"Ten film nas przebudził". Jak "Lista Schindlera" zmieniła Kraków
Wiosną 1993 roku Kraków stał się plenerem dla jednego z najgłośniejszych filmów w historii kinematografii. Do wychodzącego z PRL-u miasta przyjechała amerykańska ekipa na czele z reżyserem takich hitów jak "Indiana Jones" czy "Szczęki". Choć pierwszoplanowe role zagrali aktorzy z Hollywood, na planie pojawiły się także dziesiątki polskich artystów. Mówi się też, że pół Krakowa statystowało u Spielberga. Jaki ślad "Lista Schindlera" wywarła na Krakowie? Czy i jak film zmienił miasto? I czy Kraków wykorzystał swoją szansę na międzynarodową promocję?
Wiele razy przed "Listą Schindlera" i wiele razy po niej Kraków był plenerem dla produkcji filmowych znakomitych twórców. Prawda, często grywał w nich inne miasta, ale nierzadko też grał siebie, jednak produkcja Stevena Spielberga jest jedynym filmem, który przyciąga do Krakowa turystów na skalę międzynarodową.
- Niewątpliwie Kraków zyskał w aspekcie turystycznym. Film jest często głównym powodem odwiedzenia Krakowa, wpisując się w bardzo dziś modną turystykę filmową, ale przy okazji można turystom pokazać też miasto - mówi Krzysztof Gierat, dyrektor Krakowskiego Festiwalu Filmowego, założyciel i prezes Krakowskiej Fundacji Filmowej, który w latach 1993–1994 piastował urząd wiceprezydenta Krakowa.
To ewidentna korzyść. Film był ogromnym sukcesem w Polsce i na całym świecie. Zarobił 322 miliony dolarów (piętnaście razy więcej niż przeznaczony na produkcję budżet), Amerykański Instytut Filmowy umieścił go na ósmym miejscu na liście 100 najważniejszych filmów amerykańskich, a w 1995 roku "Lista Schindlera" znalazła się na watykańskiej liście 45 filmów fabularnych, które propagują szczególne wartości religijne, moralne lub artystyczne.
Zdaniem prof. Jacka Purchli, zajmującego się m.in. dziedzictwem kulturowym i rozwojem miast zglobalizowanie Krakowa to jedna z głównych "zasług" filmu Spielberga dla miasta. Wychodzący niemrawo jeszcze z szarzyzny PRL-u Kraków stał się jednym z punktów sieci miast światowych, oczywiście wciąż wyglądał zgrzebnie na tle europejskich stolic, ale działo się tu coś, o czym mówi cała globalna wioska.
Podwórko Spielberga
Pierwszym i najbardziej oczywistym tropem w myśleniu o tym, jak "Lista Schindlera" zmieniła Kraków jest Kazimierz. To tu ekipa Spielberga ustawiła scenografię zmieniającą ul. Szeroką w plac Zgody, przenosząc getto z Podgórza na Kazimierz, do dziś więc tropy turystyczne szlakiem "Listy Schindlera" wiodą do dawnej dzielnicy żydowskiej, do dziś przewodnicy tłumaczą, że getto mieściło się kilka ulic dalej. Filmowe kadry, mimo scenograficznych zabiegów, mocno zapisały się w pamięci.
Niektóre na tyle mocno, że - będąc przez kolejne trzy dekady scenerią wielu innych filmów i wydarzeń - do dziś kojarzą się z filmem. Jak np. podwórko przy ul. Józefa 12, nazywane najpiękniejszym podwórkiem na Kazimierzu albo podwórkiem Spielberga. To w tym urokliwym i przywołującym klimat dawnego sztetla zakątku, gdzie latem dobiegają radosne odgłosy z pobliskiej Mleczarni i innych okolicznych knajpek i kafejek zaaranżowanych na modłę przedwojennych żydowskich kuchni i salonów, Spielberg zaplanował dwie sceny filmu, na tyle emocjonalnie ważne dla widza, że zapamiętane. Podwórko pojawia się m.in. w scenie gdy chłopiec w mundurze Żydowskich Służb Porządkowych ratuje życie Danki Dresner (w którą wcieliła się Anna Mucha) i jej matki.
Turystyczne szlaki i wyspecjalizowanie przewodnicy poprowadzą również po wielu innych miejscach związanych z filmem na Kazimierzu. Sam Kazimierz dziś nie przypomina już obskurnego i szarego kwartału miasta, cieszącego się jeszcze w początkach lat 90. niezbyt dobrą reputacją. Dziś nie ma chyba turysty, który jadąc do Polski, nie zagląda na Kazimierz, który zresztą nigdy nie zasypia, od lat ciesząc się mianem kulturalno-imprezowego serca Krakowa. Ten proces zapoczątkowany został już pod koniec lat 80. XX wieku, w 1988 roku odbył się pierwszy Festiwal Kultury Żydowskiej, powstały pierwsze knajpki, ale niewątpliwie popularność filmu i ciągnący tu turyści wzmocniły i przyspieszyły proces rewitalizacji dzielnicy.
Fabryka Schindlera
- Wszyscy liczyliśmy na to, że Kraków zyska więcej niż zyskał. Liczyliśmy na to, że po kilkumiesięcznym pobycie ekipy Spielberga nastąpią kolejne wizyty filmowe tego wymiaru. Tak się nie stało. Głównie dlatego, że Kraków nie był wówczas przygotowany na tego rodzaju przedsięwzięcie. Dopiero wiele lat później powstały odpowiednie jednostki do obsługi produkcji filmowych: komisja i fundusz filmowy - zaznacza Krzysztof Gierat.
O ile filmowcy mogą westchnąć, że można byłoby więcej, o tyle muzealnicy wykorzystali szansę, którą dostali. Fabryka "Emalia" przy ul. Lipowej 4 - sceneria filmowa, ale przede wszystkim sceneria autentycznych wydarzeń w 2010 roku stała się muzeum, jednym z oddziałów Muzeum Krakowa. Ekspozycja "Fabryka Emalia Oskara Schindlera" opowiada o życiu codziennym mieszkańców, losach Żydów krakowskich, tajnym państwo, a także dziejach ludzi pracujących w fabryce i historii samego Oskara Schindlera. W oknach muzeum znalazły się fotografie ocalonych z listy Oskara Schindlera. Popularności "Fabryce Schindlera" mogą pozazdrościć pozostałe oddziały Muzeum Krakowa - to tu niezależnie od dnia przed wejściem czekają grupy zagranicznych turystów. Tylko w ubiegłym roku muzeum przy Lipowej 4 odwiedziło ponad 433 tys. zwiedzających, o 100 tys. więcej niż kolejny na frekwencyjnej liście oddziałów Muzeum Krakowa i to ulokowany na samym Rynku Głównym.
Popularność szlaku śladem "Listy Schindlera" wpisuje się z kolei w debatę o komercjalizacji Holocaustu. Ale to już zupełnie inny wątek.
Pamięć
Wpływy do budżetu miasta, wysokie lokaty na turystycznych miejscach koniecznych do zobaczenia to jedna strona medalu korzyści. Ale są w tej hollywoodzkiej historii zyski mierzone także inną miarą. Film Spielberga był dla Krakowa jak zaproszenie na kozetkę psychoterapeuty, kiedy w leczeniu traumy, trzeba wreszcie powiedzieć o tym, co trudnego się wydarzyło.
- Ten film uświadomił nam, krakowianom, skalę i ważność Holocaustu w historii Krakowa i naszą odpowiedzialność za przywracanie pamięci. Nasilił dyskusję toczącą się już od artykułu Jana Błońskiego w "Tygodniku Powszechnym" (1987 r.), a potem wzmocnioną przez poruszające te kwestie dwa numery "Znaku" - mówi prof. Jacek Purchla. - Niewątpliwie jednak były to dyskusje w elitarnym gronie. Ten film nas przebudził i wywołał głęboką refleksję na temat Holocaustu i odpowiedzialności nas krakowian za utrwalanie pamięci o nim.
Prof. Purchla jako najważniejszy aspekt w dyskusji o tym, jak film Spielberga zmienił Kraków podnosi kwestię związaną z procesem powstawania muzeum KL Plaszow. Wprawdzie w 1964 r. na terenie dawnego obozu hitlerowskiego stanął pomnik projektu prof. Cęckiewicza "W hołdzie męczennikom pomordowanym przez hitlerowskich ludobójców w latach 1943–1945", ale kwestia muzeum finalizowana jest dopiero dziś.