Szkoła to nie fabryka gwoździ tylko praca na ludzkim życiu
Marcin Zaród uczy w V LO w Tarnowie, Nauczyciel Roku 2013, członek grupy Superbelfrzy RP. Jeden z sygnatariuszy listu otwartego do minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej
Zabrakło Pana na spotkaniu Nauczycieli Roku z minister edukacji. Chciał Pan rozmawiać z Anną Zalewską przez Skype. Telekonferencja nie powiodła się?
Liczyłem, że pani minister wyrazi zgodę na telekonferencję. Czekałem przed komputerem do ostatniej chwili z nadzieją, że w XXI wieku na aleję Szucha wejdzie technologia. Wybrałem tę formę rozmowy, bo nie byłem w stanie zwolnić się ze szkoły. Jestem czynnym nauczycielem, tydzień wcześniej uczestniczyliśmy z uczniami w projekcie aż w Izraelu. Nie dałem rady opuścić kolejnego dnia w szkole i maturzystów, którzy czekają na lekcje. Wystarczyło tylko przecież zrobić konferencję online, niestety nie było na to zgody.
Pańskim kolegom i koleżankom nie udało się przekonać minister edukacji do swoich racji. Likwidacja gimnazjów i wprowadzenie ośmioklasowych podstawówek praktycznie jest już przesądzone. Jesteście rozczarowani?
Zdecydowanie tak. Mieliśmy nadzieję, że taka moc merytorycznych argumentów stoi za nami, że nie da się im oprzeć. Do końca wierzyliśmy, że uda nam się przekonać do odejścia od tego szalonego pędu ku tej reformie. Niestety, pani minister nie liczy się w ogóle z naszym zdaniem. Na większość pytań nie usłyszeliśmy zadowalających odpowiedzi.
To spotkanie było w ogóle potrzebne?
Według mnie to spotkanie zmieniło debatę o reformie edukacji w Polsce, stała się ona bardziej konkretna. W rozmowach dotyczących reformy coraz częściej podaje się merytoryczne argumenty. Tym spotkaniem pokazaliśmy, że nie ma przyzwolenia społecznego na taki sposób wprowadzenia reformy, a Nauczyciele Roku będą patrzyć pani minister na ręce.
Co w tej reformie tak Wam się nie podoba?
Nie podoba nam się to, że ktoś założył szalony termin wprowadzenia reformy i to wbrew grupom ludzi, którzy znają się na edukacji lub są bezpośrednio zainteresowani: badaczom, naukowcom, nauczycielom czy rodzicom. Robi się tę reformę wbrew wszystkim i uzasadnia się tym, że jakiś mityczny suweren za nią zagłosował.
A nie zagłosował?
No właśnie nie. On nie miał możliwości wyboru z czym się zgadza a co odrzuca. Dostał cały pakiet i za nim zagłosował.
Anna Zalewska twierdzi, że wprowadzenie reformy edukacji jest poparte badaniami naukowymi. Zgadzacie się z tym?
Nie, ponieważ już niejednokrotnie przekonaliśmy się, że rzuca tylko hasła, które nie mają żadnego uzasadnienia. Naukowe podstawy, na jakie powołują się pani minister i pani premier są dezawuowane przez kolejne wystąpienia osób które przygotowały badania, na jakich teoretycznie panie się opierają. Przykład? Sami badacze, którzy je przeprowadzają mówią, że są to wnioski zbyt daleko idące i nie można ich w ten sposób interpretować. Zatem po kolei każdy z argumentów przytaczany przez zwolenników reformy jest obalany przez osoby, które znają się na edukacji.
Czyli reformowanie waszym zdaniem jest niepotrzebne?
Nic takiego nie powiedziałem. Reforma szkolnictwa jest potrzebna. Nie sądzimy jednak, żeby edukacja wymagała wywrócenia całego systemy do góry nogami. Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli pada deszcz i przecieka dach, to nikt nie burzy całego domu tylko zajmuje się jego naprawą. Podobnie jest w przypadku polskiej edukacji. Naprawdę nic nie wskazuje na to, żeby wymagała ona zrównania z ziemią gimnazjów.
Co można byłoby zmienić w oświacie ?
Dostosować ją do zmian, które zachodzą w otaczającym nas świecie. Na pewno trzeba byłoby postawić na dokształcenie nauczycieli i rozwijanie ich kompetencji. Nauczyciel jest najważniejszą częścią systemu i należy w niego inwestować, bo jeżeli on będzie posiadał odpowiednie kompetencje, to jest większa szansa, że efektywność jego nauczania przełoży się na ucznia.
A jak proponowane przez minister Zalewską zmiany wpłyną na edukację?
Wbrew zapewnieniom pani minister to, co się planuje, to jest rewolucja i to robiona bez mocnych argumentów. Cofnie nas o 17 lat wstecz. Nastąpi powrót do edukacji ogólnej skróconej o rok. Uczeń o rok młodszy niż to jest obecnie, będzie nagle musiał zdecydować o swojej drodze życia.
Czyli skutki reformy na własnej skórze najbardziej odczują właśnie uczniowie?
Trudno jednoznacznie wskazać czy będą to uczniowie, nauczyciele czy może rodzice, bo nikt tego nie sprawdził. Sam mam dzieci w szkole podstawowej i nie chciałbym, żeby były straconymi rocznikami, na których ktoś będzie testował nowe podstawy programowe jak na królikach doświadczalnych, bo to są przecież ludzkie życia, marzenia i plany. W tym momencie, kiedy rozpoczęli swoją podróż przez edukację, ktoś im postawił znak zakaz wjazdu. Nie mają możliwości podążania za swoimi pasjami bo muszą zostać w podstawówce, a już mieli plany dotyczące gimnazjum.
A nie jest trochę tak, że jak słyszymy „ośmioklasowa podstawówka” to chcielibyśmy wrócić do przeszłości? Mówiło się, że wtedy było spokojniej i młodzież bardziej poukładania.
Ja rozumiem sentymenty. Sam kończyłem ośmioklasową podstawówkę, ale umówmy się, że od tego czasu świat poszedł do przodu i my musimy zauważać co dzieje się wokoło. Dostrzec, że eksperyment gimnazjalny się powiódł, a jego efekty widać gołym okiem. Zespoły nauczycieli współpracując z rodzicami wykształciły skuteczne metody pracy z młodymi ludźmi w gimnazjum.
Z tego co Pan mówi, gimnazja się sprawdziły i otwierają uczniom okno na świat...
Sukcesy i osiągnięcia to raz. Ważny jest też ich wymiar społeczny, który teraz się niszczy. Trzeba pamiętać, że w małych wsiach obecnie rozgrywają się prawdziwe dramaty. Tam dojazd do gimnazjum często był oknem na świat, bo dawał uczniom szansę wyjazdu do miasta, większej miejscowości. Teraz okazuje się, że przez 8 lat będą dalej w małej szkółce w swojej miejscowości. Jak oni się czują, tego nikt nie sprawdził. To tak jakbyśmy zawiązali sobie chusteczkę na oczy i próbowali przejechać kilometr na rowerze. Poczekamy i zobaczymy co się stanie.
Trzeba pamiętać, że szkoła nie jest fabryką gwoździ, bo jeśli w takiej fabryce jakaś partia „nie wyjdzie”, to można je przetopić i ponownie wyprodukować. To praca na ludzkich życiach i mózgach, eksperymentowanie na nich wiąże się z ogromną odpowiedzialnością.
Minister obiecuje, że nikt z nauczycieli gimnazjów pracy nie straci.
Na podstawie rozmów z nauczycielami szczerze w to wątpię. Osoby, które znam, przychodzą do mnie i mówią, że od września nie będą miały pracy bądź zatrudnione zostaną na pół etatu.
Dlaczego Pan w ogóle bierze udział w tej dyskusji związanej z wprowadzeniem reformy, jest Pan przecież nauczycielem liceum. Sprawa zatem Pana nie dotyczy?
Nie do końca. Utarło się, że tylko nauczyciele gimnazjum protestują, bo oni stracą pracę. To wcale nie jest tak.