Staniątki. Zakonnice wymodliły pieniądze. Ale za mało

Czytaj dalej
Fot. Fot: Adam Wojnar/Polska Press
Jolanta Białek

Staniątki. Zakonnice wymodliły pieniądze. Ale za mało

Jolanta Białek

Opactwo benedyktynek w Staniątkach musi zdobyć do końca roku 3 mln zł. Bez tego nie ma mowy o utworzeniu przy klasztorze muzeum i pokazaniu światu bezcennych skarbów

Najstarszy w Polsce klasztor sióstr benedyktynek w Staniątkach to prawdziwy skarbiec narodowy. Jest tam tyle różnorodnych zabytków - literatury, malarstwa, rzeźby, przedmiotów kultu i codziennego użytku - że eksponatami można by zapełnić niejedno muzeum.

- Jak wpuścić tu muzealników, to dostają z emocji wypieków i nie chcą wyjść. A my mamy w klasztorze ogromne przestrzenie mieszkalne, ale ani jednej sali muzealnej - mówiła nam siostra Małgorzata Borkowska podczas ubiegłorocznych obchodów jubileuszu 800-lecia istnienia opactwa.

Dlatego przed sześciu laty benedyktynki oraz przyjaciele opactwa rozpoczęli starania o stworzenie w tym miejscu ośrodka muzealno-kulturalnego. Projekt nazwany „Wirydarze dziedzictwa benedyktyńskiego” zakłada adaptację na cele wystawiennicze oraz bibliotekę i czytelnię przyklasztornego budynku („starej szkoły”).

Na projekt wart ok. 10 mln zł mniszki starały się pozyskać pieniądze z różnych źródeł (m.in. z Funduszy Norweskich), jednak długo bez efektu. Teraz wreszcie jest dofinansowanie: ponad 7,2 mln zł z Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego. Jednak, by móc skorzystać z dotacji już na wstępie, przy podpisaniu umowy o przekazanie pieniędzy, potrzebne są 3 mln zł tzw. wkładu własnego.

Dla benedyktynek, które z trudem wiążą koniec z końcem (i starają się przy tym wygospodarować jeszcze fundusze na remonty opactwa), taka kwota jest nieosiągalna.

- Najgorsze, że jest tak mało czasu na zebranie tych 3 mln zł. Mamy na to tylko dwa miesiące. Ostatni termin, kiedy możemy podpisać umowę o dotacji mija 29 grudnia - mówi siostra Stefania Polkowska, ksieni opactwa w Staniątkach.

Benedyktynki napisały więc „List do przyjaciół”. Przybliżają w nim dzieje opactwa, jego bezcenne zabytki i projekt „Wirydarze dziedzictwa benedyktyńskiego”. Proszą o pomoc w zgromadzeniu astronomicznej kwoty. List został przesłany m.in. do zagranicznych fundacji i stowarzyszeń.

- Ale jakoś nie bardzo wierzę, że oni nam pomogą. Bardziej wierzę, że uczynią to zwykli ludzie. Bo jeśli wiele osób zechciałoby wesprzeć ten projekt kwotami choćby po 10-20 zł, może to wszystko się uda? - mówi z nadzieją w głosie siostra Stefania.

To ostatnia szansa na stworzenie przy opactwie muzeum. Potem nie będzie już raczej możliwości na pozyskanie potrzebnych na to milionów z Unii Europejskiej i innych źródeł.

W powstaniu „Wirydarzy” można pomóc wpłacając pieniądze na konto: PKO Bank Polski I Oddział Kraków 49 1020 2892 0000 5802 0118 6170 Opactwo św. Wojciecha SS. Benedyktynek 32-005 Niepołomice, Staniątki 299; Swift Code - BPKOPLPW

Jolanta Białek

Komentarze

6
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Zaraz_mnie_trafi

"Zakonnice wymodliły pieniądze". Nóż się otwiera w kieszeni, gdy sie czyta takie tytuły. Akuratne dla proboszcza na niedzielne kazanie. "Ale za mało". OK, niech się modlą dalej.

Marek

A jakby te wszystkie pieniądze przeznaczone na kult religijny, oraz pośrednio, na "szkoły" albo na "muzea", oczywiście wszystko kościelne, przeznaczyć na służbę zdrowia, na emerytury?
Jakby pieniądze na wsparcie telewizji "publicznej" poszły na pożyteczny społecznie czyn?
Ale to nie za tej kadencji. Właściwie to za żadnej kadencji się nie stanie, bo kościołowi zawsze mało i zawsze będzie krzyczał "DAJCIE NAM, MY POTRZEBUJEMY"...
Opasłe pasibrzuchy, czarne kleszcze.

DziadzioTomek

------>

manna z nieba

Muszą przekierować swoje modły do ojca inwestora z miasta pierników i smolnych odwiertów.

absmak

Miliony rządowych (naszych) pieniędzy nieprzerwanie płyną do Torunia, a tutaj biedne siostrzyczki proszą o klika złotych wpłat. One niestety nie mają jednak siły politycznej, są ciche i pobożne - czyli spełniają swoją misję w przeciwieństwie do toruńskiego monarchy. Nie jeżdżą także do nich tabuny pisowskich polityków. Jedno jest pewne: na boskim sądzie sytuacja diametralnie się odwróci. Wyć się chce z bezsilności.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.