Janina Kachniarz

Tam, gdzie dziś jest „Piątka”. Do szkoły na Bydgoskim Przedmieściu chodziły dzieci z rodzin wojskowych, adwokatów i milicjantów

Babcia Antonina (z prawej) uchodziła za elegantkę, jako żonie szewca dobrze jej się powodziło Fot. Archiwum rodzinne Babcia Antonina (z prawej) uchodziła za elegantkę, jako żonie szewca dobrze jej się powodziło
Janina Kachniarz

V LO im. Jana Pawła II obchodzi 60. urodziny. Pod koniec września na zjeździe spotkają się absolwenci. Ja uczyłam się w tej szkole, w starym budynku, od 1956 do 1963 roku.

Była to wtedy Szkoła Podstawową nr 19 i nosiła imię gen. Karola Świerczewskiego. Chodziły do niej dzieci z rodzin wojskowych, służby zdrowia, adwokatów, milicjantów.

Moja mama była wówczas pracownikiem szpitala wojskowego. Chodziłam do przedszkola przy pobliskiej ulicy Fałata i skierowano mnie do tej szkoły. Gdy rozpoczęłam naukę we wrześniu 1956 roku, przez pierwszy rok religia była w szkole, potem trzeba było na naukę religii chodzić do kościoła Najświętszej Maryi Panny.

Trzy wejścia

Pamiętam trzy wejścia do starego budynku - dwie duże bramy (wschód-zachód). Przez jedną od podwórza wchodziło się do budynku, a w drugiej było miejsce dla woźnego. Przy trzecim wejściu od północy znajdowała się drewniana, kręta klatka schodowa, po której nam, uczniom, nie wolno było chodzić.

Na parterze był sekretariat i sala do biologii. Schodami w dół schodziło się do stołówki (korzystałam z niej wraz z siostrą) i toalet. Aula mieściła się wyżej (okrągłe okna), a w niej drabinki do gimnastyki, podest do występów, ale służyła też za świetlicę.

W szkole oprócz nauki przedmiotów uczono nas też szycia ręcznego i na maszynie nożnej, a także haftu. Jedną z prac było uszycie bluzeczki, a także misia. Mój był tak ciekawy, duży i ładny, że podarowano go w prezencie dyrektorce szkoły, p. Pydyń.

Bardzo miło wspominam p. Górę od biologii i panią ze świetlicy - nazwiska nie pamiętam. Mieliśmy też zajęcia przy pieleniu ogródka w miejscu, w którym obecnie jest wejście do nowego budynku, pomagaliśmy przy budowie boiska, nosząc cegły czy sprzątając korytarze w nowym budynku w podziemiu przed schronem, który tam wybudowano.

Stołówka w roku szkolnym 1962/63 znajdowała się już w nowym budynku, tam też ulokowano pracownie do chemii, fizyki - gdzie chodziliśmy na lekcje.

Zapamiętałam nazwiska niektórych uczniów - Krysię Dolot z ul. Lindego, Elę Zagrodnik z ul. Reymonta, Andrzeja Mroza z ul. Sienkiewicza (vis-à-vis szkoły), Matuszewskiego z ul. Wyspiańskiego, Lalę Kamińską z ul. Jaroczyńskiego, Bożenę Brunacką z ul. Mickiewicza 118, Irenę Werner z ul. Mickiewicza, Dorotę Misz z ul. Bydgoskiej przy dawnym kinie „Echo”, braci Kolowców - milicjantów, Templin (Bożenę?) z dawnego budynku celnego przy Szosie Bydgoskiej.

Przy okazji kilka słów o mojej rodzinie i moich dalszych losach. Mama Władysława Chorąży była torunianką i mieszkała przy ul. Koszarowej 41 (obecnie Broniewskiego). Jej ojciec, a mój dziadek, był szewcem. Mój tata Stanisław pochodził z Rabki, to góral z rodziny piekarzy. Rodzice poznali się po wojnie w Boguszowie i tam przyszłam na świat, a moja siostra Bożena rok później w Wałbrzychu.

W 1951 r. rodzice przyjechali do Torunia i w końcu zamieszkali (dokooptowani) przy ul. Mickiewicza, gdzie mieszkam z rodziną do dziś. Po ukończeniu Szkoły Podstawowej nr 19 poszłam do Technikum Cukrowniczego (dziś VIII LO) na mikrobiologię przemysłową. Po pięciu latach nauki w 1968 roku podjęłam pracę w Rafinerii Soli Potasowych (zakład szkodliwy dla zdrowia) w kombinacie Cukrowni Chełmża. Przepracowałam tam 27 lat, potem 8 lat w oczyszczalni cukrowni.

Podczas pracy w cukrowni poznałam swojego męża, Eugeniusza. Razem jesteśmy 35 lat. Przyszły na świat nasze dzieci - syn Zbigniew i córka Anna.

Wnuki i działka

Zwolniono mnie w 2003 roku (męża w 1995) z przyczyn ekonomicznych (zakład zlikwidowano i zburzono), w 2004 roku przeszłam na emeryturę. Zapisałam się do Toruńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, do sekcji rękodzieła, aby mieć kontakt z ludźmi.

Obecnie z mężem zajmujemy się na „pełny etat” wnukami od córki - Gabryś ma 6 lat, a Alicja 2,5 roku - ponieważ młodzi są zapracowani. Sporo radości daje nam też praca na działce.

Janina Kachniarz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.