Strajk nauczycieli 2019: Dramat narodowy w trzech aktach. Strajk nauczycieli jako epilog?

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Katarzyna Sklepik, Magdalena Baranowska-Szczepańska

Strajk nauczycieli 2019: Dramat narodowy w trzech aktach. Strajk nauczycieli jako epilog?

Katarzyna Sklepik, Magdalena Baranowska-Szczepańska

Strajk wisi w powietrzu. W piątek rozmowy ostatniej szansy – czy finansowa propozycja przedstawiona przez stronę rządową będzie satysfakcjonująca i lepsza od propozycji ZNP? Czas pokaże. Czy oświatowa Solidarność, po zakończonej w czwartek głodówce, przyłączy się do strajku – dowiemy się w sobotę. Jedno jest pewne – dyrektorów szkół postawiono pod ścianą.

Egzaminy muszą się odbyć i to oni są odpowiedzialni za to, by je zorganizować. Nauczyciele, oddani uczniom łamią się – proponując strajk rotacyjny, deklarują udział w zespołach egzaminacyjnych. Nie oznacza to jednak, że nie będą protestować. Lekcji – od poniedziałku – jak mówią raczej nie będzie!

Już od kilku miesięcy – na naszych oczach – trwa spektakl. Autorką edukacyjnego dramatu jest Anna Zalewska, minister edukacji narodowej. Nieudolnie przeprowadzona i źle przygotowana reforma edukacji jest tematem sztuki, w której sama autorka gra główną rolę – czarny charakter. Ofiarą – polska szkoła i uczniowie, na ratunek którym rzucili się nauczyciele. Na szali postawili wszystko – co do tej pory mieli: szacunek społeczeństwa, autorytet wśród młodych ludzi i godność. Tym razem nie odpuszczą, dopóki nie „ukręcą łba” oświatowej hydrze.

I będą walczyć: o wyższe pensje, lepsze warunki pracy, sensowe i przemyślane zmiany w systemie edukacji oraz mądrą i nowoczesną szkołę. Będą walczyć do końca. A jak będzie trzeba, to odejdą od tablicy. Już w poniedziałek. I będzie strajk. Do odwołania!

Akt pierwszy, scena pierwsza: NAUCZYCIELSKA „GRYPA”

Grudzień, 2018 rok. Zaczęło się niewinnie. Od zwolnień lekarskich. Pojedynczych. Stopniowo z dnia na dzień liczba chorujących nauczycieli zaczęła rosnąć. By zajęcia się odbywały, łączono klasy, ale „szkolna epidemia” rozprzestrzeniała się coraz szybciej. Doprowadziła do skróconych, a potem odwoływanych lekcji. Najpierw kilku godzin dziennie, potem już całe szkoły nie funkcjonowały. I choć nikt głośno nie wypowiadał słów: „protest” i „strajk”, to unosiły się one w mroźnym powietrzu, mieszając z aromatem wypiekanych pierników.

W ferworze świątecznych przygotowań chyba nikt nie chciał myśleć o tym, co zwiastują odwołane próbne matury. W ten sposób nauczyciele chcieli pokazać, że będą walczyć o podwyżki i poprawę warunków pracy. I choć tej akcji nie organizowały związki zawodowe, to zarówno oświatowa Solidarność, jak i Związek Nauczycielstwa Polskiego ten oddolny protest nauczycieli w pełni popierali.

Zobacz też: STRAJK NAUCZYCIELI: POZNAŃ, ŁÓDŹ, GDAŃSK, WROCŁAW. W których szkołach i przedszkolach strajku nie będzie. LISTA

Ministerstwo Edukacji Narodowej, chcąc uprzedzić akcję nauczycieli, zaczęło promować specjalny dodatek „500+” dla wyróżniających się nauczycieli z najwyższym stopniem awansu zawodowego, który obowiązywać miałby od września 2020 roku. Pomysł ten nie został przychylnie przyjęty, wręcz wyśmiany i nazwany jałmużną.

Dagmara Wandachowicz, nauczycielka z 25-letnim stażem: Nadchodzi czas, kiedy – wy – rodzice – będziecie musieli sami zadbać o wykształcenie swoich dzieci. Jesteście na to gotowi? Czy jesteście gotowi na to, że nas – nauczycieli – zabraknie? Że zabraknie osób, które nie z łapanki i nie z przypadku, uczą. I na co dzień kształtują wasze dzieci?

Nauczyciele jako grupa pracowników legitymują się wyższym wykształceniem, jeśli chodzi o wysokość zarobków, są na końcu listy. Doświadczeni – coraz częściej rezygnują z pracy, młodzi absolwenci kierunków nauczycielskich – nie mają nawet możliwości sięgnąć po ten zawód bez wsparcia rodziny. Nauczyciel po studiach przez pierwsze dwa lata zarabia nie więcej niż 1800 złotych. To średnio o 1000 złotych mniej niż jego rówieśnicy zatrudnieni w marketach! Po 30 latach pracy przeciętna pensja to niecałe 2800 złotych, a wypracowana emerytura jest głodowa.

Czy sami zgodzilibyście się na takie wynagrodzenie za taką pracę, wiedząc, że mityczne 18 godzinne pensum to kropla w morzu naszej pracy? To tylko czas spędzony z dziećmi w klasie. Pozostałe długie godziny przeznaczone są na przygotowanie obszernej dokumentacji i lekcji, wywiadówki, rady pedagogiczne, liczne szkolenia, kursy, studia podyplomowe. Większość nauczycieli oprócz studiów magisterskich posiada liczne studia podyplomowe i kursy doskonalące, opłacone z własnej kieszeni. Nagminnie wytykane tej grupie zawodowej wakacje to też bardzo często czas przeznaczony na pracę na koloniach i obozach, aby móc cokolwiek odłożyć na „czarną godzinę”!

Akt pierwszy, scena druga: CO ROBIMY DALEJ?

Nauczyciele mówią: dość! Czują się pewnie, mając poparcie uczniów i ich rodziców. Oni rozumieją, jak ważny jest w edukacji spokój. W końcu ostatnia reforma odebrała go wszystkim. Czas pokaże, że najbardziej ucierpią na niej uczniowie – z podwójnego rocznika – to ich komfort nauki i przygotowań do testów zostanie całkowicie zaburzony.

By dowiedzieć się, w jaki sposób nauczyciele chcą domagać się podwyżek pensji, zwiększenia nakładów na edukację i opanowania chaosu, który polskiej szkole zafundowała swoją „deformą” minister edukacji narodowej Anna Zalewska, ZNP przeprowadziło ankietę. Jej wynik dał spodziewaną odpowiedź: albo zbiorowe L4, albo strajk podczas egzaminów.

Michał Matłoka, 45 lat, tata trójki dzieci: Popieram strajk nauczycieli, ponieważ leży mi na sercu poziom edukacji w naszym kraju. Zarobki nauczycieli są na skandalicznym poziomie, co biorąc pod uwagę misję, jaką mają do wypełnienia, bulwersuje jeszcze bardziej. Zależy mi na nauczycielu, który idzie do pracy zmotywowany, zastanawiając się przede wszystkim nad tym, jak w najlepszy możliwy sposób przekazać swoją wiedzę, a nie nad tym, jak związać koniec z końcem.

Chciałbym, aby zarobki nauczycieli przyciągały do zawodu w przyszłości najlepszych kandydatów.

Popieram ten strajk, ponieważ wzorem lat 80. należy w takich chwilach pokazać solidarność, która – ciągle w to wierzę – nadal jest naszą narodową cechą, z której nadal możemy i powinniśmy być dumni!

Styczeń, 2019 rok. Związek Nauczycielstwa Polskiego zaprosił do współpracy Forum Związków Zawodowych i oświatową Solidarność. 10 stycznia ogłoszono spór zbiorowy. Nauczyciele, nawet ci niezrzeszeni w żadnym związku zawodowym zwierają szyki, a minister Zalewska wysyła listy do szkół, z których odczytania kuratorzy mają rozliczać dyrektorów.

Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego: Związek rozpoczyna akcję protestacyjną. Popieramy działania nauczycieli, którzy w trosce o swoje i uczniów zdrowie udają się na zwolnienia lekarskie. Jesteśmy przekonani, że tak dalej być nie może. Chcemy rozmawiać z Ministerstwem Edukacji Narodowej, na te rozmowy zapraszamy zarówno pana premiera, jak i panią minister edukacji narodowej.

Zobacz też: Strajk nauczycieli 2019: Lista szkół w Poznaniu, w których może dojść do strajku nauczycieli. Sprawdź!

Ewelina, nauczyciel dyplomowany, 18 lat stażu: Żądania nauczycieli zrzeszonych w NSZZ „Solidarność” nie ograniczają się jedynie do kwestii płacowych – choć w mediach ta kwestia jest szczególnie podkreślana.

Nam, nauczycielom, zależy przede wszystkim na prowadzeniu spokojnie procesu dydaktycznego i wychowawczego młodego pokolenia.

Zależy nam na rozwijaniu zainteresowań uczniów, poprzez prowadzenie kół zainteresowań, zajęć pozalekcyjnych, które prowadzimy często na zasadach charytatywnych. Spokój, wręcz praca u podstaw sprzyja edukacji, a reforma wprowadzana w ten właśnie sposób, na siłę, za wszelką cenę niszczy spokój uczniów, rodziców, jak również nauczycieli. Tracimy więc czas na sprawdzanie zmian w prawie oświatowym wprowadzanych z „dnia na dzień”, na ostatnią chwilę. Tracimy energię na walkę o poszanowanie zawodu nauczyciela, godność człowieka, który edukuje i wychowuje kolejne pokolenia, walczymy o coś, co powinno być przypisane te-mu powołaniu. Myślę, że teraz to bardziej walka o godność i szacunek społeczeństwa, a na drugim miejscu walka o podnoszenie poziomu edukacji i o spokój w kolejnych latach w szkołach.

Akt drugi: POMARAŃCZOWY KRZYK I ARKA „NOoE(go)!”

Luty, 2019 rok. Nauczyciele się mobilizują i przyspieszają. Komunikują się w internetowej przestrzeni, oddolnie i anonimowo.

– Organizujemy akcję no name, no place, aby zamanifestować opór. Banksy polskiej edukacji. Traktujmy formułę jako happening. Jesteśmy nauczycielami i chcemy pomóc innym przygotować się do sporu zbiorowego i strajku

– mówią pedagodzy skupieni wokół ruchu „Protest z Wykrzyknikiem!”.

W szkołach nauczyciele przypinają sobie znaczek czarnego wykrzyknika na pomarańczowym tle i namawiają rodziców do poparcia. Przekonują, że nie chodzi im tylko o podwyżki, ale o zmianę w polskim systemie edukacji.

Rodzi się Narada Obywatelska o Edukacji (nauczyciele zgromadzeni w JaNauczyciel na Facebooku wspierani przez ludzi działających na rzecz zmiany w edukacji w organizacjach pozarządowych), nowa inicjatywa skupiająca już nie tylko pedagogów, ale także wszystkich, którym zależy na polskiej szkole.

Marcin Korczyc, lider NOoE z Wielkopolski, z zawodu i powołania nauczyciel spod Piły: Zapraszamy wszystkich ludzi do wspólnej narady nad tym, jakiej edukacji chcemy, o jakiej edukacji marzymy.

Nie prosimy o debaty, bo te zakładają przekonywanie kogoś do naszych racji. My zapraszamy do narady – wspólnej drogi, refleksji, wsłuchania się w siebie nawzajem, wspólnego szukania dobrych rozwiązań.

Od dwóch tygodni spotkania NOoE odbywają się w 60 miejscach w całym kraju. W Poznaniu w ciągu ostatniego tygodnia grupy robocze spotykają się trzykrotnie: w I LO i IV LO oraz pod Kaponierą na poziomie -2. Narady kipią energią, panuje tam wyjątkowa atmosfera.

– Większość z nas działa już od dawna, starając się poprawić stan edukacji. Mamy różne specjalności – są wśród nas osoby zajmujące się edukacją włączającą, obywatelską, ekologiczną. Jedni walczyli o odejście od oceniania, inni o interdyscyplinarne nauczania czy edukację globalną – mówią.

Czemu ruch NOoE powstał teraz? – Bo kolejne reformy doprowadziły nas do granic. Frustracja środowiska nie pozwala dłużej milczeć, a fatalna kondycja naszego zawodu, która jest konsekwencją błędu przynajmniej kilkunastu kluczowych elementów systemu, doprowadziła nas do ściany, przed którą krzyczymy – mówi M Korczyc.

NOoE z dnia na dzień zyskuje coraz większe poparcie rodziców.

Zobacz też: Czy strajk nauczycieli spowoduje chaos?

Tomasz Serafinowski, tata Zosi, Antosi i Wojtka:

Popieram ruch, popieram strajk. Mam troje dzieci w wieku szkolnym. Wszystkie zostały poszkodowane naprędce i niedbale przeprowadzoną reformą. Nauczyciele powinni zarabiać zdecydowanie więcej, bo od ich zaangażowania zależy poziom kształcenia naszych dzieci.

Akt trzeci: POLITYCZNA GRA NA CZAS

Kolejne rozmowy związkowców z minister edukacji narodowej nie przynoszą żadnych rezultatów. Na żądane przez ZNP 1000 złotych podwyżki dla każdego nauczyciela jest tylko jedna odpowiedź – nie ma pieniędzy w budżecie. Solidarność żąda dwóch podwyżek pensji – po 15 procent każda (jednej w 2019 roku, drugiej – rok później).

Związek Nauczycielstwa Polskiego, Forum Związków Zawodowych i oświatowa Solidarność postulują także większe nakłady na edukację z budżetu państwa, zmianę oceny pracy nauczycieli oraz zmianę ścieżki awansu zawodowego. Te znajdują zrozumienie.

Gremialnego krzyku nauczycieli, rodziców, związkowców, a nawet uczniów o natychmiastową dymisję Anny Zalewskiej nie słyszy nikt. Szkody, jakie polskiej szkole wyrządziła swoimi decyzjami, są niemal nieodwracalne, ale jak widać, dla rządzących są sukcesem. Na tyle dużym, że w nagrodę zamiast wilczego biletu z jednego z najważniejszych resortów otrzymuje propozycję pierwszego miejsca na listach Prawa i Sprawiedliwości do Europarlamentu. Dla nauczycieli to potwarz. Dołączają do nich rodzice, ludzie kultury, eksperci, politycy opozycji. Chcą, by została i posprzątała po sobie swój bałagan. Ogłoszona „piątka Kaczyńskiego” to dla nich większy policzek. Ciągle słyszą, że nie ma pieniędzy w budżecie, ale na „przedwyborcze rozdawnictwo” jest.

Sytuacja zaognia się na tyle, że do negocjacji rząd kieruje wicepremier Beatę Szydło. To ona ma ugasić pożar, który wznieciła Anna Zalewska. Negocjacje powoli nabierają innego charakte-ru. Strony stopniowo znajdują porozumienie, ale przeciągają się. MENwycofa się ze zmian w awansie zawodowym i systemie oceny pracy nauczyciela, a także z wpisania „na sztywno” dodatków dla stażystów i wychowawców do podstawy pensji. Nadal kwestią sporną pozostają podwyżki. Na ustępstwa idzie Solidarność, proponuje zamiast dwóch podwyżek, jedną – 10-procentową. Beata Szydło triumfuje, pokazując, że z Solidarnością można się porozumieć. W tym świetle nowa propozycja ZNP o 30-procentowej podwyżce pozostaje bez echa. Dziś strona rządowa ma przedstawić swój pomysł na podwyżki dla nauczycieli. Czy będzie lepszy niż kompromis zaproponowany przez ZNP?

Epilog: NADCHODZI STRAJK, ALE EGZAMINY MUSZĄ SIĘ ODBYĆ

Szkoły wysyłają do okręgowych komisji egzaminacyjnych informacje o tym, że ze względu na strajk nauczycieli nie będą mogły przeprowadzić u siebie egzaminów gimnazjalnych. Minister Zalewska – naprędce i nie do końca zgodnie z Kartą nauczyciela – wydaje rozporządzenie, pozwalające dyrektorom szkół na uzupełnienie składów komisji osobami, które mają kwalifikacje nauczycielskie, ale nie pracują w żadnej szkole czy innej placówce oświatowej.

Zobacz też: Strajk nauczycieli 2019: Protest już przesądzony. Czy egzaminy mogą być zagrożone?

W tym czasie słychać głosy, że szkoły próbują szukać rozwiązań, by jednak przeprowadzić egzaminy. Nauczyciele łamią się. Jedni dyrektorzy mówią o strajku rotacyjnym, inni szukają zastępstw wśród emerytowanych belfrów. Są i tacy, którzy – bez ogródek – nazywają kolegów łamistrajkami i mówią wprost: my nie przeprowadzimy egzaminów. My będziemy strajkować!

Uczniowie, którzy z powodu strajku nauczycieli nie przystąpią do egzaminów w pierwszym terminie – najprawdopodobniej – będą mogli napisać testy w terminie czerwcowym. Tylko czy strajk nauczycieli jest wypadkiem losowym ucznia?

Elżbieta Lachman, mama siedmiorga dzieci, redaktor portalu GminadlaRodziny.pl: Z okazji strajku przyznaję nauczycielom żółte kartki i po sto punktów ujemnych. Gimnazjaliści w Tarnowie Podgórnym usłyszeli kilkadziesiąt razy od swojej polonistki, że mają zapomnieć o realnym życiu, bo przed nimi testy. W związku z tym ich życiowe marzenia spisane na kartkach zostały przez nauczycielkę wrzucone do kosza na śmieci. Teraz, w przededniu najważniejszych w życiu egzaminów gimnazjaliści i uczniowie ósmych klas są wystawieni na niewyobrażalny stres. Czy pedagog, który powinien mieć na względzie dobro wychowanka, naprawdę myśli o skutkach porzucenia go w tak ważnym dla niego momencie? Uczeń nie jest partnerem, żeby rozumieć lub wspierać!

Ponadto w związku z różnymi zagrożeniami ze strony uczniów nauczyciele wywalczyli, że pracując w szkole, są funkcjonariuszami na służbie. Przysługuje im taka ochrona prawna jak funkcjonariuszom państwowym. Czy nikt nie powiedział nauczycielom, że wszystkie służby mają obowiązki na przykład taki, że nie mogą strajkować w strategicznych momentach? Dotyczy to sytuacji, w których zagrożone jest bezpieczeństwo obywateli. Nauczyciele chcą strajkować właśnie w takim momencie. Korzystają z praw funkcjonariusza państwowego bez respektowania najważniejszego obowiązku, który ten funkcjonariusz ma.

Zbigniew Talaga, wicekurator oświaty:

Dobro ucznia powinno być zawsze na pierwszym miejscu

. Spory dorosłych o finanse nie mogą wpływać na dzieci i młodzież. Zawód nauczyciela jest zawodem wyjątkowym, wymagającym i wiążącym się nierozerwalnie z etyką. Ze zrozumieniem podchodzę do oczekiwań nauczycieli dotyczących zwiększenia wynagrodzenia. Jednak konsekwencje strajku w czasie egzaminów gimnazjalnych i ósmoklasisty mogą być ogromne. Należy zauważyć, że wyniki egzaminów stanowią niezbędny element dalszej drogi edukacyjnej uczniów, są bowiem uwzględniane przy rekrutacji na kolejny etap kształcenia, zaś samo przystąpienie do egzaminu gimnazjalnego i ósmoklasisty to warunek ukończenia szkoły. Ponadto każdą akcję protestacyjną można zawiesić, przerwać, dlatego ufam, że podczas egzaminów wielkopolscy nauczyciele będą jak co roku z uczniami, nie zawiodą ich i nie narażą na dodatkowy, niepotrzebny stres.

Zobacz też: Poznań: Uczniowie poznańskiego liceum popierają protest nauczycieli. "Kuratorium próbuje nas zwodzić"

Jerzy Małecki, dyrektor Zespołu Szkół Łączności w Poznaniu: Jestem za strajkiem, ale jako dyrektor szkoły odpowiadam też za prawną stronę egzaminów. Dlatego w naszym gimnazjum egzaminy zostaną przeprowadzone mimo olbrzymiego dylematu

moralnego. Mojego i nauczycieli. Teraz toczy się walka o godność zawodu nauczyciela i przyszłość polskiej oświaty, a niestety pośrednio musi wziąć w tym udział młodzież, dlatego niektórzy z nauczycieli dokonali trudnego wyboru. Nie chcą zostawić wychowanków bez opieki osób im bliskich, czuwających na ich przygotowaniem do egzaminów przez trzy lata i będą pracować w zespołach. Przez cały czas czujemy wsparcie rodziców i uczniów, a tych ostatnich nie chcemy zawieść.

Dr Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej:

Egzaminy gimnazjalne i egzaminy ósmoklasistów muszą się odbyć zgodnie z ustalonym harmonogramem, ponieważ nie ma żadnej podstawy prawnej, by móc je zawieść, odwołać czy przełożyć. Dlatego 10 kwietnia rozpocznie się egzamin gimnazjalny.

Katarzyna Sklepik, Magdalena Baranowska-Szczepańska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.