Stary Rynek w szponach demonów wojny i polityki [Kronika bydgoska]
Nie rozumiem, dlaczego przesunięcie Pomnika Walki i Męczeństwa raptem o 10 metrów (co powiększy główny plac o 400 mkw.) miałoby uwłaczać pamięci ofiar, której, notabene, przestały uwłaczać piwne ogródki kilkadziesiąt metrów od pomnika czy sylwestrowe zabawy.
Gdy czytam o rewitalizacji Starego Rynku, mój mózg się buntuje. Rewitalizacja sugeruje przywrócenie do życia czegoś martwego. Stary Rynek, choć w kiepskiej kondycji, nie jest martwy. A na pewno żywa, aż nadto, jest dyskusja wokół jego przebudowy.
- Wielu bydgoszczan błędnie sądzi, że ziemia pod brukiem na rynku kryje fascynujące tajemnice – tym m.in. Anna Rembowicz-Dziekciowska, dyrektor Miejskiej Pracowni Urbanistycznej, tłumaczy zawód części mieszkańców wywołany wieścią, że na rynku nie powstaną schody prowadzące pod płytę. - Nie ma tam żadnych korytarzy czy piwnic. Dawny ratusz był mało olśniewającą budowlą. Pozostały po nim pod ziemią jedynie fundamenty. Znacznie ciekawsze są np. piwnice otaczających rynek kamienic, wykorzystywane przez restauratorów – uważa pani dyrektor.
Przeczytaj dalszą część felietonu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień