Świat cyfrowy dosłownie ryje mózg: na poziomie fizjologicznym i morfologicznym - mówi Anna Kucharska-Zygmunt, psycholog
Wystarczy tylko delikatnie dotknąć ekranu. W wirtualnym świecie zawsze można znaleźć coś nowego, a możliwości są nieograniczone. - Smartfon to dla dziecka brama do zaczarowanego świata, w którym wszystko wygląda ciekawiej, atrakcyjniej, inaczej niż w rzeczywistości - mówi Anna Kucharska-Zygmunt, psycholog.
Używanie telefonów komórkowych w szkołach zostało zakazane m.in. we Francji, Włoszech, Grecji, Portugalii czy w Chinach. Wprowadzający takie regulacje jako powody podają problemy z koncentracją na lekcjach, uzależnienie od internetu oraz negatywny wpływ używania telefonów przez uczniów na relacje społeczne. Czy w Polsce taki zakaz również byłby potrzebny?
Uważam, że tak. Chodzi o zdrowie i rozwój naszych dzieci.
Technologie stosowane w nadmiarze szkodzą, a nie edukują. Działają odwrotnie - mają uczyć, a uwsteczniają. Powodują dekoncentrację, rozproszenie, brak zaangażowania w relacje między sobą w świecie realnym czy nadmierne pobudzenie.
To tylko kilka z widocznych zmian w zachowaniach, które mają bezpośredni wpływ na wyniki w nauce, a tym samym na samoocenę. Z troski o najmłodszych w niektórych krajach parlamentarzyści zaproponowali zmianę prawa nie po to, aby zanegować proces cyfryzacji, ale po to, aby chronić dzieci. Jeszcze się zdarza, że ktoś publicznie opowiada, jak to za pomocą technologii najmłodsi robią postępy w nauce, jak to ich kapitalnie rozwija. Kłopot w tym, że jest odwrotnie. W rezultacie rodzice łapią się za głowy i zastanawiają się, dlaczego ich dziecko jest rozkojarzone, dlaczego nie potrafi pisać, dlaczego tak wolno czyta, dlaczego w szkole jest mu tak trudno. Coraz więcej rodziców i nauczycieli orientuje się, że świat cyfrowy to czarna dziura, która wciąga nasze dzieci.
Z czego wynikają te problemy?
W jednej publikacji przeczytałam, że my jako gatunek homo sapiens jesteśmy na świecie mniej więcej od dziesięciu tysięcy generacji. Dopiero od ośmiu pokoleń powszechna jest elektryczność czy samochody, a komputer - od trzech.
Współcześnie mamy do czynienia z pierwszą generacją, która nie będzie znała świata bez smartfona czy mediów społecznościowych. Jednak nasz mózg nadal jest zaprogramowany do polowania, zbierania, kontaktu z przyrodą i życia w rytmie natury.
Dziesięć tysięcy generacji naszej wewnątrzgatunkowej ewolucji sprawiło, że najlepiej się orientujemy w środowisku naturalnym. Nasz mózg nie jest stworzony do hiperstymulacji wizualnej, jaka płynie z technologii cyfrowej. Działa dość prymitywnie - nie odróżnia bodźców realnych od fikcyjnych.
Dotyczy to wszystkich, niezależnie od wieku?
Tak, ale dzieci i młodzież są bardziej narażone na wpływ nowoczesnych technologii, ponieważ ich mózgi dopiero się rozwijają. Proces rozwoju i dojrzewania płatów czołowych mózgu kończy się dopiero przed trzydziestką, stąd zalecana jest daleko idąca ostrożność w korzystaniu ze świata cyfrowego.
Im dziecko jest młodsze, tym bardziej bezbronne neurologicznie. Brak mu krytycznego myślenia i podejmowania decyzji z uwzględnieniem możliwych dalekosiężnych skutków. Dzieci nie są w stanie o tym pomyśleć i odmówić sobie tego, co oferuje cyfrowy świat.
Najbardziej rozwijające dla nich jest doświadczanie świata wszystkimi zmysłami - zobaczyć, poczuć, usłyszeć, dotknąć - to jest wartość! Trzeba więc rozwijać u najmłodszych zainteresowania muzyczne, plastyczne, rękodzielnicze, sportowe. Doceniać kreatywność i pomysłowość, z których płynie prawdziwa satysfakcja dla twórcy. Nawyki spędzania czasu na wszelkich aktywnościach artystycznych, sportowych czy towarzyskich są tym, co może być czynnikiem chroniącym przed pogrążaniem się w cyfrowym świecie. To wymaga także od opiekunów zaangażowania i wysiłku do tworzenia przestrzeni do takich aktywności dzieciom, ale warto - i dorośli, i dzieci na tym skorzystają.
Na ile wysokie nasycenie życia codziennego technologią: korzystanie z komputerów, tabletów, komórek, telewizji, gier - oddziałuje na nas? Jaki ma wpływ na rozwój dzieci?
Jako główne problemy, z którymi mierzy się „pokolenie cyfrowe”, wymienia się kłopoty zdrowotne: krótkowzroczność, wady postawy, zaburzenia psychiczne, apatię i pogarszanie umiejętności skupienia, wynikające z przebodźcowania i ciągłej ekspozycji na nowe treści i wrażenia, a także osłabienie relacji w świecie offline. Relacje interpersonalne przenoszone są w sferę wirtualną, w której kultura i system wartości są rozmyte, co ułatwia eskalację zjawiska cyberprzemocy. Wskazuje się również na obniżenie jakości relacji wewnątrzrodzinnych, osłabienie spójności społecznej i degradację autorytetów.
Korzystające z ekranów i cyfrowej technologii informacyjnej dzieci słabiej uczą się pisania ręcznego, ortografii, liczenia w pamięci czy orientacji na mapie. Pojawia się problem z empatią, patrzeniem na sprawy z różnych punktów widzenia.
Warto zauważyć, że to wszystko dzieje się jednocześnie. Jednocześnie świat cyfrowy został masowo udostępniony, jednocześnie toczą się badania mówiące o jego wpływie na nasz mózg i jednocześnie my, jako rodzice, musimy wprowadzać nawyki higieny cyfrowej, które pozwolą korzystać z technologicznych narzędzi z pożytkiem, a nie ze szkodą. Zgodnie z najnowszą wiedzą musimy tworzyć „instrukcje obsługi” i „przepisy BHP”, które pozwolą bezpiecznie wykorzystywać możliwości nowych technologii.
Co możemy zrobić dla własnych dzieci, aby uchronić je przed tym, co złego niesie cyfrowy świat?
Powiedziałam już o kształtowaniu od dziecka nawyków podejmowania aktywności w realnym świecie, niosących satysfakcję i radość. Jako „zwierzę społeczne” człowiek jak tlenu potrzebuje relacji z innymi ludźmi - dbajmy więc o te relacje. Zajmujmy się tym, co nas interesuje, szukając innych, dla których dana aktywność też jest atrakcyjna: niech nasze dzieci mają kolegów nie tylko z klasy, ale też z drużyny sportowej, kółka plastycznego, oazy, chóru, niech poznają rówieśników z rodziny, sąsiedztwa czy dzieci naszych znajomych. Im więcej tych miniśrodowisk, w których się dziecko porusza, tym więcej okazji do trafienia na pokrewną duszę, prawdziwego przyjaciela.
Dawajmy dzieciom wiedzę o mechanizmach oddziaływania świata cyfrowego na człowieka, aby rozumiały, skąd biorą się ograniczenia, na które chcemy się z nimi umówić. Planujmy czas, jaki chcemy poświęcić na korzystanie z urządzeń i przestrzenie, do których technologia nie ma wstępu, na przykład posiłki, spotkania rodzinne i koleżeńskie, sypialnia.
Zachęcam do korzystania z czasomierza i włączania go dziecku, aby miało świadomość upływającego czasu, na przykład teraz 20 minut czytania lektury. Jednocześnie trzeba mieć świadomość, że nie wystarczy tylko wprowadzić zasady czy limitu czasu na korzystanie z elektroniki, ale także ich przestrzegać. Pomaga dobry przykład rodziców, którzy sami racjonalnie korzystają z technologii, dostrzegają problem i rozmawiają o tym z dziećmi. Wielu dorosłych spędza zbyt dużo godzin ze smartfonem w dłoni i nie jest to wyłącznie czas poświęcony na pracę zawodową. Dzieci to widzą, smartfon urasta do atrybutu świadczącego o dorosłości, jego posiadanie nobilituje i staje się przedmiotem marzeń.
Jak sobie radzić z presją otoczenia? Z tym, że wszyscy rówieśnicy posiadają smartfon?
Mamy dwa wyjścia. Albo uznamy, że takie jest życie i nic nie da się zrobić, albo zaczniemy działać i mówić o tym, że smartfon zasadniczo nie jest dla dzieci.
Szukajmy myślących podobnie, budujmy świadomość osób z otoczenia, wspólnie pokazujmy dzieciom, że można inaczej. Korzystajmy z programów kontroli rodzicielskiej, które między innymi ograniczają czas spędzany przez dziecko przed ekranem, a także możliwość instalowania aplikacji.
Odcięcie się od cyfrowego świata działa, jeśli czas naszych dzieci wypełnimy konkretnymi, ciekawymi zajęciami. Długofalowym zadaniem powinna być zmiana kultury w Polsce. Chodzi o to, aby normą było nieposiadanie smartfona przez dziecko i aby brak takiego smartfona nie powodował wykluczenia dziecka z grupy. Zwłaszcza że zaburzeń przybywa i lista chorób cywilizacyjnych się wydłuża.
Poda pani przykłady?
Istnieje związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy intensywnym życiem cyfrowym a niechęcią do podejmowania wysiłku życia w świecie realnym. Świat cyfrowy jest bardziej kolorowy, dynamiczny, interesujący, pobudzający, atrakcyjny. Ułatwia alienację i wycofanie. Jest też wygodny. Stąd niechęć do innych prozaicznych czynności czy stosowania się do obowiązujących reguł. Gry, lajki, komentarze, krótkie filmiki, korzystanie z różnych aplikacji - wszystko to powoduje szybki wyrzut dopaminy, czyli jednego z tak zwanych hormonów przyjemności. Aby przyrządzić posiłek, musimy coś kupić, przynieść do domu i ugotować, słowem wykonać cały szereg czynności, za który spotyka nas nagroda w postaci smacznego obiadu i… dopaminy. W świecie cyfrowym mamy ją za darmo, wystarczy przeciągnąć palcem po ekranie. Jednak zbyt wysoki poziom dopaminy sprawia, że nasz mózg broni się przed jej zalewem i zanikają receptory odbioru dopaminy. Jest takie kolokwialne powiedzenie, że coś nam ryje mózg.
Można powiedzieć, że świat cyfrowy dosłownie ryje mózg: na poziomie fizjologicznym i morfologicznym. Efekt jest taki jak w każdym uzależnieniu: żeby uzyskać przyjemność, muszę mieć coraz więcej używki, w tym przypadku dłużej grać, dłużej być online.
Kiedy idziemy na wycieczkę w góry, podejmujemy trud wspinania się, a w nagrodę możemy podziwiać piękne widoki. Wysiłek, który trzeba było włożyć, aby otrzymać pewną ilość dopaminy, jest jednak niewspółmiernie wysoki w porównaniu z tym, co można dostać przez kontakt z mediami cyfrowymi. W związku z czym młodzież przestaje się cieszyć z aktywności, nawet jeśli do tej pory sprawiała jej przyjemność, ponieważ bilans zysków i strat się nie kalkuluje. Lepiej nie ruszać się sprzed ekranu, niż iść na wycieczkę. Użytkownicy smartfonów przyzwyczajają się do łatwego i szybkiego poczucia przyjemności. Łatwo uzależnić się od tego stanu euforii. Smartfon daje szybką przyjemność i zawsze jest w zasięgu ręki. Drugą ważną kwestią jest przebodźcowanie i związana z nim reakcja na wydarzenia nagłe i niespodziewane, czyli odruch orientacyjny. To odruch, który ma nas chronić przed zagrożeniami, tymczasem elektronika aktywuje go choćby poprzez dźwięki powiadomień. Uaktywnieniu tego odruchu towarzyszy uwalnianie porcji adrenaliny, która ma nas wprowadzić w stan „walcz lub uciekaj”. Wiąże się ze wzrostem ciśnienia krwi, mechanizmem stresowym - powoduje stan permanentnego funkcjonowania w stanie podwyższonego napięcia i zmęczenia układu nerwowego.
Brzmi to bardzo poważnie.
Zbyt długie i częste korzystanie z urządzeń cyfrowych może także powodować rozregulowanie zegara biologicznego. Źródła podają, że 62 procent młodzieży cierpi z powodu zaburzeń snu. Coraz młodsi ludzie mają trudności z zasypianiem, bywa, że wielokrotnie wybudzają się w nocy, nie wysypiają się z powodu niskiej jakości snu. A kiedy nastolatki nie mogą zasnąć, sięgają po telefon, co potęguje problem. Błękitne światło ekranu powoduje zaburzenia wydzielania melatoniny, czyli hormonu snu. Melatonina ma związek z serotoniną - hormonem odpowiedzialnym za socjalizację, stałość nastrojów, poczucie dobrostanu, radzenie sobie ze stresem, stabilność i odporność. Tymczasem technologie są dostępne dla coraz młodszych dzieci.
Niektórzy rodzice nawet 2-3-latkom wyświetlają bajki i wciskają smartfona przed nos. Próba uspokojenia malucha za pomocą bajki w smartfonie tylko chwilowo go wyciszy, bywa, że, po wyłączeniu kreskówki staje się on jeszcze bardziej pobudzony.
Dziecko, oglądając bajkę w smartfonie, wydaje się skupione, ale rodzice nie wiedzą, jakie mechanizmy neurobiologiczne zachodzą w tym momencie.
Jeszcze inne zagrożenia związane są treściami, z jakimi można się zetknąć w internecie. Z problemem wpływu na psychikę młodych ludzi wykreowanego, idealnego świata z mediów społecznościowych. W social mediach ludzie najczęściej dzielą się swoimi sukcesami, ciekawymi wydarzeniami, wyjazdami, a wszystko pokazane jest przez upiększające filtry, niczym przez różowe okulary. To idealny świat nierealnych osób. Po zbyt długim przebywaniu w takim idealnym świecie zderzenie ze światem realnym może powodować obniżenie poczucia własnej wartości czy negatywne postrzeganie własnego ciała. Dotyczy to szczególnie dziewczynek w wieku nastoletnim, które patrząc w sieci na idealne sylwetki modelek, mogą się zmagać z brakiem akceptacji własnego wyglądu, co prowadzi do problemów z samoakceptacją.
Są też dobre przykłady. W szkole mojej córki uczniowie i uczennice mogą trzymać telefony w plecakach, ale nie wolno im włączać urządzeń na terenie szkoły podczas lekcji ani podczas przerw. Zakaz obowiązuje również w czasie wycieczek szkolnych.
I to jest słuszna droga. W niektórych szkołach wprowadzane są również przerwy sensoryczne. Między lekcjami dzieci grają w piłkarzyki, tańczą w sali gimnastycznej, biegają i rozmawiają ze sobą. Czy to jest panaceum na wszystkie bolączki? Pewnie nie. Już wiadomo, że łatwo nie będzie, jednak jest o co powalczyć. To są nasze dzieci. Nie możemy dopuścić do tego, by stały się narzędziami swoich narzędzi.
Jak zatem nauczyć dzieci mądrego korzystania z urządzeń elektronicznych?
Pierwszą ważną kwestią jest odroczenie zakupu smartfona. Na konferencji „Uwaga! Smartfon”, która odbyła się w Krakowie 4 kwietnia, opisywano kompetencje, które powinien wykształcić człowiek, zanim uzyska dostęp do internetu czy smartfona. Są to: po pierwsze - umiejętność utrzymania skupionej uwagi i koncentrowanie się bez łatwego rozpraszania, po drugie - powściągliwość, samokontrola i umiejętność powstrzymywania się tak, aby potrafić opóźnić zaspokojenie własnych potrzeb oraz kontrolować impulsy. Po trzecie - umiejętność rozróżnienia, jakie informacje mogą być upubliczniane czy rozpowszechniane, a jakie należy zachować w sferze prywatnej, zaliczamy tu także posiadanie poczucia intymności i dyskrecję. I po czwarte - wykształcone kryteria istotności tak, żeby potrafić rozpoznać, co jest ważne i znaczące, a co nie jest. I wreszcie po piąte - wrażliwość, żeby móc odbierać piękno i cieszyć się nim w realnym świecie. Wydaje się, że o takim poziomie świadomości możemy mówić nie wcześniej niż około trzynastego roku życia i to wtedy, gdy celowo pomagamy dziecku w nabyciu tych kompetencji. Tak więc z zakupem smartfona dla dziecka nie warto się spieszyć. Można zastanowić się nad podarowaniem mu telefonu z klawiszami, który nie będzie podłączony do internetu, ewentualnie wspólnego, rodzinnego smartfona, który będzie używany wyłącznie w domu, pod opieką rodzica. Jeśli dziecko ma już smartfon, ważne jest wdrożenie pewnych zasad korzystania z niego. Na pewno dziecko nie powinno mieć go w pokoju, kiedy śpi.
Powinniśmy zadbać o ustalenie pewnych granic. Wprowadzić czas, w którym wyłączamy przepływ danych lub chociaż powiadomienia z aplikacji, które ciągle nas pobudzają, co, jak wspomniałyśmy, powoduje destabilizację układu nerwowego. Warto nauczyć dziecko, jak wyłączać powiadomienia i pilnować, by to robiło.
Ten mechanizm ma nas ciągle przywoływać do mediów społecznościowych czy gier, by twórcy mogli zarabiać na naszej uwadze. Przypominam, że najmłodsi najlepiej uczą się przez przykład. Jeśli chcemy, żeby dziecko nie spało z telefonem, my także powinniśmy zabrać telefon z naszej sypialni i kupić tradycyjny budzik. Taka drobna zmiana w widoczny sposób poprawia jakość spania, nie będziemy podświadomie czuwać, czekając na możliwe powiadomienie i smartfon nie będzie pierwszą rzeczą, po jaką sięgniemy po obudzeniu, żeby wyłączyć budzik i zerknąć, co się wydarzyło w wirtualnym świecie, gdy spaliśmy. Odpowiedzialność leży więc przede wszystkim po stronie rodziców. Dzieci będą przecież robiły to, na co my, rodzice, im pozwolimy, do czego będziemy zachęcać. Dlatego tak ważne jest stworzenie domowych zasad korzystania ze smartfonów, edukacji, rozmów, wyposażania dzieci w wiedzę, dlaczego te ograniczenia są ważne. Warto również zainstalować aplikacje, które będą chronić dzieci przed niewłaściwymi treściami w internecie. Młodsze dzieci powinny mieć zainstalowaną kontrolę rodzicielską, która odcina im internet w godzinach wieczornych oraz filtruje treści związane z pornografią czy przemocą. Zachęcam do udziału w warsztatach Cyfrowo sprytni, w czasie których mówimy o tym, jak odpowiedzialnie poruszać się w cyfrowym świecie. Informacje o terminach można znaleźć, śledząc kalendarium wydarzeń na stronie stowarzyszenielatarnia.pl. Reasumując, podobnie jak wszystkie źródła silnego pobudzenia tak samo smartfony czy tablety powinny być używane przez dzieci w ograniczonym czasie, rodzic zaś nie powinien zapominać o kontroli.
Odcinanie dzieci od nowoczesnych technologii, z którymi i tak będą musiały nauczyć się sobie radzić, wydaje się skrajnością. Jednak traktowanie smartfona jak elektroniczną nianię to skrajność przeciwna.
Wydaje się, że rolą rodzica jest w tym przypadku pokazanie dziecku, w jaki sposób korzystać z technologii, by nie stać się jej ofiarą.