Gdy Katarzyna Kołodziej zaczynała przygodę z muzyką jej największym utrapieniem były nie tyle ćwiczenia, ile to, że musiała przepraszać sąsiadów z kamienicy za dźwięki, których nie zatrzymywały ściany. W dorosłym życiu imała się wielu zajęć, ale największą miłością pozostały skrzypce.
Wszystko zaczęło się od nauki w szkole muzycznej, która mieściła się wówczas przy ulicy Mickiewicza. Jej pierwszym i jedynym nauczycielem był Marian Początko. O tym, że ma talent i bardzo dobry słuch, jej rodzice dowiedzieli się, gdy jeszcze chodziła do zerówki.
Jedyne czego żałowała ćwicząc mozolnie gamy to fakt, że nie mogła grać w ulubioną siatkówkę, by oszczędzać palce. Na osłodę pozostawały jej treningi pływackie i ścianka wspinaczkowa.
W rodzinie Katarzyny nie było jednak wcześniej jakichś wielkich tradycji muzycznych.
- Rodzice, owszem pięknie śpiewają, a tata bardzo ładnie gwiżdże. Ktoś z dalszej rodziny grał na cytrze - opowiada.
Keyt ćwiczy co najmniej 4 godziny dziennie. Ale nierzadko nad nutami spędza nawet pół dnia. Przygotowuje kolejne covery, których w kolekcji ma ponad setkę.
- Wszystko mam rozpisane na nuty. Repertuar zmieniam średnio raz na dwa tygodnie. Długo siedzę nad aranżami, to bardzo czasochłonne. I ciągle szukam nowych inspiracji - opowiada. Ma w planach nagranie płyty. Na razie możemy oglądać teledyski, które umieściła na Youtube.
Czytaj dalej i dowiedz się więcej o teraźniejszości i przeszłości skrzypaczki.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień