
Akcja T4, eksperymenty z różnymi metodami mordowania, wreszcie utworzenie pierwszego obozu zagłady. Lista zbrodni „komanda śmierci” Herberta Langego zdaje się nie mieć końca.
Te sceny przerażającego barbarzyństwa prześladowały Mieczysława Sękiewicza do końca życia. W listopadzie 1941 r. ów wielkopolski weterynarz przebywał w niemieckim więzieniu w Kole, do którego trafił za przynależność do konspiracji. W połowie miesiąca wywieziono go z grupą kilku innych więźniów w głąb lasu Krążel pod Kazimierzem Biskupim, około 10 km na północny zachód od Konina. Gdy popędzany przez esesmanów wysiadł z wozu na polanie, pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mu się w oczy były dwa głębokie na dwa metry doły (jeden 6x15 m, drugi 8x6 m). Naokoło łąki stały tłumy Żydów - kobiet, mężczyzn, dzieci i starszych ludzi. W większości pochodzili z getta w pobliskim Zagórowie. Pilnował ich spory oddział funkcjonariuszy Policji Bezpieczeństwa, którzy bili i wyzywali swoje ofiary pod byle pretekstem. Oto co dalej nastąpiło. Oddajmy głos Sękiewiczowi:
„Na dnie większego dołu widziałem warstwę grud niegaszonego wapna […]. W mniejszej mogile ich nie było. […] Wówczas gestapowcy kazali rozbierać się zebranym Żydom: najpierw tym, którzy stali najbliżej rowu dużego. Wtedy kazali nagim wchodzić między oba doły i wskakiwać do dołu większego. Krzyk i płacz był nieopisany. Jedni Żydzi wskakiwali sami, nawet większość, inni opierali się, tych bito i spychano do dołu […]. Niektóre [żydowskie kobiety - red.] czołgały się u stóp gestapowców, całując ich buty, kolby karabinów. Nam [więźniom - red.] kazano chodzić pomiędzy Żydami stojącymi obok mogił i zbierać porozrzucane tam ubrania i obuwie. […] W pewnym momencie gestapowcy kazali zaprzestać dalej rozbierać się Żydom, gdyż dół był już pełen. Widać w nim było tylko z góry ciasno stłoczone głowy. Ci z Żydów, którzy się pospieszyli i już też byli rozebrani, byli wrzucani przez gestapowców do dołu na głowy tym, co byli tam wtłoczeni. […] [Po południu - red.] nadjechało auto ciężarowe od strony szosy i zatrzymało się na dukcie tuż przy polanie. Na aucie zauważyłem cztery jakby kadzie. Następnie Niemcy ustawili motorek, który był prawdopodobnie pompą, połączyli go wężem z jedną z kadzi, a dwóch gestapowców przeciągnęło wąż od motorka od dużego dołu. Motorek puścili w ruch i tych dwóch gestapowców, trzymających węże, zaczęło polewać czymś Żydów stłoczonych w dużym dole. Myślę, że to była woda, lecz na pewno nie wiem. W miarę pompowania przekładano węże kolejno do pozostałych kadzi. Widocznie na skutek lasowania się wapna ci ludzie zaczęli się żywcem w dole gotować, powstał taki niesamowity krzyk, że my, którzy siedzieliśmy przy ubraniach, darliśmy te szmaty i wtykali sobie do uszu. Do strasznego gotujących się w dole, doszedł krzyk i lament Żydów, którzy czekali na swoje stracenie. To trwało może dwie godziny, pewno i dłużej [...]”
Koszmar Sękiewicza trwał też następnego dnia. Z grupą więźniów trafił z powrotem na tę feralną polanę. Niemcy kazali im zasypywać groby z ugotowanymi żywcem ofiarami.
Był to tylko jeden z eksperymentów w dziedzinie optymalizacji metod masowego mordowania ludzi, jakie w owym czasie na terenie Kraju Warty opracowywali Niemcy. Przeprowadzała je specjalna grupa esesmanów pod dowództwem kpt. Herberta Langego, późniejszego założyciela pierwszego obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem. Przyjrzyjmy się temu zapomnianemu nazistowskiemu oprawcy i przypomnijmy dossier jego zbrodni. Jest naprawdę grube.
Dalej dowiesz się:
- czym wsławił się Lange w czasie kampanii wrześniowej
- na czym polegała "działalność komercyjna" Sonderkommando Lange
- jak Lange przyczynił się do stworzenia niemieckiej machiny masowej zagłady
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień