Robert Gąsiorek

To koniec z dopalaczami?

Jerzy Kowalski jest zadowolony, że służby w końcu zaczęły działać w sprawie sklepu z dopalaczami. Fot. Robert Gąsiorek Jerzy Kowalski jest zadowolony, że służby w końcu zaczęły działać w sprawie sklepu z dopalaczami.
Robert Gąsiorek

Pracownicy sanepidu i policjanci przeprowadzili kontrolę w sklepie z dopalaczami w centrum miasta. Zabezpieczono ponad 400 substancji do badań. Punkt zamknięto, mieszkańcy chcą, by tak zostało.

Handel dopalaczami kwitł od wielu miesięcy w sklepie na Wielkich Schodach w ścisłym centrum Tarnowa. W piątek wielu amatorów używek musiało jednak odejść z kwitkiem.

- Policja i sanepid zrobiły wczoraj wjazd do tego miejsca i nie wiadomo co z nim dalej będzie - rzucił reporterowi „Gazety Krakowskiej” około 20-letni mężczyzna, który w piątek w samo południe był wyraźnie niezadowolony, że sklep jest zamknięty.

Takich jak on było klientów wielu. Wszyscy obracali się na pięcie, gdy tylko zobaczyli wywieszoną w witrynie sklepu kartkę z napisem „Zamknięte do odwołania”.

- Mam nadzieję, że ta kartka zostanie tu na stałe i uwolnimy się od problemu dopalaczy w tym rejonie- mówi Jerzy Kowalski, przewodniczący Rady Osiedla Starówka, która walczy o likwidację sklepu z niebezpiecznymi substancjami.

Udało się wejść

Przez wiele miesięcy służby były bezradne w walce z punktem na Wielkich Schodach.

Ostatnia kontrola sanepidu została przeprowadzona w nim w 2015 r. Wykazała, że handlowano substancjami niebezpiecznymi dla życia. Sanepid zamknął placówkę na trzy miesiące jednak po tym czasie sklep znowu zaczął działać. Kolejne kontrole były utrudnione bo drzwi wejściowe cały czas były zamknięte. Dzięki kamerom na zewnątrz okienko uchylało się tylko dla wybranych.

W czwartek sanepid przeprowadził wspólną akcję z policją, dzięki której udało się wejść do obiektu.

- Zabezpieczyliśmy ponad 400 środków. Zostaną one teraz poddane badaniom. Jeśli okaże się, że wykryte zostaną związki niedopuszczone do obrotu to wszczęte zostanie postępowanie wobec właściciela tego sklepu - zaznacza Roman Bartuś dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Tarnowie.

Jeśli wyniki badań wykażą substancje niedozwolone właścicielowi grozić może grzywna nawet kilkaset tysięcy złotych oraz kara więzienia.

Sprzedaż na ulicy

Mieszkańcy obawiają się jednak, że problem z dopalaczami zniknie tylko na chwilę.

- Sklep może się reaktywować. Zmienią jedynie skład środków, które sprzedają i znowu zaczną je rozprowadzać- obawia się Jerzy Kowalski. Dość sąsiedztwa podejrzanego punktu mają przede wszystkim mieszkańcy ul. Taras, która znajduje się najbliżej sklepu z używkami.

- W nocy to nieraz nie można wytrzymać. Schodzą się tu całe grupy młodzieży i po zakupie dopalaczy wariują. Jest strasznie głośno, a nieraz dochodzi do krwawych bójek - zaznacza pan Jerzy, który mieszka w pobliżu punktu z używkami.

Policja oraz straż miejska przestrzegają, że likwidacja sklepu z dopalaczami może nie rozwiązać problemu

- Dochodzą do nas sygnały, że młodzi ludzie są zaczepiani na ulicach i w taki sposób chce się im sprzedać dopalacze. W tym należy upatrywać duże zagrożenie - podkreśla Krzysztof Tomasik, komendant straży miejskiej w Tarnowie.

Podczas wakacji na Szpitalny Oddział Ratunkowy szpitala św. Łukasza w Tarnowie trafiło ponad 40 osób, które zażywały wcześniej dopalacze.

Robert Gąsiorek

Pracuję w redakcji Gazety Krakowskiej i portalu tarnow.naszemiasto.pl. Moją ulubioną tematyką są sprawy kryminalne. Chętnie pochylam się również nad interwencjami Czytelników. Z aparatem w dłoni nierzadko można mnie spotkać na imprezach odbywających się w regionie. Po godzinach pracy jestem wielkim fanem piłki nożnej oraz miłośnikiem seriali, zwłaszcza kryminalnych. Ten ulubiony to „Gomorra”.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.