Szpital w Żninie to spółka, nie fabryka
- Budynek szpitala wygląda okazale, ale cały czas nie mogę doprosić się, żeby wprowadzono tam zasady działania biznesowego - mówił radny Dariusz Kaźmierczak.
Podczas ostatniej sesji powiatowej w Żninie wytknął też, że nie ma jeszcze łącznika, który połączy szpital i oddział ginekologiczno-położniczy.
- Wiemy, że jest na dzisiaj stworzony projekt, ale dalej nie ma decyzyjności. Te rzeczy powinno się zamykać, bo jak się coś zamyka to idziemy do przodu. Jeśli ciągle jest coś otwarte, to ciągle będziemy o tym dyskutować. Jesteśmy stuprocentowym udziałowcem i to na naszym zarządzie i naszej radzie spoczywa, żebyśmy mogli iść do przodu - usłyszeliśmy.
Zdaniem starosty Zbigniewa Jaszczuka w Pałuckim Centrum Zdrowia nie można zrobić „typowego biznesu”. - Szpital to nie jest fabryka, w której się tokarki uruchamia i robi łożyska. To jest troszeczkę inna firma. W naszym przypadku, gdzie szpital prowadzony jest przez spółkę prawa handlowego ze stuprocentowym udziałem powiatu, w tej powiedziałbym niesprecyzowanej w kraju rzeczywistości radzi sobie całkiem dobrze - oznajmił.
Dodał, że kilka dni temu odbyło się zgromadzenie wspólników, które rozliczało jedenasty już rok funkcjonowania spółki.
Ta, już po raz kolejny, rozliczyła rok budżetowy na niewielkim plusie. - Sto pięć tysięcy czystego zysku, który przeszedł na kapitał zapasowy. Zwiększa się w ten sposób możliwości szpitala - poinformował Zbigniew Jaszczuk.
Przypomniał zaraz, że jeśli chodzi o kwestie podatkowe, to spółki - a żniński szpital nią właśnie jest - płacą podatki. Lecznice działające w ramach Samodzielnych Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej już tego nie czynią.
Podczas różnego rodzaju konwentów, spotkań i narad wnioskowano, by to się zmieniło. - Rządy się zmieniały wielokrotnie i nikt tego tematu nie podjął.
Jeśli chodzi o łącznik - miałby połączyć budynek szpitala z odziałem ginekologiczno - położniczym na wysokości pierwszego piętra - jest już zrobiona dokumentacja.
- Łącznik jest potrzebny i nie dyskutujemy. Nie ma co do tego żadnej dyskusji, jest to szacowane na kwotę blisko miliona złotych tylko, że cierpliwie czekamy na ogłoszenie konkursów w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego - dowiedzieliśmy się.
- Podjęliśmy już dawno decyzję, że na udział własny na pewno będzie nas stać i mamy wybór, albo wykładamy z budżetu powiatu milion złotych i na drogach powiatu już na przykład nie robimy dziesięciu kilometrów czterocentymetrowych nakładek , albo dokładamy 150 tysięcy złotych, bo tyle będzie wynosił wkład własny. Cierpliwie tylko trzeba czekać na ogłoszenie konkursu - powiedział na koniec starosta.