bogumila.rzeczkowska@polskapress.pl

Śmiertelny wypadek 10-letniego rowerzysty wrócił na wokandę Sądu Okręgowego

Rodzina Maćka Łukomskiego nie jest zadowolona z odroczenia sprawy. Dla bliskich ofiary czas bez rozstrzygnięcia oznacza bolesny powrót do tragedii, rozdrapywanie Fot. Łukasz Capar Rodzina Maćka Łukomskiego nie jest zadowolona z odroczenia sprawy. Dla bliskich ofiary czas bez rozstrzygnięcia oznacza bolesny powrót do tragedii, rozdrapywanie ran.
bogumila.rzeczkowska@polskapress.pl

Wczoraj Sąd Okręgowy w Słupsku ponownie zasiadł nad sprawą wypadku drogowego w Siemianicach, w którym zginął Maciek Łukomski. Od tragedii minęły prawie cztery lata.

10-letni Maciek zginął 23 lipca 2014 roku na ul. Miejskiej w Siemianicach w czasie przejażdżki rowerowej. Wtedy na drodze dwudziestolatkowie Mariusz B. i Jan S. ścigali się samochodami. Mariusz B. pędził z prędkością około 126 kilometrów na godzinę, choć przyznał się tylko do 90, a Sąd Rejonowy w Słupsku uznał, że prędkość była nie mniejsza niż 80, czyli dwukrotnie wyższa od dozwolonej. Jego samochód uderzył w chłopca.

Sąd Rejonowy nie rozstrzygnął, którą stroną jezdni jechał chłopiec. Według pierwszych ustaleń biegłego, Maciek jechał rowerem z przeciwnego kierunku. Jednak swoją lewą stroną jezdni, więc znajdował się na pasie kierowcy. Podczas procesu pojawił się świadek Sebastian S., który zeznał, że chłopiec jechał prawidłowo. Jednak świadek samego momentu uderzenia nie widział. Do tych zeznań odniósł się biegły do spraw rekonstrukcji wypadków. W uzupełniającej opinii stwierdził, że nie można odtworzyć toru jazdy roweru.

Wyrok

W maju 2016 roku Mariusz B. został nieprawomocnie skazany za umyślnie naruszenie zasad w ruchu drogowym. Przekroczył prędkość, nie zachował szczególnej ostrożności, w tym zasady ograniczonego zaufania do dziecka na rowerze. Do dziecka, które znał z sąsiedztwa.

Kara to półtora roku bezwzględnego więzienia i pięcioletni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów. Sąd obciążył oskarżonego kosztami procesu w wysokości dwóch tysięcy złotych.
Od wyroku odwołały się wszystkie strony.

Prokuratura Rejonowa w Słupsku uważa, że kara jest zbyt łagodna i rażąco niewspółmierna do czynu, szkodliwego społecznie, bo chodzi o śmierć 10-letniego dziecka. Według prokuratury, Mariusz B. powinien iść do więzienie na trzy lata.
Radca prawny Dariusz Młynarkiewicz, pełnomocnik rodziców chłopca, którzy są oskarżycielami posiłkowymi w tej sprawie, zaskarżył wyrok w całości. Jego zdaniem, sąd pierwszej instancji popełnił wiele błędów w ustaleniach faktycznych. Według pełnomocnika, oskarżony powinien zostać skazany na cztery lata więzienia, a prawa jazdy pozbawiony na 10 lat.

Adwokat Artur Ziąbka, obrońca Mariusza B., także zaskarżył wyrok w całości. Domaga się uchylenia go i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania przez Sąd Rejonowy, ewentualnie zawieszenia kary na pięć lat.

Apelacja

W listopadzie 2016 roku, gdy rozpoczęła się rozprawa odwoławcza, Sąd Okręgowy zwrócił się o wydanie opinii do biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna. Akta wróciły dopiero niedawno. Jednak na wczorajszej rozprawie nie zapadł wyrok, ponieważ na wniosek obrońcy oskarżonego adwokata Artura Ziąbki sąd przesłucha biegłych, którzy wydawali tę opinię.
- Opinia jest niejasna, niejednoznaczna, wariantowa i zawiera szereg dowolnych wniosków - argumentował obrońca, który twierdzi, że z opinii wynika albo wina oskarżonego i pokrzywdzonego jednocześnie, albo tylko kierowcy.

Aby wyjaśnić wszelkie wątpliwości, wniosek obrońcy poparli także prokurator Zenon Modrzejewski i pełnomocnik rodziny chłopca, radca prawny Dariusz Młynarkiewicz.

Sąd Okręgowy zamierza przesłuchać biegłych jeszcze przed wakacjami.

bogumila.rzeczkowska@polskapress.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.