Szukała syna przez 12 lat. Sebastian leżał w grobie jako osoba nieznana

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Krystyna Trzupek

Szukała syna przez 12 lat. Sebastian leżał w grobie jako osoba nieznana

Krystyna Trzupek

W 2004 r. zaginął szesnastoletni Sebastian Jurek. Uciekł z poprawczaka. Matka cały czas czekała. Teraz dowiedziała się, że syn zginął dzień po zaginięciu. Pochowano go w anonimowej mogile

„Siemka mama, oceny mam dobre, a matematyk chce mnie wziąć na konkurs. Moje życie duchowe uległo zmianie. Zmienia się moja hierarchia wartości. Ksiądz chciał mnie wziąć na ministranta. W internacie też sobie radzę. Ale dobra, nie będę dużo pisał, przyjadę, to pogadamy. Na razie. Sebek” - to ostatni list, jaki Krystyna Ślęzak otrzymała od syna.

- Po Sebastianie zostały mi trzy rzeczy: ten list, jego zdjęcie i głęboka, krwawiąca rana w sercu - szepcze łamiącym się głosem mama chłopca - Krystyna Ślęzak.

Dwanaście lat złudzeń

Sebastian nie radził sobie w szkole, trafił do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego im. ks. Karola Wojtyły w Mszanie Dolnej 6 września 2004 roku. W październiku przyjechał do domu w Kielcach na przepustkę.

- Pamiętam, jak wracał do ośrodka. Mama trzymaj się - mówił na pożegnanie. Ostatni raz go wtedy przytuliłam i ucałowałam - wspomina kobieta.

Kilkanaście dni potem 56-latka dowiedziała się, że jej syn uciekł z dwoma kolegami z ośrodka. Dwóch chłopców odnaleziono. Sebastian przepadł jak kamień w wodę.

- Na każdy dźwięk telefonu czy pukania do drzwi, zrywałam się z nadzieją, że to on. Co roku na święta robiłam te same potrawy, które lubił i czekałam na niego, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku… - pani Krystyna milknie.

Szukała syna przez media. Jeszcze w 2015 roku jej apele o pomoc publikowała regionalna prasa. W 2008 roku kobieta zgłosiła się jako wolontariuszka do pracy z osobami bezdomnymi.

Małgorzata Wróbel: Wystarczył telefon, by zidentyfikować ciało. Nikt nie zadzwonił

- W każdym z tych bezdomnych widziałam mojego Sebusia i łudziłam się, że tak jak ja się nad nimi pochylam, tak może ktoś pochyli się nad nim i pomoże mu, jeśli tej pomocy potrzebuje - mówi kobieta.

Krystyna Ślęzak podejrzewała, że Sebastian wyjechał za granicę lub dostał się do sekty, która zabroniła mu kontaktu z rodziną.

Wypadek, samobójstwo?

Był 14 czerwca 2016 roku. Piękny, słoneczny dzień, który zapowiada nadchodzące wakacje. Pani Krystyna zagniata ciasto na pierogi, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka. Serce zabiło szybciej. Może to on? U progu stanęli policjanci z kieleckiego komisariatu.

- Mamy dla pani dobrą i złą wiadomość. Od której zacząć?

- Od dobrej.

- Znaleźliśmy pani syna.

- Boże… Nareszcie… A ta zła? - pyta matka.

- Bardzo nam przykro, ale niestety… nie żyje.

Okazało się, że już 27 października 2004 roku, a więc dzień po ucieczce Sebastiana z ośrodka, znaleziono ciało młodego mężczyzny przy torach kolejowych na przejeździe Kraków-Batowice (wtedy nie ustalono, kim jest denat). Policja podała dwie przyczyny śmierci. Pierwsza, że to była próba samobójcza, druga - nieszczęśliwy wypadek.

- Nigdy nie uwierzę, że syn odebrał sobie życie - mówi matka.

Jej zdaniem Sebastiana zabito, a ciało podrzucono na torach. Uważa, że pociąg miał tylko zatrzeć ślady.

Policja nic nie zrobiła

Przy leżących zwłokach znaleziono list od matki (ze zwrotnym adresem), a w nim numer telefonu do Artura, brata Sebastiana oraz jego kolegi Daniela, a także imię, nazwisko i numer komórki wychowawczyni z ośrodka w Mszanie Dolnej - Małgorzaty Wróbel.

Jednak policja z nimi się nie skontaktowała.

- Pamiętam Sebastiana do dziś, mimo upływu lat. To był chłopak o bogatym wnętrzu. Gdyby wtedy ktoś wykręcił numer telefonu... Mój numer komórki się w międzyczasie nie zmienił. Niezależnie od tego, jak ich życie się potoczy, chłopcy mogą do mnie zadzwonić w potrzebie - podkreśla Małgorzata Wróbel, dyrektor ośrodka w Mszanie. Policja umorzyła postępowanie, bo nie stwierdzono, by zgon nastąpił przy działaniu osób trzecich.

NN - nieznana tożsamość

Cmentarz komunalny Kraków -Batowice. W jednej z alejek grób nr A7D-4-11. Na nim tabliczka NN - bez ustalenia tożsamości. To tutaj pochowano Sebastiana Jurka.

- Kiedy się dowiedziałam, gdzie jest pochowany mój syn, mogłam tam pojechać, nic nie stało na przeszkodzie. Ale nie miałam odwagi. Dopiero jak zobaczyłam w telewizji zdjęcie tego grobu, to wypłakałam resztę łez. Może to było mi potrzebne. Teraz mam siłę, żeby stanąć nad jego mogiłą - mówi matka. - Od dwunastu lat jestem w żałobie. Nikt nie widział mnie ubranej inaczej niż w czerń...

Jaki był Sebek? Wesoły, uśmiechnięty, wrażliwy psotnik. - Mama, zrobię ci kawę. - Dobrze synu. Piję łyk tej kawy, a tam zamiast cukru jest sól - wspomina kobieta.

- Nie wiem, co było gorsze, czy oczekiwanie w niepewności, czy życie z tą świadomością, że go już nigdy nie przytulę - dodaje Krystyna Ślęzak.

Codziennie klęka do modlitwy. Wiara daje jej siłę.

- Panie Boże, tak bym chciała go jeszcze raz przytulić, ucałować - modli się kobieta.

Synku, gdzie teraz jesteś?

W nocy 27 stycznia, w dzień śmierci syna, kobieta zobaczyła go we śnie. - Sebastianku, to Ty? - spytałam. Wtedy go poznałam, uścisnęłam, przytuliłam, ucałowałam. On wyciągnął rękę i dał mi bransoletkę. Chciałam ją założyć, ale nie mogłam, bo zapięcie było za krótkie. Nie pasuje - szepnęłam. „Mamo, jak to rozwiążesz, to Ci będzie pasowała” - odpowiedział. Zrozumiałam wtedy, że jemu zależy na tym, żebym rozwiązała zagadkę jego śmierci - opowiada pani Krystyna.

- Synu gdzie ty jesteś? Jesteś z Panem Bogiem? - zapytałam go jeszcze. „Jestem w ośrodku przedwczesnej śmierci” - odpowiedział. I wtedy się obudziła.

Krystyna Ślęzak: Nie spocznę, póki nie wyjaśnię kto i dlaczego zabił moje dziecko!

Porozmawiała z księdzem, zapytała go, czy jest coś takiego jak „ośrodek przedwczesnej śmierci”. Ksiądz odpowiedział, że to taka poczekalnia, gdzie osoby, które zostały zamordowane, czekają do wieku, w którym miały umrzeć.

- Dlaczego ktoś mi to zrobił? Za co odebrano życie mojemu synowi, a mnie skazano na tyle lat cierpienia? - kobieta chowa twarz w dłoniach.

Staram się żyć normalnie. Przybiera sztuczne uśmiechy, wychodzi do ludzi, by, jak mówi, nie oszaleć w samotności.

- Obiecuję, że póki żyję, nie odpuszczę. Mam ogromny żal do tych, co zabili mi syna i nie spocznę, dopóki tego nie wyjaśnię. Teraz to jest cel mojego życia - dodaje.

Pani Krystyna w październiku skończy 56 lat.

- A wyglądam na 80. Postarzałam się, miałam zawał, straciłam zdrowie. Urodziłam się w październiku i w październiku umarłam, kiedy odebrali mi syna i nadzieję...

Krystyna Trzupek

Krystyna Trzupek – Absolwentka informacji naukowej i bibliotekoznawstwa, diagnozy i terapii pedagogicznej i historii. Dziennikarka i felietonistka ,,Gazety Krakowskiej". Moją pasją jest fotografia i umiejętność ,,czytania między wierszami". Prywatnie jesieniara, uzależniona od aromatu świeżej kawy. 

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.