Tajemnica Kamila. Przyleciał do domu z Anglii i rozpłynął się jak we mgle...
Co się stało z Kamilem Pierzchałą? 19-latek spod Łącka wrócił z Anglii, ale do domu nie dotarł. Ostatni raz widziano go w Jazowsku
Wieść o zaginięciu Kamila lotem błyskawicy rozeszła się po Brzynie, Jazowsku i okolicznych miejscowościach. W poszukiwania, na błagalne apele rodziny zaginionego o pomoc, zaangażował się sztab ludzi. Od wielu dni nie ustają oni w wysiłkach, aby odnaleźć chłopaka.
Daniel Lizoń, 22-latek z Jazowska na Sądecczyźnie, jest znajomym Kamila. On też, podobnie jak wiele innych osób, szuka Kamila.
- Kamil to mój kolega. Fajny, otwarty i spokojny chłopak - przyznaje. - Z jego bratem chodziłem do klasy. Zachodzę w głowę, co mogło się stać? Przecież nikt nagle nie rozpływa się w powietrzu. Jest to dla mnie niepojęte.
Przyleciał na chwilę
Kamil, jak wielu młodych ludzi z okolicy, wyjechał do Wielkiej Brytanii. Pracuje tam od roku.
21 kwietnia przyleciał na kilka dni z Londynu do Polski. W piątkowy wieczór samolot wylądował na lotnisku w Krakowie-Balicach. Przed godz. 19 chłopak wysłał ze swojego telefonu SMS-a do rodziny.
- Kamil napisał: „Wylądowałem. Mam słabą baterię. Odezwę się, jak będę miał więcej czasu” - opowiada „Gazecie Krakowskiej wkrótce po zaginięciu syna zapłakana matka Iwona Pierzchała. - Jeszcze z lotniska zadzwonił do babci, że przyjedzie do niej na kawę - dodaje.
19-latek miał zgłosić się po weekendzie w Wojskowej Komendzie Uzupełnień w Nowym Sączu.
Z lotniska nie dotarł jednak do rodzinnego domu. Jego bliscy i znajomi szukali go najpierw na własną rękę. Mieli nadzieję, że się odnajdzie.
23 kwietnia rodzina zgłosiła jego zaginięcie w komisariacie policji w Starym Sączu. Od tego momentu w poszukiwania 19-latka zaangażowali się też policjanci i strażacy.
Bliscy chłopaka ustalili, że Kamil wracał z lotniska ze znajomym pochodzącym z Kamienicy na Limanowszczyźnie. Kilka godzin po powrocie do kraju, widziany był około godz. 23 razem z kilkoma znajomymi na parkingu koło lodziarni w Jazowsku.
Jak tam dotarł? Czy przyjechał tam prosto z lotniska z towarzyszem podróży mieszkającym w Kamienicy? Być może. Jedno jest pewne. 19-latek był widziany tam po raz ostatni.
Ponoć wraz z kumplami siedział w samochodzie jednego z nich. Potem miał rzekomo wejść do pobliskiego lasu i zniknąć. W aucie zostawił telefon, dokumenty i inne rzeczy osobiste. Jeden z kolegów Kamila oddał je matce chłopaka.
Przeczesali 25 hektarów
Las - to dużo powiedziane. To raczej zagajnik przy głównej drodze prowadzącej z Nowego Sącza w kierunku Szczawnicy. Nieopodal tego lasku płynie Dunajec. Poszukiwania prowadzone były na bardzo dużą skalę. Policjanci i strażacy z psami tropiącymi sprawdzili teren o powierzchni 25 hektarów wokół Jazowska i Brzyny. Szukali też w innych miejscach. Część funkcjonariuszy, działając operacyjnie, sprawdziła te miejsca, w których Kamil mógłby być.
Daniel Lizoń z matką zaginionego, tydzień po jego zniknięciu, dotarł do opuszczonych zabudowań w Kamienicy.
- Przeszukaliśmy dwa budynki - stwierdza chłopak. - Nikogo w nich nie było.
Iwona Pierzchała, mama Kamila, umieściła na Facebooku komunikat o zaginionym synu, apelując o każdy sygnał na jego temat. Podkreślała, że chłopak w dniu zaginięcia miał na nogach rzucające się w oczy czerwone buty.
Komunikat o zaginionym opublikowały wszystkie lokalne media, plakaty z jego zdjęciem pojawiły się na przystankach autobusowych w całym regionie.
Błagalna prośba matki nie pozostała bez echa. Do bliskich, którzy zobowiązali się ufundować nagrodę za wskazanie miejsca pobytu 19-latka, oraz do policji zaczęły napływać różne sygnały. Każdy został skrupulatnie sprawdzony.
Żaden z nich nie potwierdził się.
Sprawą, na prośbę rodziny, zajął się też znany jasnowidz Krzysztof Jackowski. Sugerował sprawdzenie dwóch miejsc w rejonie Jazowska. Żaden z tych tropów nie doprowadził do Kamila.
Inna jasnowidz - Maja Danilewicz - zasugerowała poszukiwaczom dysponującym psami szkolonymi do wyszukiwania zapachu ludzkich zwłok, by sprawdzili miejsce przy potoku wpadającym do Dunajca, płynącym w rejonie lasku, do którego miał wejść Kamil. Dwoje poszukiwaczy z psami pracowało na tym terenie kilka godzin. Bez rezultatu.- Musimy dać wodzie czas, by opadła - stwierdził jeden z poszukiwaczy, Paweł Futiakiewicz. - Być może coś odsłoni.
Futiakiewicz przyznaje, że cały czas zajmuje się sprawą zaginięcia Kamila.
Porwanie, jedna z hipotez
Do tej pory sprawę zaginięcia mieszkańca Brzyny prowadzili policjanci z komisariatu w Starym Sączu wspierani przez kolegów z Nowego Sącza. Rozpytali oni wiele osób, nie tylko z Sądecczyzny.
- Wszyscy, którzy przebywali z 19-latkiem w dniu zaginięcia, zostali przesłuchani - podkreśla mł. asp. Iwona Grzebyk-Dulak, rzeczniczka sądeckiej policji. - Cały czas prowadzone są działania operacyjne zmierzające do ustalenia miejsca pobytu zaginionego.
Tymczasem sprawę zniknięcia Kamila śledzi w lokalnych mediach wiele osób, przede wszystkim mieszkańcy gminy Łącko. Wszyscy trzymają kciuki, aby zaginiony się odnalazł.
- Jesteśmy wstrząśnięci tym zaginięciem - mówi Maria Lizoń. - Lasek, do którego miał pójść, jest niewielki. Ludzie chodzą tam z dziećmi na spacer. W nim nie można się zgubić. To coś niepojętego.
Dla innej mieszkanki Jazowska to dziwna sprawa.
- Nie kojarzę tego chłopaka - mówi kobieta. - Ale zastanawia mnie, dlaczego nikt z kolegów nie zainteresował się, po co chłopak idzie w las. Pewnie bym mu to odradzała, bo jak donoszą media, była późna pora. Wierzę, że chłopak się odnajdzie.
Mieszkańcy rodzinnej miejscowości mówią o Kamilu w samych superlatywach, choć nie chcą wypowiadać się z imienia i nazwiska. - Fajny, pogodny i uczynny chłopak - słyszymy, gdy o niego pytamy.
Kilka dni temu sprawę przejęli „kryminalni” z Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu. - Matka zaginionego złożyła też na policji nowe zawiadomienie w sprawie zaginięcia syna, wnoszące do sprawy nowe okoliczności - dodaje rzeczniczka sądeckiej policji.
Nowe materiały w sprawie otrzymał także Jarosław Łukacz, prokurator rejonowy w Nowym Sączu.
- W materiałach, które do nas dotarły, znajduje się zawiadomienie matki zaginionego sugerujące, że jej syn został bezprawnie pozbawiony wolności - mówi prokurator Łukacz. - Wspomniany materiał analizujemy w kwestii ewentualnego wszczęcia śledztwa pod takim kątem. Oczywiście, jest to jedna z hipotez branych pod uwagę przez śledczych.
Śledczy nie ujawniają jednak szczegółów dotyczących podejrzeń matki. Kobieta również nam nie chciała zdradzić, co powiedziała policji. Liczy jednak na to, że tajemnica zaginięcia jej syna zostanie rozwikłana. Apeluje do osób, które mają informacje na temat jej syna, żeby kontaktowali się z policją.
- wzrost ok. 170-175 cm, waga ok. 75 kg,
- atletyczna budowa ciała, krótkie włosy
- koloru ciemny blond, okrągła twarz.
- znaki szczególne: na plecach ma tatuaż z napisem „Wiara gwarancją wygranej”.
Wszelkie informacje dotyczące zaginionego prosimy przekazywać na numer alarmowy 997 lub (18) 4460777.