Specjalista od seksualnej edukacji, czyli dziwny jest ten świat
Nie wiem, co czyta, co pije i co spożywa Recznik Praw Dziecka. Nie jestem też skory, by oceniać jego stan psychiczny, ani nawet wiedzę.
Ale wyjaśnijcie mi Państwo, jak można trzymać na eksponowanym stanowisku kogoś, kto publicznie, w rozmowie z poważnym dziennikarzem sugeruje, że seksedukatorzy chodzą po szkołach, by wynajdywać rozchwiane dzieci i podawać im jakieś środki zmieniające płeć?
Ja rozumiem, rzesze ludzi, jakby tak mocniej poskrobać, zdają się wierzyć w Polsce w rzeczy uwłaczające elementarnej logice. Niemniej wielu z nich ma na tyle rozsądku, by do niektórych poglądów przyznawać się w wąskim gronie. Tak, by mówiąc o spisku koronawirusowym, płaskiej Ziemi, chemtrailsach, szczepionkach zarażających autyzmem - nie trafić na towarzystwo, które uzna cię za wariata.
Rzecznik dzieci (?!) wyraźnie o tym zapomniał i podzielił się z troski i szczerego serca swoimi najgłębszymi przemyśleniami nie w gronie znajomych, ale przed całą Polską. I nie wiem tylko, czy bardziej się dziwić wierze w substancje zmieniające płeć czy bardziej martwić, że ważny urzędnik żyje w świecie spisków i paranoi.
Myślę, że Mikołaj Pawlak zrobiłby lepiej, gdyby zmienił temat swych rozmyślań i jako dawny wybitny specjalista od unieważniania małżeństw kościelnych, wyjaśnił nam zagadkę ślubu państwa Kurskich. Miłego weekendu.