To już koniec bezpłatnego parkowania w Wadowicach
Zaparkowanie w papieskim mieście to duży problem. Miejsc brakuje nie tylko na darmowych parkingach wzdłuż chodników, ale również na płatnych placach. Od rana do godz. 17 wolne miejsca można znaleźć tylko na obrzeżach miasta.
Jedyny gminny darmowy parking znajduje się przy ul. Wojtyłów. Może pomieścić ok. 20 pojazdów i zajmuje połowę placu. Na drugiej połowie placu firma JAF Inwestycje prowadzi płatny parking.
-Jak ktoś stoi tu na krótko, to woli wybrać parking płatny. Przynajmniej ma pewność, że nikt mu auta nie uszkodzi - wyjaśnia Patrycja Malarczyk, mieszkanka powiatu wadowickiego.
Natomiast miejska część parkingu rządzi się swoimi prawami. - Teren jest nieogrodzony, nie ma wyznaczonych miejsc do postoju. Kierowcy stają, gdzie popadnie i ciężko jest stamtąd wyjechać. Jedyny plus to brak opłat. Stąd też ten ścisk - dodaje Patrycja Malarczyk.
Po drugiej stronie rynku, na placu Kościuszki, miasto prowadzi o wiele większy parking - do dyspozycji jest tu kilkadziesiąt miejsc. Za postój jednak trzeba zapłacić. Zostawienie auta na godzinę kosztuje trzy złote. Ale chętnych wcale nie brakuje.
Okno Mirosława Chrzanowskiego, sprzedawcy z pobliskiego sklepu, wychodzi wprost na parking. - Nieraz już po ósmej rano wisi tabliczka „brak wolnych miejsc” i tak jest do wieczora. Emerytki, które to obsługują, nie dają sobie rady z szybkim wydawaniem bloczków lub reszty. W efekcie jedni płacą, a drudzy nie. Parę razy interweniowała tu już policja, bo kierowcy kłócą się o miejsce albo zderzają na zatłoczonym placu - opowiada.
Według szacunków ratusza nawet 90 proc. kierowców zostawiających w mieście swoje samochody to osoby dojeżdżające do pracy z okolicznych miejscowości. W Wadowicach jest w sumie ok. 1,5 tysiąca miejsc do parkowania (w tym na pasach postoju przy ulicach).
Urząd Miejski zauważył, że można na tym zarobić i chce wprowadzić elektroniczny system opłat za parkowanie. Miałby on wyglądać tak, że chcąc zaparkować, kierowca musiałby najpierw zatrzymać pojazd przed terminalem wjazdowym i pobrać bilet. Dopiero wtedy szlaban się podniesie. Wyjazd z parkingu byłby natomiast możliwy po opłaceniu biletu gotówką w kasie zamontowanej na parkingu. W bardziej nowoczesnym wariancie byłaby też możliwość płacenia kartą. Gdyby system objął także miejsce postoju przy ulicach, poza parkingami, to kierowcy płaciliby za pomocą automatów.
Burmistrz Matusz Klinowski ogłosił już przetarg na to zadanie. Zgłosiły się do niego cztery firmy. Montaż ma zakończyć się jesienią, a miasto ma wydać na to ok. 125 tys. zł.
Pierwsze rozwiązania mają być testowane właśnie na parkingu przy placu Kościuszki. Potem obejmą wszystkie postoje. „W całym mieście zostaną wprowadzone strefy płatnego parkowania, powstaną też zaprojektowane już przez nas parkingi przy obwodnicy oraz sieć dróg rowerowych” - zapewnienia na swojej stronie Klinowski.
Przyznał jednak, że na razie na realizację tych planów nie ma w miejskiej kasie pieniędzy.
- Nie dość, że ciasno i trudno o wolne miejsce, to jeszcze mamy za to płacić? Burmistrz szuka chyba pieniędzy na łatanie deficytu w naszych kieszeniach. Opłaty też pewnie pójdą w górę - komentują zdenerwowani mieszkańcy Wadowic i okolic.
- Najpierw trzeba dać ludziom alternatywę. Nie wszystkich stać na płacenie - mówi Józef Moskali, który pracuje w Wadowicach. - Gdzie będziemy parkować? - pyta.
Nie wiadomo jeszcze, ile trzeba będzie płacić, kiedy system wejdzie w życie, ani jaką część miasta obejmie. Burmistrz nie znalazł czasu na odpowiedź.
- Niestety dzisiaj mamy inne obowiązki i nie będziemy tracić czasu na odpowiedź - uciął Mateusz Klinowski.