Wreszcie napadło do syta, choć do odrobienia kilkuletnich zaległości w poziomie wód gruntowych jeszcze daleko. Dobre i tyle. Ruszyłem w las. Zbieraczy w lesie wielu, ale jak mówią znawcy, wszystkich prawdziwków zebrać niepodobna.
Na grzybobraniu najbardziej denerwują mnie śmieci i zdeptane grzyby. Co do tych pierwszych to kwestią kultury osobistej powinno być zabieranie ze sobą pustych butelek czy opakowań po przekąskach. Niestety nie jest. Co do drugiej, to ewidentny brak wiedzy ze szkoły podstawowej. Otóż nie ma grzybów niepotrzebnych. W przypadku wątpliwości starczy dotknąć spodu kapelusza, by sprawdzić, czy są tam blaszki czy gąbka. Lista jadalnych grzybów blaszkowatych jest bardzo krótka. Są przy tym łatwo rozpoznawalne. Po jakie licho wyrywać ze ściółki młodziutkie owocniki? To najlepszy przepis na śmiertelną w skutkach konsumpcję muchomora sromotnikowego.
Muchomory czerwone, które właśnie masowo owocują w lasach, to ledwo drobna część ciała grzyba. To emanacja ukrytej w ściółce grzybni połączonej z korzeniami roślin. Przerośnięta strzępkami gleba to najbardziej żywotny i najsłabiej poznany fragment życia na Ziemi. Setki tysięcy grzybów zapewnia obieg pierwiastków w przyrodzie. Podtrzymuje życie na planecie. Nie na darmo wydzielono dla nich osobne, piąte królestwo. Ważniejsze od roślin i zwierząt. Nie zapomnijcie o tym na grzybobraniu. Jakby nie było, grzyby są władcami lasu…