Tarnów. Chora kotka mogła umrzeć na ulicy, gdyby z pomocą nie przyszli mieszkańcy
Długie godziny czekała na pomoc chora kotka w upalny dzień przy ulicy Wąskiej w Tarnowie. Gdyby nie mieszkańcy zwierzę z uszkodzonym okiem i wysoką gorączką mogłoby umrzeć w męczarniach. Ci nie tylko ją napoili, ale zadzwonili po Straż Miejską, która na miejsce wezwała pracowników Tarnowskiego Azylu. Ci jednak twierdzą, że zwierzęcia we wskazanym miejscu nie znaleźli i odjechali. Z pomocą kotce przyszła dopiero fundacja „Zmieńmy Świat”, która zajęła się rannym czworonogiem.
Wycieńczona upałem kotka schronienia szukała w cieniu przy murze w sąsiedztwie bimy. Zwierzę dostrzegli ze swoich balkonów mieszkańcy pobliskiej kamienicy.
- Była bardzo wystraszona, praktycznie się nie ruszała i nie reagowała na sygnały. Widać było, że coś jej dolega - mówi pan Marek, który mieszka przy ulicy Wąskiej w Tarnowie.
Gdy podszedł bliżej zauważył, że jej lewe oko jest uszkodzone. Mieszkający po sąsiedzku, którzy akurat byli w domu, od razu zaopiekowali się zwierzęciem. Położyli przy nim miskę i nalali do niej mleka.
- Baliśmy się ruszać kota, bo nie wiedzieliśmy jak się zachowa. Poza tym ciężko było stwierdzić co mu rzeczywiście jest i czy biorąc go do domu nie zaszkodzimy mu - opowiada tarnowianin. To właśnie on zadzwonił po Straż Miejską.
- Przyjęliśmy zgłoszenie tuż po godzinie 11 i od razu zawiadomiliśmy Tarnowski Azyl - wyjaśnia Jacek Pietrus, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Tarnowie. Dodaje, że pracownicy schroniska deklarowali, że pojadą na miejsce.
Czytaj więcej o tym:
- czy Tarnowski Azyl zajął się kotką?
- kto udzielił pomocy choremu i wycieńczonemu zwierzęciu?
- jaki jest obecnie stan zdrowia czworonoga
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień