Ledwo co prezydent zawetował ordynację do Parlamentu Europejskiego, a już zaczynają się dyskusje o kolejnych, gorących reformach. Potwierdzają się informacje o planach zmian w ordynacji wyborczej - tym razem do Sejmu.
Była o tym mowa podczas poniedziałkowego spotkania opozycji z prezydentem. Czy w Polsce nie jesteśmy w stanie przyjąć zasady, że ordynacja wyborcza, podobnie jak finanse dla partii politycznych, nie powinny być ustalane przez urzędujący skład Sejmu „dla siebie”, ale z wyprzedzeniem?
Istota problemu obozu władzy polega na tym, że w odczuciu jego przedstawicieli jest tak: chcieliby pozostać u władzy po wyborach w 2019 roku, a nie mają „bezpiecznej” większości. Nawet przy 40-procentowym poparciu w sondażach może się zdarzyć tak, że PiS i jego otoczenie władzę stracą. Do tego sytuacja polityczna w Polsce jest na tyle napięta, że perspektywa przejścia do opozycji jest dla obozu władzy niewyobrażalna. Powstaje obawa ostrego odwetu politycznego, którego działacze bardzo się boją. Szczególnie, że cztery lata miną szybko - już trzy zleciały jak z bicza strzelił.
Zaczyna się do tego maraton wyborczy. To już czas prowadzić kampanię, a nie myśleć, jak pozmieniać ordynację na najbliższe wybory. Badania opinii publicznej można zamówić, ale tym razem dość często będziemy mieli polityczny „spis z natury”- władza i opozycja dowiedzą się w miarę możliwości jak najbardziej precyzyjnie, jak rozkłada się poparcie dla nich. Czy ma być teraz w Polsce tak, że jeśli większość nie będzie powiedzmy zadowolona z wyników wyborów samorządowych, to zacznie „grzebać” w ordynacji do europejskich, a jeśli prezydent Duda przegra prezydenckie, to na szybko będzie zmieniana ordynacja do wyborów parlamentarnych?
Przeszliśmy w ostatnich trzech latach niejedną zmianę ważnych ustaw z zaskoczenia i po nocy. Ale tego rodzaju zabawa z regułami wyborczymi pogrąży opinię o Polsce we wszystkich państwach, gdzie świętość reguł wyborczych to podstawa systemu politycznego. Czeka nas jeszcze pewnie sporo analiz na temat wewnętrznych skutków kombinowania przy zasadach wyborczych. Polskie wybory parlamentarne będą pewnie pierwszymi przynajmniej od 1989 roku tak dokładnie śledzonymi przez sojuszników. Pojawią się zapewne oficjalne misje obserwacyjne i raporty z kampanii wyborczej słane tajnymi kanałami przez dyplomatów.
W Londynie czy Waszyngtonie dla kombinowania przy procedurach wyborczych nie ma taryfy ulgowej. Warto o tym pamiętać. Niech już Sejm nie zajmuje się więcej ordynacją wyborczą, w każdym razie nie ordynacją na najbliższe wybory, w których stawką jest, żeby obecni posłowie przedłużyli swój mandat.