Striptiz znika ze Starego Miasta
Są już pierwsze efekty walki władz Poznania z klubami ze striptizem, które od lat działają w obrębie Starego Miasta. Miejska spółka wypowiedziała umowę najmu jednemu z klubów go-go.
Są już pierwsze efekty walki władz Poznania z klubami ze striptizem, które od lat działają w obrębie Starego Miasta. Jak się dowiedzieliśmy Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych wypowiedział umowę jednemu z nich, funkcjonującemu przy ul. 27 grudnia. Jako pierwsi pisaliśmy w październiku, że z jednej strony prezydent oraz urzędnicy zapowiadali wytoczenie procesów właścicielowi dwóch lokali, dawniej znanych jako Cocomo, z drugiej tolerowali funkcjonowanie klubu o podobnym profilu w miejskim lokalu.
- Umowa z firmą prowadzącą klub została podpisana w 2012 r., jeszcze za Ryszarda Grobelnego. Choć klub nie zatrudniał kobiet nagabujących przechodniów i nie sprawiał problemów, to wizerunkowo bardzo źle wyglądało i mogło zostać odczytane jako hipokryzja
- przyznaje jeden z urzędników.
Z naszych informacji wynika, że w tej sprawie na miejską spółkę mocno naciskał wiceprezydent Mariusz Wiśniewski, wsparty przez Jacka Jaśkowiaka, którzy wcześniej nie wiedzieli o działaniu klubu w miejskim lokalu użytkowym. Bardziej sceptyczny był w tej kwestii kolejny z zastępców prezydenta, Tomasz Lewandowski, który z kolei uważał, że wypowiadanie umowy właścicielowi klubu przed rewitalizacją okolic ul. Św. Marcina nie będzie sensowne.
- W tej chwili biegnie już okres wypowiedzenia. Klub powinien się wynieść z lokalu do końca marca
- informuje Magdalena Gościńska, rzecznik ZKZL.
Z tego faktu zadowolenia nie ukrywają przedstawiciele Rady Osiedla Stare Miasto, którzy jeszcze w marcu wydali negatywną opinię dotyczącą sprzedaży alkoholu w klubie.
- Dobrze się stało, że w końcu ktoś zareagował - podkreśla Maria Sokolnicka-Guzek. I dodaje: Jeśli ktoś ma ochotę prowadzić taki biznes, powinien wynajmować lokal na rynku komercyjnym, a nie od miasta. Liczę, że uda się sprawę go-go rozwiązać także na Starym Rynku.
Stary Rynek w Poznaniu
Źródło: gloswielkopolski.pl
- Byłoby to dziwne gdybyśmy sankcjonowali istnienie tego klubu w miejskim lokalu. Owszem, co do lokalizacji nie rzucał się w oczy, nie było skarg sąsiadów, ale w tym przypadku ważne są zasady - komentuje Mariusz Wiśniewski.
Co ciekawe lokal ze striptizem mieszczący się przy ul. 27 grudnia nie jest jedynym, który się wyprowadzi z dotychczas zajmowanego miejsca. Podobnie stało się z funkcjonującym przy ul. Wronieckiej. To zdaniem naszego rozmówcy efekt presji jaką urząd starał się wywrzeć przy pomocy wykopów, które wykonano w listopadzie u wylotu ulic Szkolnej, Wrocławskiej, Wronieckiej oraz Zamkowej, czyli w miejscach, gdzie działają kluby. Oficjalnie miały one na celu inwentaryzację infrastruktury podziemnej.
- To była oczywiście forma dialogu z prywatnymi właścicielami kamienic. Jak widać skuteczna, skoro właściciel z Wronieckiej, nie chcąc toczyć wojen, najprawdopodobniej ma już nowego najemcę
- mówi urzędnik.
Próba pozbycia się lokali ze striptizem, co wiadomo już od połowy listopada, przeniesie się także do sądu. Pozew do poznańskiego Sądu Okręgowego przeciw pięciu firmom prowadzącym na Starym Mieście cztery kluby go-go złożyli wtedy miejscy prawnicy. Dotyczy on ochrony dóbr osobistych, a miasto domaga się w nim przede wszystkim zaprzestania prowadzenia tego typu działalności na Starym Rynku i w jego okolicach.
- Jeszcze czekamy na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy - informuje M. Wiśniewski.