Tabasz na Wielkanoc. Rozbieramy świąteczne symbole na części pierwsze
Dostałem wielkanocny gadżet: drewnianą wycinankę w kształcie jaja, z którego wychodzi uśmiechnięty zajączek. Ładne, choć do kompletu brakowało mi wierzbowych bazi. Znalazłem je oderwane w środku koperty. W sumie ciekawe zestawienie wielkanocnych symboli, które postanowiłem rozebrać na części pierwsze.
Po pierwsze, zajączek. Owoc zimowych parkotów, czyli zajęczych godów, które miały miejsce już w styczniu. Po przepisowym okresie ciąży na przełomie marca i kwietnia na świat przychodzi pierwszy rzut zajączków zwanych marczakami. Idealnie w czasie Wielkiej Nocy. Kiedyś miałem okazję zobaczyć marczaka w naturze. Tuż przed Palmową Niedzielą zrywałem wierzbowe gałązki na tradycyjną palmę. Kątem oka wypatrzyłem drobny ruch na miedzy. Czekałem dobry kwadrans przyczajony w zaroślach na potwierdzenie. Tak, to był on. Mały zajączek. Miniatura dorodnego szaraka. Już samodzielny wybierał z suchych traw pierwsze młode listeczki. Cóż, było rzec: młody i głupi. Dorosły zając wytrzymałby bez ruchu tak długo, aż znudzony poszedłbym precz. Lub uciekłby, gdybym poszedł w jego stronę. To strategia doświadczonego szaraka. Młodzieniec musi się wiele nauczyć. Inaczej zginie w szponach myszołowa czy paszczy lisa.
Co do zająca, to jest stosunkowo nowym nabytkiem w naszej faunie. Jego pierwotnym miejscem życia były rozległe stepy na wschodzie kontynentu. Doskonale czuje się na trawiastych przestrzeniach, gdzie nie przeszkadzają mu ani surowe, śnieżne zimy, ani upalne lata. Za to nie lubi wiosennych odwilży i jesiennych szarug, które skutkują zabójczymi infekcjami. U nas pojawił się dopiero wówczas, gdy człowiek zaczął karczować lasy, zamieniając je na pola i łąki. Liczebność zająca rosła szybko w miarę ubywania prastarych puszcz. Jeszcze półtora wieku temu zające były łatwo dostępnym źródłem mięsa.
Szarak był stałym i licznym łupem polowań. Obrósł przy tym w szereg legend i myśliwskich opowieści. Wiosenny wysyp marczaków został szybko powiązany z Wielkanocą. Symbol nowego, radosnego życia po długiej i srogiej zimie. Co do polowań to jeszcze w połowie minionego stulecia ubiegłego wieku organizowano liczne polowania z nagonką, których łupem padało jednorazowo po parę setek zajęcy. Pomimo tak intensywnego strzelania zwierzaków nie ubywało. W czasach realnego socjalizmu dziesiątki tysięcy zajęcy chwytano w sieci i sprzedawano żywcem na zachód. Bogactwo wydawało się być niewyczerpane.
Gdzieś w okolicach lat siedemdziesiątych XX wieku liczebność zajęcy zaczęła gwałtownie spadać. Nie było czego eksportować ani na co polować. Prawdopodobnie zawiniły mokre wiosny, chemizacja środowiska i gwałtowny wzrost liczebności lisów. Szarak zniknął jako łowieckie trofeum oraz z menu restauracji. Teraz populacja powoli wraca do normy, choć do dawnego rogu obfitości dużo brakuje.
Co do świątecznej symboliki, to zajączek powoli odchodzi w zapomnienie. Mało kto widział dorosłego zająca na własne oczy, o marczakach nie wspominając. Nawiasem mówiąc, szarak zmienił obyczaje. Częściej widuję w okularach noktowizora, gdy nocami buszują po leśnych drogach niż na łąkach. Trudno.
Znacznie bezpieczniejszym symbolem są bazie. Wierzbowe gałązki są tradycyjnym materiałem na konstrukcję wielkanocnych palm oraz ozdobą świątecznego stołu. Zaś bazie to nic innego jak kwiaty. Puszyste, białe kotki zdobiące bezlistne gałązki. Męskie i żeńskie kwiaty licznych gatunków wierzb. Wierzb u nas dostatek, ale tylko kilka z nich mogę z czystym sercem polecić. Znakomite są kwiaty wierzby purpurowej. Śnieżna biel bazi kontrastuje z korą czerwonej barwy, zaś nawet najbardziej masowe zrywanie w niczym nie przynosi im szkody.
Nie polecam zrywania pierwszych z brzegu bazi szarej barwy. W domowym cieple mogą uwolnić ukrytych i licznych lokatorów. To gąsienice nocnych motyli, zwanych grotnikami. Powoli zjadają niedojrzałe pączki kwiatowe. Usiądziecie przy udekorowanym świątecznym stole i nagle na obrusie pojawi się stadko brązowych gąsienic. Szukajcie wierzby purpurowej. Czerwone gałązki nad każdą rzeką wypatrzycie z oddali. Są niskiego wzrostu, więc łatwo je zerwać. Białe kotki bazi są duże i okazałe. Wysuszone długo trzymają się na gałązkach. Gorzką, przesyconą kwasem salicylowym korę omija większość gąsienic owadów. Można też symbol Wielkiej Nocy posadzić w ogrodzie. Polecam wierzbę iwę. Rozwija żółte, męskie kotki i zielonawej barwy bazie żeńskie. Rosną na oddzielnych okazach, ale obydwie płcie produkują nektar i pyłek. Świąteczny wystrój za oknem i radość dla wszystkich owadów wiosny. Co do wielkanocnej symboliki bazi, zaszły dość istotne zmiany. Otóż wierzby w teorii powinny kwitnąć na początku marca. W teorii, gdyż ocieplenie klimatu wywróciło pradawny rytm przyrody do góry nogami.
Na koniec zostawiłem jajko. Starożytny symbol o wielorakich znaczeniach i element dziesiątków powiedzeń czy skojarzeń. Tylko wspomnę przysłowiowe kukułcze jajo czy nie mniej słynne jajo Kolumba. Co powiecie na jajo mądrzejsze od kury? Zaś w „Podróżach Guliwera” kwestia rozbijania jajka z grubszego czy cieńszego końca była przedmiotem krwawych wojen. Dość rzec, że Władysław Kopaliński w „Słowniku symboli” poświęcił zwyczajnemu wydawałoby się przedmiotowi dobre dwie strony skondensowanych informacji.
Dla mnie najważniejsza jest symbolika wielkanocna. Niestety, wszystko wskazuje na to, że nasza chrześcijańska tradycja ma pradawne korzenie. Do tego bardzo uniwersalne. Jako symbol nowego życia jajo było uznawane w licznych kulturach całego świata. Od starożytnej Galii i Kartaginy po Daleki Wschód. Jajo miało się wyłonić z pradawnego Chaosu, w czym zgodne są właściwie wszystkie mity o początku świata. Dla nas to czytelny znak Zmartwychwstania. Powrotu do życia Chrystusa, który wstał z grobu niczym pisklę wychodzące z jaja. Zaś czas pierwszych ptasich lęgów jest powiązany z wiosną i definitywnym odejściem zimy. Jak mniemam, póki starczy jaj, dopóty wielkanocne pisanki pozostaną na świątecznym stole.
Na sam koniec jako przyrodnik muszę rozwiązać poruszoną wcześniej kwestię starszeństwa kury i jaja. Wygrywa jajko. Bezapelacyjnie! Wynalazek jaja sięga zarania życia na Ziemi i jest wielokroć starszy niż pierwsze ptaki z domową kurą na czele.
Wesołego Alleluja!