Tłumacz, który chlapie językiem na prawo i lewo, w tym zawodzie się nie utrzyma

Czytaj dalej
Fot. Fot. Grzegorz Mehring
Anita Czupryn

Tłumacz, który chlapie językiem na prawo i lewo, w tym zawodzie się nie utrzyma

Anita Czupryn

Kompetentni, cechuje ich wszechstronna wiedza, a co najważniejsze - muszą wzbudzać zaufanie. Jak wygląda życie tłumacza.

Magdalena Fitas-Dukaczewska, wieloletnia tłumaczka polskiego rządu i prezydentów, w ubiegłym tygodniu odmówiła prokuraturze ujawnienia treści rozmów z dnia 10 kwietnia 2010 roku, jakie odbyły się w Smoleńsku między Donaldem Tuskiem a Władimirem Putinem. I rozgorzała dyskusja na temat tego, czy tłumacz ma obowiązek zachowania tajemnicy rozmów, które tłumaczy, czy może być z tej tajemnicy zwolniony.

Przypomnijmy - w czwartek 3 stycznia Magdalena Fitas-Dukaczewska została wezwana do Prokuratury Krajowej jako świadek w śledztwie tak zwanej zdrady dyplomatycznej Donalda Tuska, które prowadzone jest równolegle z głównym postępowaniem dotyczącym przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Tłumaczka (prywatnie żona generała Marka Dukaczewskiego) od 1989 roku była obecna podczas spotkań, jakie odbywały się na najwyższym szczeblu wszystkich polskich premierów i prezydentów, łącznie z Lechem Kaczyńskim. 10 kwietnia 2010 roku była członkiem rządowej delegacji, poleciała do Smoleńska. Prokuratorzy uznali, że może dysponować wiedzą o okolicznościach i decyzjach dotyczących sposobu wyjaśniania przyczyn tragedii. Ale przesłuchanie zostało przerwane. Fitas-Dukaczewska odmówiła składania zeznań, powołując się na przepis Kodeksu karnego mówiącego o zachowaniu tajemnicy służbowej, mimo że prokurator zwolnił ją z tajemnicy zawodowej i tajemnicy dotyczącej informacji poufnych i zastrzeżonych.Teraz tę kwestię ma rozstrzygnąć sąd. Magdalena Fitas-Dukaczewska już zapowiedziała wniesienie zażalenia na postanowienie o uchyleniu tajemnicy. Publicznie podkreślała, że znalazła się w trudnej moralnie sytuacji, a sam pomysł przesłuchiwania tłumacza przez prokuraturę to niebezpieczny precedens i może mieć konsekwencje dla zawodu tłumacza w ogóle.

Dla środowiska tłumaczy sprawa jest oczywista - podstawową zasadą ich pracy jest konieczność zachowania tajemnicy informacji, jakie uzyskują w trakcie prowadzenia tłumaczenia. Przypomniało o tym Stowarzyszenie Tłumaczy Polskich, zamieszczając na swojej stronie internetowej oświadczenie: „Wobec aktualnie toczącej się w mediach dyskusji, przypominamy treść jednego z ustępów Karty Tłumacza Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich, określającą jedną z fundamentalnych zasad naszego zawodu: Rozdział I, pkt. 4: Tłumacza obowiązuje przestrzeganie tajemnicy zawodowej.

- Nie jesteśmy właścicielami informacji, które tłumaczymy - powtarza w rozmowie z „Polską” tłumaczka ustna i konferencyjna Karolina Więckowska. I dodaje: - Oczywiście wyobrażam sobie sytuację, kiedy to ludzie postronni są ciekawi rozmów, jakie tłumaczymy, zwłaszcza gdy dotyczą osób z najwyższego szczebla czy głośnych spraw. Ale nikt, kto miał do czynienia z naszą pracą nie śmiałby nawet nas o to zapytać, bo wie, że nic nie powiemy. Niezależnie od tego, czy tłumacz podpisze klauzulę tajności, czy nie, nigdy nie mówi o tym, jaką rozmowę tłumaczył, w jakim miejscu i kto w tej rozmowie uczestniczył. To jest zrozumiałe dla całego naszego kulturowego kręgu, że tajemnica obowiązuje, podobnie jak tajemnica obowiązuje adwokata czy lekarza. De facto, to nie jest nawet nasza tajemnica, ona należy do naszego klienta, a my musimy ją chronić - podkreśla Więckowska.

Tłumacz niedyskretny w zawodzie się nie utrzyma
- Nawet jeśli tłumacz podczas rozmowy robi notatki, już po godzinie nie jest w stanie odtworzyć z nich rozmowy - mówi w rozmowie z „Polską” tłumaczka Karolina Więckowska. Są tłumacze, którzy w swoich notatkach używają więcej symboli niż słów. Symbole są pomocne przy zaznaczeniu tendencji wzrostowej/spadkowej, daty, czyjegoś wieku czy wyliczanych nazw państw, ale ona na nich nie polega.

- I byłam świadkiem, jak raz tłumacz sam się pogubił w symbolach, jakie sobie zapisał. Moje notatki wspomagają pamięć krótkotrwałą tu i teraz, a zresztą tę pamięć za moment „nadpisuję” nową porcją tekstu. Notatka już po chwili przestaje być aktualna, staje się bazgrołami wyjętymi z kontekstu, z danej chwili. Nie byłabym w stanie nic z nich odczytać. Niszczę je i nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Tak jak nie wyobrażam sobie w tym zawodzie kogoś, kto, mówiąc kolokwialnie, chlapie językiem na prawo i lewo - dodaje.

Karolina Więckowska jest tłumaczką z 20-letnim stażem. Zaczynała od tłumaczeń w kabinie, tłumaczeń konsekutywnych - czyli ustnych, ale po zakończeniu wypowiedzi rozmówcy. Na początku brała udział w tłumaczeniach związanych z badaniami rynku, tzw. grupy focusowe, a tematyka była bardzo różnorodna - od jedzenia, przez samochody po leki. Szybko zdobywała doświadczenia.

Już w szkole podstawowej dla Karoliny Więckowskiej jasne było, że ma dobrą pamięć i lubi języki obce; ich nauka przychodziła jej łatwo, małym kosztem, niewielkim nakładem pracy. Od małego uczyła się angielskiego, potem, w liceum doszedł rosyjski, na studiach obrała lingwistykę.

- Chciałam być tłumaczem, a na studiach okazało się, że dobrze mi idzie tłumaczenie ustne - mówi i przypomina jedno ze swoich pierwszych, ważniejszych zleceń.

- Dostałam zlecenie tłumaczenia ówczesnego szefa Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej FIFA Seppa Blattera podczas jego wizyty w Polsce. To była ważna wizyta wzbudzająca wielką ciekawość w świecie sportowym. Z tremą, ale udało mi się stanąć na wysokości zadania, bo przed odjazdem przewodniczący FIFY wyznał, że kiedy zobaczył tak młodą tłumaczkę, to miał pewne obawy, jak sobie poradzę, ale szybko zorientował się, że wszystko idzie dobrze.

Kaliber tłumaczeń, o które ją proszono, wzrastał w miarę upływu lat. Dziś jako tłumaczka bywa na różnego rodzaju konferencjach bankowych, IT czy tych organizowanych przez ministerstwa, a także branżowych eventach - niekiedy mocno specjalistycznych. Wśród jej klientów są też instytucje publiczne. Bywała na Forum Ekonomicznym w Krynicy, na wewnętrznych spotkaniach biznesowych, korporacyjnych, jest tłumaczką wielu biznesowych negocjacji.

- Uczestnicząc w poufnych spotkaniach, negocjacjach, by dobrze wykonać swoją pracę, tłumacz musi często znać szerszy kontekst rozmów, jakie będą się toczyć. Jeżeli więc uczestniczę w negocjacjach biznesowych dotyczących przejęcia spółek, często jestem zapraszana wcześniej, żeby posłuchać na przykład o strategii spółki, abym mogła mieć szerszy ogląd omawianych spraw. Ale i tak, jako osoba z zewnątrz, całości tego kontekstu nie poznam i o pewnych rzeczach mogę w ogóle nie wiedzieć, nie znać gradacji ich ważności, tego, kto był na poprzednim spotkaniu, a kogo nie było i dlaczego - mówi.

- Dużą częścią mojej pracy są konferencje branżowe, związane ze sprzedażą, medyczne, czasem spotkania wewnętrzne, które organizują korporacje. Mam też klientów biznesowych; kiedy w firmie pojawia się nowy prezes czy członek zarządu, potrzebuje tłumacza podczas spotkań z większą liczbą pracowników. Tłumaczę też wywiady, nawet jeśli dziennikarz mówi po angielsku, bo jest mu łatwiej wyrażać myśli i łatwiej potem spisywać taką rozmowę.

Pozostało jeszcze 63% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Anita Czupryn

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.