W czerwcu 1942 roku w Tarnowie doszło do największej zbrodni w 687-letniej historii miasta. Kundt, Eker, Ekhard, Goeth - ci naziści mają na rękach krew tysięcy wymordowanych tu Żydów.
Dzień 7 września 1939 roku wypadał we czwartek. Wczesnym rankiem do Tarnowa wkraczają oddziały niemieckie. Komisarzem miasta zostaje 42-letni major Ernst Kundt. To sudecki Niemiec urodzony w Czeskiej Lipie. Od samego początku swojej działalności w mieście, gorliwie realizuje politykę najeźdźców, również względem jego obywateli narodowości żydowskiej. A warto przypomnieć, że przed wybuchem wojny blisko połowa mieszkańców grodu nad Białą wyznawała religię mojżeszową. W Tarnowie istniały dwie wielkie synagogi oraz wiele mniejszych domów modlitwy.
Tradycją było, że jednym z wiceburmistrzów był Żyd. Ostatni przed wybuchem wojny to Herman Mutz.
Preludium terroru
Tuż po objęciu władzy, Kundt przygotowuje i wciela w życie pakiet opresyjnych decyzji. Już od 13 września wszystkie sklepy, kawiarnie i restauracje, których właścicielami byli Żydzi, miały zostać oznaczone gwiazdą Dawida. Wkrótce zakazano uboju rytualnego pod karą wywózki do obozu koncentracyjnego. Wielkim ciosem dla wspólnoty starozakonnej było podpalenie dwóch synagog.
Miało to miejsce 9 listopada. W następnym roku wprowadzono dla Żydów godzinę policyjną od 21. Zakazano im wstępu do Parku Strzeleckiego i na Planty Kolejowe. Pierścień miejsc, gdzie mieli oni zakaz wstępu, zaciskał się coraz mocniej. Wyrzucano ich poza centrum miasta. Przepisy te wprowadzali następcy Kundta - Ekert i Ekhard. Kwestią czasu było utworzenie getta Tarnowie. Społeczność żydowska w 1942 roku liczyła 40 tysięcy osób. Wielu do miasta przybyło z Krakowa i miasteczek z okolic Tarnowa.
“A słońce świeciło...
... i nie wstydziło się”. Te słowa Nachama Bialika, które wyryte są na Cmentarzu Żydowskim, najpełniej oddają straszne dni czerwca 1942 roku, kiedy doszło do masowych mordów i wywózek do obozów koncentracyjnych dokonywanych na wyznawcach religii mojżeszowej. Apogeum terroru nastąpiło między 11 a 18 czerwca 1942 roku. Zaczęło się od masowej akcji przesiedleńczej.
Żydów spędzono na tarnowski Rynek. Pozwolono zabrać im jedynie dziesięciokilogramowy bagaż. Przez kilka godzin kazano im klęczeć na upale. Mieszkańcom zakazano otwierania okien. Kto się nie podporządkował zarządzeniu mógł zostać ukarany śmiercią.
Rozkaz okupantów był krótki - 3,5 tysiąca Żydów załadowano do wagonów bydlęcych i wywieziono do obozu koncentracyjnego w Bełżcu, kilka tysięcy rozstrzelano na pobliskim cmentarzu.
Cztery dni później akcja przesiedleńcza została powtórzona. W lesie Buczyna koło Zbylitowskiej Góry przed plutonami egzekucyjnymi stanęło 7 tysięcy starców i dzieci. Kolejne 10 tysięcy trafia do Bełżca.
Likwidator getta w Tarnowie, Goeth, podczas masowych egzekucji słuchał muzyki poważnej
Tarnowskie getto
Po wspomnianych masakrach, 19 czerwca, ówczesny komisarz Tarnowa Alfred Kipke tworzy getto w Tarnowie. Jego komendantem mianuje Oskara Blache. Dzielnica żydowska zamykała się wokół ulic: Folwarcznej, Kupieckiej, Nowej, Placu pod Dębem, Polnej, Kupieckiej, części Lwowskiej i Nowodąbrowskiej oraz przecznic między ulicami Lwowską i Słoneczną. Organizacja getta miała się zakończyć po pięciu dniach. Bramy zamknięto 24 czerwca, dokładnie o godzinie 20. Zamieszkało tam 16 tysięcy osób. Opuszczenie murów getta bez specjalnej przepustki było karane śmiercią. Polaków, którzy złamaliby zakaz wejścia do getta, karano natomiast trzymiesięcznym więzieniem oraz grzywną w wysokości 30 tysięcy złotych.
We wrześniu rusza kolejny etap eksterminacji, po którym do Bełżca trafia kolejne 6 tysięcy Żydów.
Rozkaz: zlikwidować!
We wrześniu 1943 roku do Tarnowa przyjeżdża 35-letni Hapsturmfuhrer Amon Goeth. Z pochodzenia jest Austriakiem. Ciągnie się za nim opinia wyjątkowo zwyrodniałego zbrodniarza. O jego sadyzmie świadczył fakt, że swoje ulubione owczarki i dogi szkolił przede wszystkim w umiejętności rzucania się na ludzi. A podczas masowych egzekucji, które zarządzał, chciał, by grała muzyka klasyczna.
Na jego koncie - między innymi zarządzanie obozem w Krakowie-Płaszowie oraz likwidatora getta na krakowskim Podgórzu. Jego ręce splamiła krew tysięcy zamordowanych więźniów.
Towarzyszą mu oddziały żołnierzy niemieckich i łotewskich. Cel jego wizyty jest prosty - zlikwidować tarnowskie getto. Na ówczesnym Placu Magdeburskim, czyli dzisiejszej ulicy Goslara, każe zgromadzić 10 tysięcy Żydów, którzy mają zostać wywiezieni do Płaszowa. Do obozu w Krakowie trafia ledwie jedna trzecia z nich. Druga grupa zostaje przewieziona do Auschwitz. Kilkaset osób trafiło do Szebni. Resztę rozstrzelano. Część z nich odnajdywano w rozmaitych kryjówkach na terenie getta.
Ostatnia grupa Żydów została wywieziona z Tarnowa 9 lutego 1944 roku. Kierunek - Auschwitz. Nazajutrz Goeth mógł zameldować swoim zwierzchnikom, że Tarnów jest „Judenrein”, czyli miastem wolnym od Żydów.
Pamięć ciągle żywa
Profesor Szewach Weiss, był ambasadorem Izraela w Polsce w latach 2001-2003 opowiada, że historia zagłady Żydów w Tarnowie jest do dzisiaj bardzo wspominana w jego ojczyźnie, zaś ofiary otoczone są wielką czcią. Nasze miasto odwiedzał kilka razy, między innymi ze swoim poprzednikiem Mordechajem Palzurem, naszym rodakiem.
- Tarnów jest miejscem naszej wspólnej tragedii... Ten tarnowski Rynek. Niemcy robili selekcję wśród Żydów. Zaczęli nas mordować na tym Rynku. O tym się u nas pamięta - mówił w wywiadzie dla „Gazety Krakowskiej “ przed kilku laty. Wiąże z tym wydarzeniem także osobiste wspomnienie.
- Podczas tej rzezi kazali wszystkim Polakom zamknąć okna. Zakazali patrzenia na ten mord. Kiedyś razem z moją asystentką Ewą Szmal pisaliśmy taki esej o polskich oknach pod kątem specjalnej wystawy. O tarnowskich oknach też tam wspomnieliśmy - dodaje na koniec.