Strażniczki tradycji nie boją się kulinarnych nowości
Święta Wielkanocne u pań ze Stowarzyszenia Koło Gospodyń Wiejskich „Pełna Chata” w Szczepanowicach pachną pysznymi ciastami i żurkiem.
Kiedy w Szczepanowicach potrzebna jest pomoc w przygotowaniu posiłków, przedstawienia teatralnego albo innej akcji, nigdy nie odmawiają. Na bok odstawiają swoje codzienne obowiązki i praktycznie w jednej chwili są gotowe do działania. Ich siłą jest młodość i głowa pełna pomysłów.
- Średnia wieku w naszej grupie to około 40 lat. Nie wstydzimy się tradycji i pokazujemy, że pań z kół gospodyń wiejskich nie należy kojarzyć ze starymi babciami z różańcem w ręku i chusteczką na głowie, tylko kobietami które chodzą do pracy i chcą też coś zrobić dla mieszkańców - podkreśla Barbara Kłósek, prezes Stowarzyszenia Koło Gospodyń Wiejskich „Pełna Chata”.
Panie na co dzień są m.in. sekretarkami, sprzedawczyniami lub po prostu opiekują się swoimi dziećmi. W domu przyjmują rolę strażniczek tradycji, które nie zamykają się na nowości zarówno w kuchni, jak i w życiu.
Przygotowania do świąt rozpoczynają z chwilą Wielkiego Postu. Wtedy spotykają się i robią palmę wielkanocną . W tym roku ponad 11-metrowe drzewko zostało przyozdobione bukszpanem i własnoręcznie wykonanymi z bibuły krokusami.
Kulinarne przygotowania do Wielkanocy zaczynają od planowania i zaopatrzenia się w odpowiednie produkty na świąteczny stół. - Kupujemy je od rolników, oczywiście nie unikamy też sklepów - uśmiecha się Barbara Kłósek.
Na wielkanocnym śniadaniu w ich domach nie może zabraknąć tradycyjnych potraw. Są nadziewane jajka, chrzan, żurek z kiełbasą, babka, sernik i mazurek. - Ten ostatni placek ma 40-letnią tradycję i zawsze wychodzi tak samo pyszny- podkreśla Mariola Przydział.
Recepturę na ciasto zdobyła dawno temu jej mama na jednym z kursów kulinarnych organizowanych we wsi. Od tamtej pory się z nią nie rozstaje.
Przepisy na pyszne potrawy panie mają nie tylko od swoich bliskich, chętnie się też nimi wymieniają oraz przekazują swoim dzieciom, by one też kiedyś nie zapomniały o regionalnych smakach.
- Barszcz biały w mojej rodzinie ma wieloletnią tradycję. Robiła go babcia mojego męża na serwatce i wywarze z boczku. Przygotowanie zajmuje około godziny - mówi Katarzyna Stec.
Skarbnicą są zeszyty z ręcznie zapisanymi przepisami. - Ja taki mam po mamie. Choć jest już zniszczony, to często z niego korzystam - mówi Małgorzata Zapart. Panie, mimo przywiązania do tradycji, lubią też eksperymentować w kuchni i ciągle coś udoskonalać. Chętnie sięgają do internetu po przepisy. - Przygotowujemy pasty do jajek z szynką, tuńczykiem i awokado. U mnie w rodzinie furorę robi pasztet z cukinii i selera - podkreśla Aneta Prusak.
Paniom, które nie mają zbyt wiele czasu, by przygotować wystawne świąteczne śniadanie, członkinie KGW polecają jajka faszerowane szynką i majonezem. Potrzeba 25 dag szynki, 4 jajka, 2 łyżki śmietany, sól, pieprz. Ugotowane jajka kroimy na pół, wyciągamy żółtko, które mielimy razem z szynką. Następnie dodajemy przyprawy. Połówki jajek nadziewamy, układamy farszem do spodu na półmisku i zalewamy całość majonezem.
Obok tradycji kulinarnych, w domach pań z Koła Gospodyń Wiejskich nie zapomina się o wielkanocnych zwyczajach. Świąteczny wystrój stołu to również ich zasługa, bowiem własnoręcznie wykonują ozdoby. Są to przeróżne stroiki, pisanki, baranki - którymi równie chętnie obdarowują innych. Do świątecznych przygotowań angażują całą rodzinę.
- Ja na przykład kolorowe pisanki przygotowuję w piątek razem z dziećmi, a później wkładamy je do koszyczka i w sobotę idziemy poświęcić razem z innymi smakołykami - mówi Barbara Kłósek .
Katarzyna Stec razem z dziećmi do święcenia niesie aż trzy koszyczki. - Obowiązkowo każdy w środku ma baranka, kiełbaskę oraz własnoręcznie malowane jajka - podkreśla.
Panie z „Pełnej Chaty” nie zapominają o Lanym Poniedziałku. Aneta Prusak wstaje najwcześniej i kiedy jej najbliżsi śpią, nalewa ciepłej wody do kubeczka, by ich oblać. Tę tradycję wyniosła z rodzinnego domu. - Mój tata do dzisiaj, kiedy przyjeżdżamy na święta, nie wyobraża sobie, żeby nie oblać nas wodą. Obowiązkowe bierzemy ze sobą ubrania na zmianę - uśmiecha się pani Aneta.