Tarnów. Idę odsiadywać niesłuszną karę. Nie będę się uchylał, ale mój proces był dziwny
W niedzielne popołudnie rozmawialiśmy z Ryszardem Ścigałą, który nazajutrz rozpoczął odbywanie trzyletniej kary więzienia. Były prezydent Tarnowa opowiada o swoich wątpliwościach i kulisach procesu.
[b]Jak pan spędza ostatnie godziny na wolności?[/b]
W Mościcach. Byłem na spacerze z żoną Marysią, zjedliśmy rodzinny obiad, ukochałem wnuczkę.
Patrzył pan ludziom w oczy?
Jasne. Bez problemu.
Był hejt?
Nie na ulicy. W sieci - tak. Anonimowy. Ludzie mówią, że mi współczują i dziwią się.
Czuł pan, że jest kopany jako leżący?
Hejt nie boli, ale nierzetelne media - tak. Chodzi o wypowiedź jednego z dziennikarzy, że moja żona kłamała przed sądem w sprawie kwoty 2200 zł w banderoli znalezionych u córki. Toż to były kompletne brednie. Sąd nie uznał tych pieniędzy i banderoli za dowód. Pomimo że prokurator wielokrotnie podkreślał, że to dowód koronny. Sąd sprawdził pochodzenie tych pieniędzy w banderoli i kilka dni temu je nam zwrócono. Nigdy nic nie miały wspólnego ze sprawą, a cały proces to słowo przeciwko słowu konkretnie jednego z panów ze spółki żużlowej.
Bo fajnych kolegów pan sobie dobrał, swoją drogą.
Człowiek uczy się całe życie. Nawet na błędach.
Jutro będzie pan już po drugiej stronie muru.
Stawię się do więzienia. Szanuję wyrok sądu. Poddam się tej niesłusznej karze.
Panie prezydencie, ale sądy za PiS i za PO mówiły to samo: „Winny”.
Cały proces był dla mnie dziwny, szczególnie w pierwszej instancji.
W dalszej części materiału przeczytasz
- Komu naraził się Ryszard Ścigała?
- Czy boi się pobytu w więzieniu?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień