Skrycie nagrywał kolegów z PiS-u. Tłumaczy, że chcieli się „nachapać”
Czyżby struktury PiS w powiecie wadowickim po aferze nagraniowej chyliły się ku rozpadowi? Radni zamieszani w sprawę tajnych nagrań grożą staroście sądem i atakują koalicję PiS z PSL.
Dwóch radnych: Jerzy Sikora z Mucharza i andrychowianin Zbigniew Małecki, wiceprzewodniczący Rady Powiatu i zarazem prezes Wadowickiej Izby Gospodarczej, zostało wyrzuconych z powiatowego klubu Prawa i Sprawiedliwości za potajemne nagrywanie swoich kolegów.
Nie wyrzekli się PSL
W regionie i wśród lokalnych działaczy PiS-u oraz sympatyków partii zawrzało.
- Dlaczego to robili? Jakich szukali haków i na kogo? - dziwi się Marian Kluska, mieszkaniec gminy Mucharz.
Z naszych ustaleń wynika, że wszystko zaczęło się od jednego z posiedzeń powiatowego klubu PiS.
Nie przyjęto na nim zaproponowanego przez grupę radnych wspólnego stanowiska, w którym była mowa między innymi o „potępieniu działań opozycji, czyli PO, Nowoczesnej i PSL w kraju.
Rezolucja, po przegłosowaniu przed Radę Powiatu, miała być oficjalnym poparciem regionu dla działań prezesa Jarosława Kaczyńskiego, premier Beaty Szydło i prezydenta RP Andrzeja Dudy.
Radni PiS byli w tej sprawie podzieleni: jedni byli za przyjęciem stanowiska, a inni przeciwko, uznając że to może oznaczać koniec powiatowej koalicji PiS-PSL. Ostatecznie uznano, żeby stanowiska nie przyjmować.
Jednym z wnioskodawców tej rezolucji był właśnie radny Jerzy Sikora, który twierdzi, że dzięki temu nagraniu wiadomo teraz, kto tak naprawdę wspiera rząd PiS, a kto nie. Zaznacza jednak, że nagranie powstało w innym celu i nigdy nie miało zostać upublicznione.
- Włączyłem dyktafon w telefonie, który miałem ukryty w kieszeni marynarki, ale nie miałem złych intencji. Zrobiłem to dla wygody, żeby nie notować - przekonuje teraz.
Dyktafon oddał koledze
Jerzy Sikora (opowiada, że na co dzień jest stróżem w jednym z zakładów produkcyjnych) miał jednak potem problem z odtworzeniem nagrania.
- Poprosiłem więc kolegę o zgranie mi tego na płytkę - wyjaśnia.
Było to teraz, w grudniu. Kolega prośbę spełnił, choć kopii mógł zrobić znacznie więcej. Tak przynajmniej przypuszcza radny.
- Ktoś chyba zaniósł jedną z tych kopii staroście Bartoszowi Kalińskiemu. Ten błyskawicznie zwołał posiedzenie klubu PiS w radzie, na którym urządził mi sąd kapturowy i zażądał usunięcia mnie z klubu PiS, co szybko zostało przegłosowane i to jednogłośnie. Przyznałem się do nagrywania, choć nie od razu, bo byłem w szoku - opowiada Jerzy Sikora. Nie ukrywa jednak, że już w styczniu, gdy nagrywał kolegów, był zniesmaczony politycznymi intrygami, których był tam świadkiem.
Twierdzi, że wtedy przekonał się, iż politycy PiS w powiecie, ze starostą Bartoszem Kalińskim na czele „układają się” z partyjnym wrogiem, czyli PSL, by dzielić między siebie wpływy i stanowiska w instytucjach powiatowych.
- Starostę należałoby odwołać i wybrać kogoś, kto będzie dbał o interesy mieszkańców a nie własne lub kolegów - mówi radny Sikora.
Przykładem miała być sytuacja, w której na dyrektora szpitala w Wadowicach był ogłoszony konkurs, ale wygrał go akurat czołowy polityk ludowców Józef Budka.
Radny pójdzie do sądu
Jerzy Sikora przyznaje, że pod dwóch kadencjach w Radzie Powiatu polityką zaczyna się brzydzić.
- Zamiast pracować dla dobra mieszkańców, wielu radnych zajmuje się tylko walką o stołki i płatne funkcje w samorządzie. Myślą, jak by się tu nachapać. Moje tłumaczenia, że dla dobra PiS trzeba ukrócić tę prywatę i rozdawnictwo przywilejów, nie zostały przyjęte do wiadomości - mówi.
Drugi z wyrzuconych z klubu PiS radnych, Zbigniew Małecki, zapowiada, że pozwie starostę do sądu za pomówienia. Przekonuje, że nic nie nagrywał. Wpadł, bo prawdopodobnie zostało nagrane coś, co oburzyło jego partyjnych kolegów.
- Upublicznienia nagrania dokonał Bartosz Kaliński, który otrzymał je od radnego z KWW Mieszkańcy Razem. Po tym pozostali członkowie klubu PiS chcieli mnie zdyskredytować. Domniemywam, że zastosowano element korupcji politycznej - twierdzi.
Nie wiadomo, jaka będzie polityczna przyszłość radnych Małeckiego i Sikory. Niewykluczone, że grozi im utrata funkcji, które pełnią w radzie (Sikora zasiada w jednej z komisji, Małecki jest wiceprzewodniczącym Rady Powiatu).
Najsurowszą karą może być jednak wyrzucenie z partii, a co za tym idzie brak możliwości reelekcji z list wyborczych PiS.
- Starosta i poseł Marek Polak trzymają razem, są w zarządzie okręgowym. Jest możliwość, że do centrali pójdzie wniosek o wyrzucenie nas z PiS. Trudno. Ja jestem za partią, ale nie za układzikami i kolesiostwem. To obiecałem swoim wyborcom - rozkłada ręce Jerzy Sikora.
Nieoficjalnie powiatowi działacze przyznają, że podział w partii narasta, a konflikt i afera z nagrywaniem może skończyć się nawet wyborem nowego starosty.
Stracili już zaufanie
Starosta Bartosz Kaliński kategorycznie temu zaprzecza.
- Nie ma konfliktu wewnątrz klubu PiS. Po prostu dwaj radni zostali usunięci, bo uznano, że ich zachowanie nie było w porządku wobec pozostałych członków klubu. Zarzutów pod moim adresem, formułowanych przez obu panów, nie zamierzam komentować - mówi Kaliński. - O mojej pracy, zarządu jak i całej koalicji dobrze świadczą nasze wyniki. Wysoki poziom inwestycji widoczny w rekordowej ilości remontowanych dróg - wymienia jednym tchem starosta.
Poseł Marek Polak podkreśla natomiast, że nie widzi dalszej możliwości współpracy z radnymi, którzy najpierw nagrywają kolegów partyjnych, a potem publicznie krytykują starostę.
- Nie wykluczam, że obaj zostaną wydaleni z naszych szeregów. Radni nie powinni koncentrować się na prywatnych wojenkach, tylko działać dla mieszkańców - ucina Marek Polak.