Świętuje swe powtórne narodziny, bo rok temu zapadła w... śpiączkę
Dokładnie 15 grudnia Klaudia Piwowarczyk została potrącona na pasach w Wadowicach. Limanowskiej załodze RehStabu udało się obudzić dziewczynę. Te święta spędzi w domu
Pani Bożena leży z córką w jednej sali na szpitalnym oddziale ratunkowym w Wadowicach. Kobiety oddzielone są od siebie parawanem, za którego raz po raz dochodzą do 43-latki chaotyczne strzępy rozmów lekarzy. Pani Bożena wyłapuje z nich pojedyncze słowa, z których jednoznacznie wynika, że stan Klaudii jest krytyczny.
- Panie doktorze, co jest z moją córką? - kobieta, mimo bólu i poważnych obrażeń usiłuje się czegoś dowiedzieć. Odpowiedzi lekarzy są skąpe: Proszę pani, trzeba wierzyć...
Czerwony volkswagen
15 grudnia. Czwartek. Dochodzi godzina 18. Pani Bożena z córką i pieskiem Sisi na smyczy idą ulicą w Wadowicach. 20-letnia Klaudia śpieszy się na wykłady z nauki prawa jazdy. O prawku marzyła, odkąd tylko skończyła 18 lat. Kobiety zbliżają się do pasów. Ciężarówka z prawej strony zwalnia i zatrzymuje się. Obie wchodzą na pasy.
43-latka odwraca głowę i widzi czerwony volkswagen jadący prosto na nie. Chce jeszcze uciec, wyminąć auto, ale jest już za późno. Siła uderzenia jest tak wielka, że odrzuca 43-latkę z drogi na murawę. Córka nie ma tyle szczęścia. Z impetem upada na betonowy chodnik. Wkrótce zbiegają się ludzie. Jakiś policjant wracający ze służby organizuje pomoc, ktoś wzywa pogotowie.
W pozostałej części tekstu przeczytasz:
- Jaka była Klaudia przed wypadkiem?
- Jak wygląda jej obecna rzeczywistość?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień