Studniówka rządu - zamiast poloneza, są pląsy. Obietnice premier na pierwsze 100 dni
Z pięciu kluczowych obietnic wyborczych rząd Beaty Szydło zrealizował zaledwie jedną. A obiecywał załatwić resztę w zaledwie sto dni.
- W tym tygodniu rząd obchodzi studniówkę - mówi pół żartem, pół serio politolog UMK prof. Tadeusz Godlewski - ale to, co tańczą członkowie gabinetu Beaty Szydło, to chyba nie jest polonez. Raczej jakieś chaotyczne podskoki.
Obiecanki na przyszłość
Mimo to w grudniu ubiegłego roku gabinet premier Beaty Szydło popierało 30 procent Polaków, a 35 procent to jego przeciwnicy. Z robionych w ubiegłym tygodniu badań CBOS wynika jednak, że zwolenników obecnej Rady Ministrów było więcej o pięć procent, natomiast zmalała liczba przeciwników rządu.
Może to zaskakiwać w kontekście pięciu wielkich obietnic, które miały być zrealizowane właśnie w pierwszych stu dniach pracy gabinetu Beaty Szydło. Spełniona została tylko jedna - 500 złotych na drugie i kolejne dziecko. - Nie znamy jeszcze konsekwencji finansowych tej ustawy - wyjaśnia prof. Godlewski. - Może dlatego, że była to obietnica polityczna, która musiała zostać spełniona bez względu na koszty.
Natomiast pozostałe zapowiedzi premier Beata Szydło i minister finansów Mateusz Morawiecki odsuwają w czasie, tłumacząc się dosyć niewiarygodnie.
O reformie emerytalnej (polegającej na przywróceniu 60-letniego progu wiekowego dla kobiet i 65-letniego dla mężczyzn) rząd mówi niewiele. Kilka dni temu Mateusz Morawiecki, minister finansów, powiedział, że przywrócenie wieku emerytalnego „ będzie generowało dodatkowe koszty dla budżetu”. W jakiej wysokości? Tego nie powiedział. Zapowiedział za to, że przywrócenie wieku emerytalnego szybko nie nastąpi.
Nie udało się też rządowi spełnić kolejnej obietnicy - bezpłatnych leków dla seniorów powyżej 75 roku życia. Z obawy o matactwa pacjentów. A poza tym - jak powiedział minister Henryk Kowalczyk - „w kampanii wyborczej mówi się czasami skrótami” .
Mimo zapowiedzi Beaty Szydło, że w ciągu stu pierwszych dni rząd podwyższy do 8 tys. złotych kwotę wolną od podatku, w sprawie zapanowała cisza. Jak twierdzą finansiści - także realizacja tej obietnicy kosztowałaby budżet przynajmniej kilkanaście miliardów rocznie.
Wideo: B. Szydło o 100 dniach rządu: Daliśmy radę i damy radę w następnych miesiącach
Źródło: TVN24/x-news
Dlaczego? Wina opozycji
- To bardzo pracowite sto dni! - mówi z dumą posłanka PiS Anna Sobecka. - 500 złotych na drugie dziecko to największy sukces rządu.
A pozostałe obietnice? Posłanka Sobecka nie ma wątpliwości, że w tej sprawie opozycja powinna się uderzyć w piersi: - To, co oni zgotowali ekipie rządzącej, jest przyczyną opóźnień. Mam na myśli te tłumaczenia pani premier w Parlamencie Europejskim. To bardzo wyczerpuje siły rządu i niepotrzebnie zajmuje czas. Poza tym bunt opozycji, jakoby w Polsce ucierpiała demokracja - to wszystko sprawiło, że rząd zajmował się tematami zastępczymi.
Nie weszła w życie zapowiadana minimalna stawka godzinowa - projekt wprowadzenia obowiązkowego wynagrodzenia na poziomie co najmniej 12 zł za godzinę pracy czeka na rozpatrzenie.
Proszący o anonimowość („niech nie gadają, że się mszczę”) były członek kujawsko-pomorskiego PiS, z zawodu ekonomista, obawia się o stan budżetu pod koniec tego roku: - Przecież to szaleństwo! Wszy-stkie dotychczasowe ustawy są albo polityczne, albo polegają na rozdawaniu pieniędzy. A gdzie w tym gospodarka? Ten błąd się zemści na nas i prezesie Kaczyńskim.
Do listy kolejnych niezrealizowanych zobowiązań należy pomoc frankowiczom. Beata Szydło mówiła tuż przed wyborami, że od razu po zwycięstwie PiS złoży projekt rządowy, niezależnie od projektu prezydenckiego. I nadal nic nie wiadomo.
Tomasz Lenz, lider kujawsko-pomorskiej Platformy, sugeruje, że lepiej w ogóle nie realizować pozostałych obietnic, bo tego budżet nie wytrzyma.
Polak, Węgier?
Pytany o aktywną politykę zagraniczną rządu odpowiada bez wahania: - To, że zawodnik dużo biega na boisku wcale nie dowodzi, iż jest skuteczny. Rząd odwrócił się plecami do Niemiec, naszego najważniejszego partnera gospodarczego. I nawiązał bardzo bliskie stosunki z Wielką Brytanią, która może wkrótce zostać poza Unią. Pozostaną nam partnerskie stosunki z Węgrami, państwem trzecioligowym.
Jeśli dodać do tego ogromny bałagan z opodatkowaniem handlu, banków i fatalne noty zagranicznych agencji ratingowych oraz ciągle nierozwiązany konflikt w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, trudno nie przyznać racji prof. Godlewskiemu, że studniówkowy polonez to nie był.