Stal Mielec ponad 20 lat bez ekstraklasy piłki nożnej
W czerwcu 1996 roku FKS Stal Mielec rozegrała swój ostatni mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej. - Nikt nam nie zabroni marzyć. A naszym marzeniem jest powrót do ekstraklasy - mówi Jacek Orłowski, prezes mieleckiego klubu.
Kibice Stali Mielec mogą być dumni z osiągnięć swojej ukochanej drużyny. Klub z tego miasta ma się czym pochwalić: dwa mistrzostwa Polski, jedno wicemistrzostwo i trzy brązowe medale. Do tego legendarne pojedynki z Realem Madryt i Hamburgerem SV w europejskich pucharach. Ta piękna historia, jaką przez lata pisała mielecka Stal, została brutalnie przerwana w 1996 roku. Wtedy to biało-niebiescy po raz ostatni zagrali w ekstraklasie.
Nikt wówczas nie przypuszczał, że prędzej kontrowersyjny raper Liroy zostanie posłem na Sejm RP, niż drużyna z Podkarpacia zagra w ekstraklasie. Życie potrafi jednak pisać scenariusze bardziej nieprawdopodobne, od najbardziej wymyślnej fikcji. Teraz po wielu latach odbudowy, klub z Solskiego 1 marzy o powrocie na salony.
Na początku lat dziewięćdziesiątych wszyscy w Stali Mielec zdawali sobie sprawę, że czas świetności drużyny, która dwie dekady wcześniej święciła największe triumfy, bezpowrotnie minął. Pierwsze symptomy upadku pojawiły się już kilka lat wcześniej - w latach osiemdziesiątych, Stal Mielec dwukrotnie spadała z 1 ligi (dzisiejsza ekstraklasa), jednak w obu przypadkach rozbrat z piłką, na najwyższym w Polsce poziomie, trwał krótko. Wszystko było związane z aktualną sytuacją w kraju. Komunizm trząsł się w posadach, a wraz z nim los fabryki WSK-Mielec, bez której nie byłoby sukcesów z lat siedemdziesiątych. Gdy w fabryce zaczęło się dziać gorzej, to ta sytuacja przenosiła się na boisko.
- Powoli docierało do nas, że czasy świetności zaczynają przemijać
- mówi legendarny piłkarz i trener Stali Mielec, Zenon Książek.
Trzykrotny medalista mistrzostw Polski (1974, 75, 79) nie ma wątpliwości - problemy WSK, były problemami klubu. Oba ciała żyły ze sobą przez lata w symbiozie. Gdy w jednym zaczęło dziać się gorzej, w drugim również zaciągano hamulec ręczny.
- Nikt jednak nie zamierzał się poddawać - zaznacza Książek.
Stal Mielec w 1988 roku po raz ostatni wywalczyła awans do 1 ligi. Odbyło się to po dużych zmianach w drużynie (m.in. wprowadzenie kilku wychowanków i powierzenie zespołu Włodzimierzowi Gąsiorowi) mielczanie bez problemu zakończyli rozgrywki sezonu 1987/88 na 1. miejscu. Drugą w tabeli Wisłę Kraków wyprzedzili o 8 punktów. Awansując, rozpoczęli swój ostatnią, do dnia dzisiejszego, przygodę w ekstraklasie, która trwała 8 lat.
Promyk słońca na lepsze jutro dla Stali pojawił się już w sezon po powrocie na salony. Odmłodzona drużyna z Mielca zajęła 5. miejsce w tabeli i zagrała w Pucharze Intertoto (tzw. Puchar Lata) gdzie sprawiła kilka niespodzianek. Później nastąpił regres formy. W kolejnym sezonie nie szło już tak kolorowo, drużyna broniła się przed spadkiem, a w 1991 przed relegacją do niższej ligi mielczan uratował wygrany baraż z Miedzią Legnica. Wtedy w klubie miał pojawić się zbawca. Człowiek, który jako piłkarz Stali Mielec osiągnął niemal wszystko i stał się synonimem sukcesu.
Grzegorz Lato, bo o nim mowa, poprzednie lata spędził w Kanadzie, gdzie grał w klubach polonijnych i próbował swoich sił jako przedsiębiorca. Latem 1991 roku stanął przed pytaniem: wracać do Polski czy zostać w Kanadzie. Decyzję postanowił podjąć po wakacjach, które spędził w Ojczyźnie. Po kilku tygodniach nad Wisłą, wrócił za Ocean ale tylko po to, by spakować walizki. W kieszeni miał bowiem kontrakt ze Stalą Mielec.
W mieście nad Wisłoką wybuchła euforia. Nikt nie miał bladego pojęcia o umiejętnościach trenerskich Laty. Działała magia nazwiska. Do Mielca wracała legenda. Jego asystentem został Janusz Białek.
- To on odświeżył mnie w środowisku po pobycie za granicą. W wielu sprawach polegałem na nim. Dzięki Januszowi było mi o wiele łatwiej
- wspominał Grzegorz Lato.
Lato, jako trener Stali, wprowadził rewolucję do treningów. Przez lata spędzone w Belgii, Meksyku i Kanadzie, chłonął inną myśl szkoleniową, niż ta, którą serwowano mu w Polsce. Postanowił wszystkie nowinki wprowadzić w Mielcu. Piłkarze byli zachwyceni.
- Trener był dla nas jak najlepszy przyjaciel, a do tego przybysz z innego, piłkarsko lepszego, świata - wspominał po latach Bogusław Wyparło.
Za pochwałami szły również wyniki. Te zostały wykręcone ponad stan posiadania - mielczanie po bardzo dobrym sezonie zajęli 6.miejsce w ligowej tabeli. Architekt sukcesu, w 1993 roku postanowił zmienić otoczenie. Przyjął ofertę z mającej mocarstwowe plany Olimpii Poznań. Równocześnie Stal zaczęła ostry i bolesny zjazd w dół.
Niedługo po odejściu Laty, w Mielcu pojawiła się kolejna osoba, w której upatrywano cudotwórcy. Był nim niemiecki przedsiębiorca Thomas Mertel.
- W klubie zjawił się w styczniu 1994 roku. Dużo obiecywał i wydawało się, że drużyna znalazła mecenasa z prawdziwego zdarzenia. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna
- wzdycha Zenon Książek, wówczas kierownik i koordynator szkolenia w Stali Mielec.
Początkowo było jednak nieźle. Wypłaty były na czas, Mertel zapewnił kilkanaście kompletów nowych strojów, a drużynę na mecze wyjazdowe wiózł nowoczesny autobus. Balon obietnic i zobowiązań pękł w trakcie sezonu 1995/96. Zawodnicy przestali otrzymywać pensje. Działacze bezradnie rozkładali ręce, czekając na transze pieniędzy z Niemiec. Te nigdy nie nadeszły, a w klubie zostały jedynie skórzane meble, jedna pamiątka po czasach gdy w Mielcu rządził niemiecki przedsiębiorca.
- To była osoba, którą można określić mianem lekkoducha. Widać było, że z takim kimś, klub nie zajdzie daleko - wspomina Książek. Niestety słowa legendarnego trenera szybko okazały się być prawdziwe.
Stal Mielec u schyłku sezonu 1995/96 była już jedynie drużyną, która miała dograć rozgrywki do końca. W zespole występującym, wciąż przecież, w 1 lidze grało wielu zawodników nie mających ukończonych jeszcze 20 lat. Mielczanie żegnali się z piłkarskimi salonami zawstydzającą serią sześciu porażek z rzędu. W ostatnim meczu przed własną publicznością, ulegli 0:5 Legii Warszawa. Tydzień później zakończyli sezon porażką we Wrocławiu 1:4. Ostatniego gola w 1 lidze (dzisiejszej ekstraklasie) zdobył Daniel Konopelski.
Przy Solskiego 1 kończyła się epoka. Zadłużona drużyna spadała do drugiej ligi, a jej perspektywy wyglądały gorzej niż źle. Klub był niewypłacalny. Z zespołu odchodzili zawodnicy, gdy tylko otrzymali jakąkolwiek propozycję z innego klubu. Degrengolada trwała jeszcze przez kilka miesięcy aż 12 czerwca 1997 na Walnym Zgromadzeniu Członków FKS PZL-Stal zdecydowano o likwidacji klubu i wycofaniu drużyny piłkarskiej z rozgrywek. Na cztery kolejki przed końcem sezonu 1996/97 Stal przestała istnieć.
Od tamtego czasu minęło ponad 20 lat. Od ostatniego występu Stali na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, o rok więcej. Z teraźniejszej perspektywy wydaje się, że sprawy nie mogły potoczyć się inaczej - nie było szans by uratować klub. Takie były czasy i kluby, które były uzależnione od źródła finansowania stworzonego w poprzedniej epoce, po prostu nie były w stanie odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
- Za naszych czasów miasto było trzy razy mniejsze, istniał jeden duży zakład pracy (WSK - przyp. red.) wokół, którego zbudowano potęgę klubu. Gdy zakład po przemianie ustrojowej borykał się z ogromnymi problemami, los Stali został niemal przesądzony - przyznaje Krzysztof Rześny, zawodnik Stali Mielec w latach 1970-78. - Taki scenariusz nie dotyczy jednak tylko naszego zespołu - dodaje.
Faktycznie, wystarczy rzut okna tabelę z tamtego okresu gdy Stal Mielec spadała z ligi - z pierwszej „piątki” tylko Legia Warszawa wciąż gra ekstraklasie. Poza tym Widzew Łódź, Hutnik Kraków, ŁKS Łódź i Amica Wronki. Niżej znajdziemy jeszcze klubie takie jak: Stomil Olsztyn, Raków Częstochowa, Sokół Tychy, GKS Bełchatów oraz Siarkę Tarnobrzeg.
Po wielu latach tułania się po niższych ligach, Stal Mielec wróciła na zaplecze ekstraklasy. Duża w tym zasługa ludzi, którzy w 2012 roku postawili sobie za punkt honoru przywrócenie mieleckiemu klubowi dawnego blasku.
- Nikt nam nie zabroni marzyć. A naszym marzeniem jest powrót do ekstraklasy. Krok po kroku dążymy do tego celu. Zrobimy wszystko, by w Mielcu znów była ekstraklasa
- mówi prezes Jacek Orłowski.