walczył i poległ w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego.

No właśnie. Teraz dużo dyskutujemy o nowej podstawie programowej. Boimy się jej.

Pani też się boi?

Boję się czegoś innego. Od dwudziestu lat uczę w szkole, uczę też nauczycieli, pracuję z nimi, sprawdzam, co uczniom zostaje w głowach po lekcjach polskiego i historii. Zostaje chyba nie to, co powinno. Przecież ONR nie wziął się z nowej podstawy programowej, która jeszcze nie weszła w życie, ale z tego, co przez lata wkładaliśmy dzieciom do głów w szkole i w domu. Właśnie ten kult militarny. Skąd się bierze? Na lekcjach polskiego omawiamy „Dziady”, ale nie przerabiamy ich krytycznie. Uczniowie wiedzą, że Konrad był bohaterem i chciał zbawić Polskę, ale nie rozmawiamy o tym, jak niebezpieczna byłaby władza w rękach Konrada, gdyby ją dostał. Myślenia romantycznego nie uzupełniamy myśleniem pozytywistycznym! „Lalkę” czytamy jako tekst historyczny. A przecież tam jest tak wiele problemów współczesnych! Taką „Ziemię obiecaną” należałoby analizować także jako wizję wolnego rynku, budowania biznesu.

Nauczyciele mogą to robić.

Oczywiście, mogą i niektórzy to robią. I tu dochodzimy do problemu formacji nauczycieli. Jeśli będą tkwić w mitach i ciągle spychać w kąt Gombrowicza, który takie myślenie wyśmiał, jeśli będziemy faworyzować literaturę wojenną, to nadal będzie źle. Najważniejsze jest krytyczne myślenie. Warto analizować postawy bohaterów pod kątem tego, jakie skutki przyniosły ich działania.

Społeczeństwo polskie jest podzielone. Czy ten podział przenosi się do szkoły?

Dbamy o to, by się nie przenosił. Jeśli organizujemy debaty, zapraszamy na nie ludzi, którzy mają różne poglądy i przedstawiają różne punkty widzenia, to neutralizuje spory polityczne.

Wróćmy do podstawy programowej.

Ma trzysta stron i trudno uwierzyć, że całą tam zapisaną wiedzę można wtłoczyć dziecku do głowy. Wkuwanie i wkuwanie, zamiast krytycznego myślenia. Nazwiska i daty. Mam jednak nadzieję, że nauczyciele sobie z tym poradzą, tworząc własne, autorskie programy.

Mówi się czasem, że zmiany są po to, by wprowadzić do szkoły nową wersję historii.

Nie wiem, po co jest ta reforma. Likwidacja gimnazjum nie jest dla mnie zrozumiała. Powtarza się, że uczniowie w tym wieku źle się zachowują, ale przecież ich zachowanie nie zmieni się, jeśli zamiast w gimnazjum będą uczyli się w szkole podstawowej, a potem w liceum. Problem, jak pomóc im w okresie dojrzewania, pozostanie. Jeszcze raz powtórzę - wiele zależy od nauczycieli. W Gdańsku cztery lata temu skrzyknęło się kilkunastu nauczycieli, postanowiliśmy samodoskonalić się i budować grupy nauczycielskie. Zostałam koordynatorem tego przedsięwzięcia, które nazywa się Kreatywna Pedagogika. Miałam za zadanie dokooptować do tej grupy jeszcze dwunastu. Znalazłam takie osoby, przez pół roku uczyliśmy się nowych trendów w edukacji, a potem poszliśmy do szkół, by wciągnąć następnych nauczycieli. W ciągu trzech tygodni znaleźliśmy stu! Zorganizowaliśmy warsztaty i obecnie, kończąc trzeci sezon, mamy już około ośmiuset liderów. W szkole ważniejsi od podstawy programowej są nauczyciele. Można przypuszczać, że ci nauczyciele liderzy staną się dla swoich uczniów autorytetami. Często szukamy tych autorytetów gdzieś daleko, albo w przeszłości, a przecież to każdy z nas powinien dążyć do tego, by dzielić się doświadczeniem i mądrością. By stać się autorytetem w swoim środowisku.

b.szczepuła@prasa.gda.pl

rozmawiała Barbara Szczepuła

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.