Strajk rodziców: Na znak protestu planują nie posłać dzieci do szkoły
Zamiast zajęć matematyki czy języka polskiego rodzice zamierzają dać dzieciom lekcję demokracji. W ramach protestu w piątek nie pójdą do szkoły.
Poznańscy rodzice włączają się do ogólnopolskiej akcji przeciwko planowanej reformie edukacji. Na znak protestu, w piątek - 10 marca - część z nich nie pośle dzieci do szkoły.
Podobną akcję miesiąc temu przeprowadzili już m.in. mieszkańcy Gdańska i Zielonej Góry. W tym pierwszym do szkoły nie poszedł co 10 uczeń. W stolicy województwa lubelskiego były szkoły, gdzie na lekcjach nie pojawiło się 50 proc. dzieci i takie, w których w domu zostało 20 proc. z nich. W piątek okaże się, jak bardzo zdeterminowani są poznańscy rodzice.
- Zachęcamy do wzięcia udziału w akcji. Tak naprawdę jest to jednak indywidualna decyzja rodziców. Ci, którzy uznają, że protest jest zasadny, zapewne nie poślą dzieci do szkoły. Dziś trudno powiedzieć, ilu ich będzie
- przyznaje Paulina Suszka z Poznańskiego Forum Rodziców i Rad Rodziców. Jej dziecko, które uczy się teraz w pierwszej klasie gimnazjum, na pewno nie pójdzie w piątek na lekcje. Nie będzie to jednak dla niego czas stracony.
- Odwiedzimy razem Muzeum Narodowe - mówi Paulina Suszka. Jak tłumaczy, słyszała już krytyczne głosy na temat strajku, ale się z nimi nie zgadza.
"Nic nie upoważnia ministrów do rewolucji w szkolnictwie":
Źródło: TVN24
- Zarzuca się nam, że angażujemy dzieci w politykę, ale one już zostały wciągnięte w rozgrywki, które z edukacją nie mają nic wspólnego - wyjaśnia Paulina Suszka. - Dla rządzących liczy się tylko kalendarz wyborczy. Chcemy pokazać dzieciom, że nie trzeba godzić się na wszystko, co proponują politycy.
Do szkoły nie pójdzie też w piątek ośmioletnia Iga. Dziewczynka będzie towarzyszyć mamie w pracy w wydawnictwie. Pomoże jej pakować materiały promocyjne dla szkolnych bibliotek.
- Moja córka jest świadoma, dlaczego nie idzie tego dnia do szkoły - mówi Eliza Wandtke, mama Igi. Sama jest przeciwniczką „deformy” - jak nazywa planowane zmiany w edukacji. Nie popiera cofania się szkoły do czasów PRL-u oraz tempa wprowadzanych zmian.
- Iga odczuje te zmiany, podobnie jak inne dzieci. Nie pójdzie do fajnego gimnazjum. Możliwe, że będzie się uczyć w trybie dwuzmianowym - wylicza Eliza Wandtke. Dlatego bierze udział w różnych inicjatywach, zbiera też podpisy pod referendum w sprawie reformy oświaty. Córka jej w tym towarzyszy. - Być może nasze działania nie odniosą skutku, ale jeśli nic nie zrobimy, będziemy tego żałować - stwierdza.
- Ta reforma jest na razie tylko na papierze. W praktyce nie weszła jeszcze w życie. Dopóki tak się nie stanie, można coś jeszcze zdziałać - uważa Paulina Suszka.
Informacji na temat skali piątkowego protestu nie mają na razie dyrektorzy poznańskich szkół. - Żaden z rodziców nie sygnalizował mi, że dziecka nie będzie tego dnia w szkole - przyznaje Jolanta Zielińska-Wachowiak, dyrektorka Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 1. Dodaje, że to właśnie rodzic usprawiedliwia nieobecność dziecka. Nie musi nawet podawać powodów.
- Szkoła na pewno będzie funkcjonować normalnie. Nauczyciele i tak będą obecni, bez względu na to, ile będzie dzieci - tłumaczy dyrektorka zespołu.
- Rodzice maja prawo decydować o przyszłości swojego dziecka. Jak na razie nie słyszałem jednak, aby któryś z nich miał włączyć się do protestu - przyznaje Sławomir Eliks, dyrektor Gimnazjum nr 56.
Do premier Beaty Szydło trafił już list z postulatami strajkowymi. Rodzice domagają się w nim: natychmiastowego wstrzymania reformy edukacji, rzetelnej diagnozy potrzeb oświatowych, prawdziwych konsultacji społecznych, starannego przygotowania podstaw programowych, zwiększenia nakładów finansowych na oświatę i wpływu rodziców na funkcjonowanie szkół, a także działań na rzecz wyrównywania szans edukacyjnych. Protestujący informują, że chcą szkoły bezpiecznej, wolnej od dyskryminacji, uczącej współpracy, kreatywności i samodzielnego myślenia.
Jeśli piątkowy strajk nie przyniesie efektów, to rodzice podejmą kolejne działania. 25 marca ma odbyć się protest pod siedzibą MEN w Warszawie, a 22 kwietnia manifestacje w miastach wojewódzkich. Rodzice biorą też pod uwagę, że nie będą posyłać dzieci do szkół 10 dnia każdego miesiąca - aż do końca roku szkolnego.