Świąteczna jazda. Suwak sam się zapina na drogach
Równe 50 minut zajęło mi w ostatni czwartek pokonanie dwukilometrowego odcinka pomiędzy Bydgoszczą i Stryszkiem, pardon: węzłem Bydgoszcz Południe. Z początku myślałem, że zdarzył się tam jakiś wypadek, ale nic z tych rzeczy. To był „normalny” w tym miejscu korek, wynikający z przejścia z dwóch jezdni na jedną.
Krzepiące było tylko to, że kierowcy na prawym pasie, mimo że zdenerwowani opóźnieniem, pozwalali wjeżdżać na suwak tym z lewego pasa. Przepisu na ten temat jeszcze nie ma (ustawa czeka na podpis prezydenta), ale ludzie najwidoczniej już się z suwakiem oswoili.
Pierwszego listopada kwestowałem na cmentarzu Starofarnym. Na zebrze na Grunwaldzkiej, na wysokości cmentarza policja tego dnia wystawiła dwuosobową czujkę. Pan policjant z panią policjantką zabijali czas wesołą pogawędką. Ja w tym czasie przed przejściem musiałem odstać kilkadziesiąt sekund, aż w końcu znaleźli się kierowcy, którzy pozwolili mi przejść ulicę. Wcześniej kilkunastu innych nie przejmowało się ani mną, ani policjantami. Świąteczna zaduma?