Danuta N. zdążyła zauważyć mężczyznę, który od tyłu zbliżył się do jej męża, ale nie miała szans, aby ostrzec Zenka, że grozi mu niebezpieczeństwo. Potem zeznała, że zajście trwało sekundę i w tym czasie napastnik dwa razy wbił jej partnerowi nóż w szyję i żuchwę. Ranny cudem przeżył. Taki był finał sylwestra 2016 r. w klubie Kotłownia na krakowskim Kazimierzu
W tej opowieści większość jej uczestników udaje, że straciła pamięć na temat wydarzeń z sylwestrowej nocy.
- Nie wiem, nie pamiętam, nie zauważyłem - od takich zwrotów aż roi się w protokołach z przesłuchań. Z doświadczenia życiowego wynika, że to niemożliwe, by w jednym czasie i miejscu grupę dotknęła zbiorowa amnezja.
To raczej oznacza, że celowo zatajają prawdę, bo boją się odpowiedzialności karnej. Oddychają z ulgą, że prokurator wziął na celownik wyłącznie Tomasza C. i postawił mu zarzut usiłowania zabójstwa. Teoretycznie może w więzieniu spędzić resztę życia. Na szczęście dla niego pokrzywdzony przeżył, mimo poważnego uszczerbku na zdrowiu. Co więcej - na sali sądowej przyjął przeprosiny od Tomasza C., a to jest zawsze okoliczność łagodząca przy wydawaniu wyroku.
Znajomi z widzenia
Jak to w Krakowie bywa, uczestnicy zabawy w klubie Kotłownia poznali się w różnych okolicznościach nie związanych z krwawą imprezą. Główny bohater tej opowieści to 38-letni Tomasz C., kawaler, z zawodu drukarz, raz karany. Aby poprawić kondycję chodził na Zabłocie do siłowni prowadzonej przez Zenona N. i Pawła P. Tak się złożyło, że tego dnia obaj także bawili się w klubie Kotłownia.
Paweł P. na prośbę właściciela lokalu podjął się fuchy ochroniarza w sylwestra. Menedżerką była tam Wiktoria S. Troszczyła się o atmosferę tej nocy i jej organizacyjne szczegóły. Mimo pewnych obiekcji Pawła P., zgodziła się, żeby wpuścić do środka Tomasza C., który tuż po północy zjawił się z partnerką Moniką F. i jej młodszą siostrą Joanną. Było już po fajerwerkach na cześć Nowego Roku. Menedżerka znała ich z widzenia, bywali w tym klubie. Co prawda w tamtym czasie mieli iść do lokalu Kokon, ale tam było za drogo, więc ruszyli do Kotłowni przy ul. Bożego Ciała. Wiktoria S. widziała, że są pod wpływem mocniejszych trunków, ale w taką noc to przecież nie grzech.
Czytaj więcej i dowiedz się:
- jakie zeznania złożyli uczestnicy zdarzenia?
- jak zareagowała policja, która przyjechała na miejsce?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień