Święta Rita. Ludzie uważają ją za specjalistkę od codzienności
W kościele Ojców Augustianów na krakowskim Kazimierzu, gdzie są relikwie św. Rity, modlą się młodzi i starzy; kobiety, mężczyźni i dzieci. Wciąż rozwijający się nad Wisłą kult żyjącej przed wiekami Włoszki, która została świętą, to fenomen socjologiczny.
Jest taki kościół w Krakowie, do którego nawet w czasie pandemii przybywają tłumy wiernych. Zwłaszcza 22 każdego miesiąca. W tym dniu, nawet w czasie największych ograniczeń, ludzie stali na ulicy, by móc wziąć udział we mszy św. Wielu przyjeżdża spoza Krakowa. Nie po to, by zobaczyć Rynek czy Wawel. Przyjeżdżają do świętej Rity. W kościele Ojców Augustianów na krakowskim Kazimierzu, gdzie są jej relikwie modlą się młodzi i starzy; kobiety, mężczyźni i dzieci. Wciąż rozwijający się nad Wisłą kult żyjącej przed wiekami Włoszki, która została świętą, to fenomen socjologiczny.
Twarze wiernych, których spotykam w kościele, odzwierciedlają różne uczucia. Smutek, troskę, zniecierpliwienie, zaciekawienie. I radość. Wiele osób jest tak skupionych, że nie mam odwagi zapytać, dlaczego przychodzą akurat do św. Rity. Podchodzę do trzech kobiet stojących przed bramą kościoła. Mają na oko około 50 lat. Każda z pękiem różnokolorowych róż. Janina, Ewa i Krystyna pochodzą z okolic Andrychowa. Św. Ritę najpierw „odkryła” Ewa. Przyjeżdża do kościoła Ojców Augustianów od kilku lat.
O skuteczności modlitwy za wstawiennictwem tej świętej przekonała Janinę i Krystynę. Teraz modlą się tu wszystkie trzy. Na pytanie, o co proszą tę świętą, odpowiadają: „sprawy rodzinne”. - Problemów tyle, ile róż w bukiecie - mówi z uśmiechem Krystyna, która kilka lat temu owdowiała. Jej pogoda ducha może budzić podziw. Zwłaszcza gdy człowiek wie, z jak trudnymi sprawami musi się, na co dzień zmierzyć. - Tylko św. Rita może mnie zrozumieć. Sama przeszła piekło na ziemi. Myślę, że dlatego ma tylu czcicieli - podsumowuje Krystyna.
W tłumie wypełniającym kościół Ojców Augustianów jest również dwoje młodych turystów z Anglii. W przewodniku, który pospiesznie wertują, mają zaznaczone miejsca wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jest tam również krakowski Kazimierz i kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Właśnie ta święta, nie Rita, jest oficjalną patronką tego kościoła. Młodzi Anglicy zachwycają się architektonicznymi detalami. Mówią, że urzekł ich ołtarz. Najbardziej jednak tłum wiernych z bukietami róż.
- Kościoły w innych europejskich krajach rzadko, kiedy są pełne - przyznaje dziewczyna. Jej partner dodaje, że po raz pierwszy w życiu są świadkami „mistycznego uniesienia w takim wymiarze”.
W kościele Ojców Augustianów spotkałam też żonę jednego z krakowskich aktorów, zmarłego kilka lat temu. Świętą Ritę, której sporych rozmiarów figura stoi właśnie w tej świątyni, pani Barbara uważa za swoją patronkę. I cieszy się, że jej kult tak wspaniale się rozwija. Zapytałam ją, jak wytłumaczyć rosnącą popularność tej Włoszki w Polsce.
- Proszę obserwować twarze ludzi - poradziła. - Tu przychodzą osoby, które mają ogromną wiarę i nadzieję, i które są bardzo zdeterminowane. Wychodzą z kościoła mocno podbudowane. I po miesiącu wracają. Zapewne ich wszystkich, tak jak mnie, fascynuje życiorys tej świętej. To fenomen - dodała, dyskretnie wyciągając z torebki białą różę - jeden z symboli św. Rity.
Marta Fox, wielokrotnie nagradzana poetka, powieściopisarka i felietonistka, uważa św. Ritę za swoją patronkę. Jednakże trudno jej wytłumaczyć fenomen nagłego ożywienia kultu św. Rity w naszym kraju. - Jej życie nie jest dzisiaj fascynujące. Na przykład dla ludzi sukcesu. Bo sukces oznacza też samotność. Zawiść. Zemstę. Rita się nie mściła. Nie karmiła się zawiścią. Pragnęła zgody. Jej postawa imponuje, choć nie jest łatwo naśladować św. Ritę. Może właśnie w ten sposób da się wytłumaczyć to zjawisko.
Marta Fox nie ulega emocjom tłumu. Przyznaje, że nie jest też zbyt religijna. Twierdzi jednak, że dzień, w którym dowiedziała się o istnieniu św. Rity, nie mógł być przypadkowy.
- Miałam ciężki okres w życiu, kiedy pojawiła się św. Rita. Wieczorem „przyfrunął” do mnie wiersz, któremu nadałam tytuł „Modlitwa do św. Rity”. Od dwudziestu lat rozmawiam ze św. Ritą codziennie. Może te rozmowy są modlitwami? Poczułam, że św. Rita jest cała po mojej stronie. Uspokoiło mnie to odkrycie. Zaufałam jej. Jakbym była pewna, że jeśli „trzymam” z Ritą, to i ona ze mną. I że mnie nie zdradzi - wyznaje Marta Fox.
Mówi, że to św. Rita spowodowała, że zatrzymała się w „teraz”. Nie porzuciła przeszłości, ale przestała nią żyć. Zdała sobie sprawę, że nie zmieni świata, ale może zmienić swój do niego stosunek i siebie.
Małgorzata Bilska, autorka książki poświęconej rozwojowi kultu włoskiej mistyczki uważa, że św. Rita przemawia do dzisiejszych ludzi nie tylko, dlatego, że ma opinię skutecznej świętej, która pomaga w sprawach uważanych za beznadziejne.
- Oryginalnie łączy przeciwieństwa: stan świecki, w którym żyła do 36. roku życia, z życiem konsekrowanym w zakonie; siłę i zdecydowanie ze skromnością i pokorą; pracę na rzecz jedności i pokoju z walką z przeciwnościami. Ludzie uważają ją za „specjalistkę od codzienności”. Święci są często przedstawiani jak istoty posągowe, w sposób przesłodzony, jakby byli z innej gliny, z innego świata. Ona pozostaje ludzka, mimo ogromnej liczby cudów na koncie jest swojska - podkreśla Bilska.
- Odrodzenie się kultu św. Rity to prawdziwy fenomen - przyznaje augustianin, a zarazem poeta, ojciec Piotr Lamprecht, duszpasterz w parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej. - Serce się raduje, gdy człowiek widzi coraz większe tłumy wiernych idących do spowiedzi i modlących się - dodaje.
Na dłuższą rozmowę nie ma czasu, bo właśnie przygotowuje się do nabożeństwa. Za chwilę, ubrany w ornat, odczytuje do mikrofonu prośby i podziękowania do św. Rity. Tych pierwszych jest zdecydowanie więcej. „O uzdrowienie Michała”, „o pomyślny przebieg operacji Pawełka”, „za rodzinę Żanety”, „o uzdrowienie z choroby nowotworowej Violetty”, „o znalezienie żony dla Fryderyka”… Lista jest długa. Ojciec Piotr, co pewien czas robi krótką przerwę. Wtedy wierni powtarzają: „Święta Rito módl się za nami”.
Najliczniejsze są prośby o zdrowie swoje i bliskich, zgodę w rodzinie, przywrócenie dobrych relacji między małżonkami, sąsiadami, kolegami z pracy. - Mnie to nie dziwi - komentuje proboszcz tutejszej parafii ojciec Marek Donaj.
- Prośby o zdrowie - wiadomo. Natomiast prośby, związane z problemami rodzinnymi można zrozumieć, gdy przeczyta się życiorys Rity. Jej rodzice byli cenionymi mediatorami, rozjemcami pomiędzy zwaśnionymi rodami. Rita postępuje tak samo. Gdy ginie jej mąż, skrytobójczo zamordowany, robi wszystko, żeby synowie nie szukali zemsty. Z czasem udaje się jej doprowadzić do zgody między zwaśnionymi rodami - wyjaśnia ojciec Donaj.
Wychodzę z kościoła Ojców Augustianów w momencie, gdy wierni podnoszą do góry róże, które następnie święci kapłan. To nawiązanie do legendy o różach, które na prośbę umierającej Rity znalazła jedna z jej kuzynek w przyklasztornym ogrodzie w środku mroźnej zimy. Ojciec Marek Donaj prosi, by napisać, iż św. Rita ma róże w swoim życiorysie również, dlatego, ponieważ „jest różą miłości, a miłość bez cierpienia nie jest pełna, tak samo jak róża bez kolców”.
- Przypominał o tym św. Jan Paweł II, jeden z czcicieli Rity. Nie chciałbym, żeby ten kult był ukierunkowany li tylko na symbole - dodaje proboszcz parafii. Radzi też pielgrzymom, by zapoznali się z życiorysem św. Rity.
- Po to, by przychodzili do niej, dlatego, że swoim życiem Rita pokazuje Ewangelię. Ojcowie Kościoła mówili, że jeśli ktoś modli się za przyczyną świętego, którego życiorysu nie zna, jest bałwochwalcą. To ostre słowa, ale i przestroga, żeby nie traktować świętych instrumentalnie. Bo św. Rita wysłucha, ale wszystkiego nie załatwi. Dopełnieniem kierowanych do niej próśb musi być nasza wiara - podkreśla ojciec Donaj.