Szymon Szumala pierwszy tatuaż wykonał na... słoninie. Dziś zdobywa prestiżowe nagrody
Szymon Szumala, tatuażysta z Kielc w miniony weekend zdobył najważniejszą nagrodę na ogólnopolskim konwencie. Nam opowiada o swojej pasji, ciekawych początkach pracy i rosnącej modzie na tatuaże
Ma 27 lat, pochodzi z Kielc, a swoje studio - Golden Watch Tattoo w Kielcach prowadzi od 3 lat. Na koncie ma już kilkadziesiąt nagród za swoje prace, ostatnio zdobył kolejne na uznanym ogólnopolskim konwencie Tattoo Expo Opole. Najpierw został nagrodzony w kategorii „najlepszy rękaw”, w której zaprezentował kompozycję zwierząt, potem zwyciężył w jednej z najbardziej obleganych kategorii „tatuaż niedzieli”. Kobieta z mandalą i makami, którą wykonał na udzie kobiety podczas konwentu tak się spodobała jury, że została ponadto uznana najlepszą pracą całego wydarzenia.
Trening na słoninie
Na sukcesy Szymek pracował od około 8 lat. Tatuażem zainteresował się zaraz po ukończeniu gimnazjum. - Większość moich rówieśników szła do liceum, a ja zdecydowałem się na kształcenie zaoczne, wyjechałem do Norwegii, gdzie zacząłem pracę na budowie. Za granicą z nudów zacząłem sobie rysować. Zawsze miałem do tego pociąg. Jako dziecko lubiłem odwzorowywać postaci z mangi Dragon Ball, ostatnio nawet wykorzystałem te motywy w tatuażu. W Norwegii wróciłem do rysunków. Zacząłem oglądać w telewizji programy o tatuażu, temat od razu mnie zainteresował - opowiada.
Za zarobione w Norwegii pieniądze kupił profesjonalny sprzęt do tatuażu. Ale nie skorzystał z niego od razu. - Jeszcze jakiś czas rysowałem na kartkach, malowałem na ścianach. Ozdobiłem własny pokój wizerunkami samurajów. Moi znajomi byli w szoku, że w ogóle coś takiego robię. Potem wykorzystywałem ten malunek, by pierwszym klientom udowodnić, że potrafię. Mówiłem: „zobacz, jak mi wyszło, myślisz, że na ręce ci nie zrobię?” Teraz myślę, że byłem trochę szalony - opowiada.
Zanim zabrał się jednak za ludzkie ciało, najpierw tatuował na... słoninie. - Mama kupowała mi na bazarkach, a ja potem kładłem ją na biurku i w niej dłubałem - wspomina - To była żmudna praca, bo słonina jednak ciężko się tatuowała, strasznie się z nią męczyłem.
Nie na długo wystarczyło mu jednak cierpliwości. Szybko namówił kolegę na tatuaż... na klatce piersiowej. - Poszedłem od razu na głęboką wodę. Umówiliśmy się, że to będzie lew. Pamiętam, że całą noc nie spałem. Zaczęliśmy pracę o 6 rano i siedziałem nad tym około 8 godzin. Jakoś nam to wyszło, na tamten moment obaj byliśmy zadowoleni. Do dziś to wspominamy i nie mogę uwierzyć, że zrobiliśmy to tak spontanicznie - mówi Szymek.
I dalej poszło. W ciągu dnia pracował w call center, popołudniami i wieczorami umawiał się z pierwszymi klientami. Tatuował wszystko - szlaczek, napis, drobny wzór. Klientów przekonywał tym, że robił tatuaże za symboliczne pieniądze - byle poćwiczyć i mieć na materiały. W międzyczasie oglądał filmiki instruktażowe, rysował, sam zaczął się tatuować. - Z tym fachem jest o tyle trudno, że nikt nie chce przyjąć cię na praktykę. Ludzie nie chcą uczyć przyszłej konkurencji. Najcenniejszymi lekcjami były dla mnie moje własne sesje - kiedy jeździłem do uznanych artystów i robili mi tatuaże. Podpytywałem o wszystko, podglądałem ich pracę - przyznaje.
I tak tatuaż po tatuażu nabierał wprawy. Klientom jego prace się podobały, zaczęli go polecać. Gdy zleceń zaczęło lawinowo przybywać, otworzył jednooosobowe studio tatuażu. Dziś, po 3 latach funkcjonowania, w Golden Watch Tatto pracują jeszcze 4 inne osoby - tatuażysta, tatuażystka, menadżerka i specjalistka od piercing’u, a zleceń nie brakuje.
Papuga triumfem
Pierwszym poważnym konkursem, w którym wziął udział, był Tattoo Konwent w Katowicach. Swoją pracę - kolorową papugę wytatuowaną na przedramieniu zgłosił do jednej z najbardziej obleganych kategorii konkursowych - „tatuaż dnia”. - Tam nie udało mi się wygrać, ale wiedziałem, że praca jest niezła, dlatego wystartowałem z nią raz jeszcze, na kolejnym konwencie w Łodzi w kategorii „mały kolorowy”. Tam udało się zdobyć pierwszą nagrodę i to od razu pierwsze miejsce. Wtedy obiecałem sobie, że będę jeździł regularnie na konwenty i rywalizował o kolejne nagrody - opowiada.
Tak też zrobił. Za nim już kilkanaście ogólnopolskich wydarzeń tatuażowych, z których przywiózł dyplomy. Za pierwsze, drugie, trzecie miejsca w różnych kategoriach. W minioną niedzielę odniósł swój największy do tej pory sukces. - Wykonać pracę konwentu to jest już niezłe osiągnięcie. Rywalizowałem ze świetnymi artystami z całej Polski, było także kilku tatuażystów z zagranicy. Naszą pracę oceniali uznani właścicieli zagranicznych studiów, w tym doskonale znany w branży niemiecki artysta Randy Engelhard z Heaven of Colours - opowiada kielczanin.
Zrób raz, a popłyniesz
Tatuaż stał się obecnie niesamowicie modny. Kiedyś kojarzony z gangsterskimi środowiskami, domena mężczyzn, dziś całkowicie zmienił swoją postać - jest uniwersalną ozdobą, na którą decydują się kobiety i mężczyźni w każdym wieku, wykonujący przeróżne zawody. - To niesłychanie rozwijająca się branża. Motywy tatuażowe zdobią już ubrania, w telewizji wyświetlane są reklamy kremów do tatuażu. Jeszcze kilka lat temu nikt by o tym nie pomyślał. Tatuują się wszyscy - zarówno osoby po 20-tce, jak i dobrze po 60-tce. Dentyści, prawnicy, nauczycielki - nawet wykonywany zawód przestał być przeszkodą. Wystarczy ozdobić ciało w bardziej dyskretnym miejscu - mówi Szymek.
Ludzie tatuują się z przeróżnych powodów - chcą uczcić ważne wydarzenie w swoim życiu, na przykład urodziny dziecka, wyrazić swoje poglądy religijne, patriotyzm, ale też zwyczajnie myślą o ozdobieniu ciała. - Ku mojej radości takich klientów przybywa i takich, my, tatuażyści, lubimy najbardziej. Pozwalają nam puścić wodze fantazji, stworzyć prace, które są małymi dziełami sztuki - przyznaje nasz rozmówca.
Kielczanin nie ukrywa, że w ciągu swojej kariery wytatuował kilka prac szczególnie zapadających w pamięć. - Jedną z nich był tatuaż wykonany klientowi po śmierci jego brata, który zginął w wypadku. Mężczyzna chciał koniecznie, aby motywem przewodnim była godzina śmierci brata. Długo zastanawiałem się, jak zrobić z tego ciekawą kompozycję. Ostatecznie stworzyłem posąg anioła wbijającego miecz w zegarek ze wskazaną godziną. Takie tatuaże są piękne, ale zawsze niezwykle trudne, bo obarczone przykrą historią, dla której chcesz zachować pełen szacunek - mówi tatuażysta. - Ale są i przyjemniejsze historie. Wiele osób decyduje się na portrety dzieci. Nie chcemy wiernie kopiować ich ze zdjęć, ale stworzyć nowe dzieło. Ostatnio przygotowaliśmy z klientem tatuaż jego dziecka na podstawie zdjęcia z profesjonalnej sesji fotograficznej, które wplotłem w motywy kwiatowe, dorysowałem ulubioną zabawkę. Taki tatuaż jest dużo bardziej spersonalizowany i wyjątkowy - dodaje.
Tatuaże wciągają. - Jak zrobisz raz, na pewno wrócisz - z pełnym przekonaniem stwierdza nasz rozmówca. - Większość moich klientów wraca na następny, a ci, którzy jeszcze tego nie zrobili, zaczynają pytać. Tatuaże stają się integralną częścią ciebie, utożsamiasz się z nimi. Ale oczywiście to ozdoba nie dla wszystkich. Zawsze apeluję o przemyślaną decyzję, a o takiej nie możemy mówić, gdy mamy kaprys, działamy pod wpływem chwili. Tatuaż to wybór na całe życie - kwituje Szymek.