To nie Toskania ani Bordeaux, to Małopolska. W naszym regionie jest już ponad sto winnic

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Matusik / Polska Press
Aleksandra Łabędź

To nie Toskania ani Bordeaux, to Małopolska. W naszym regionie jest już ponad sto winnic

Aleksandra Łabędź

Małopolscy winiarze to przede wszystkim pasjonaci, którzy oddają całe swoje serce temu, co robią. Klimat nie rozpieszcza, ale coraz więcej jest zapaleńców. W Małopolsce jest już ponad sto winnic. Właśnie trwa w nich winobranie.

Klimat nie ułatwia tej pracy. Krótkie - choć ostatnio upalne - lata, przymrozki, które atakują wtedy, gdy nikt się ich nie spodziewa, długotrwałe susze na przemian z ulewnymi deszczami i gradobiciem, spóźnione i przeciągające się zimy. Jakość gleby też nie jest idealna, o czym przekonuje się każdy, kto próbuje na naszych ziemiach zasadzić i wypielęgnować winorośl.

Spośród kilkudziesięciu butelek wina, które są owocem całorocznej pracy, tylko nieliczne trafiają do sprzedaży. Te jednak są całkiem niezłe i doceniane przez koneserów.

Tradycje

Jeżeli ktoś myśli, że winiarstwo w Małopolsce to nowa moda, jest w błędzie. W średniowieczu z bogatych winnic - obok Zielonej Góry czy Sandomierza - słynął również nasz region. Archeologowie odkryli, że w X wieku zbocza wawelskiego wzgórza były porośnięte właśnie przez winorośla. Po stu latach benedyktyńscy mnisi z Dolnej Lotaryngii założyli w Tyńcu winnicę. Nie byli jedyni. Winiarstwem zajmowały się też benedyktynki w Staniątkach, norbertanki na krakowskim Zwierzyńcu i w Nowym Brzesku. W klasztorze kamedułów na Bielanach była nawet specjalna posada brata wincerza, który zajmował się winami. Krakowscy biskupi lubowali się w trunku z winnic w Wawrzeńczycach. Królewskie stoły uginały się pod winami proszowickimi, zagojskimi, nowokorczyńskimi - przynajmniej dopóki nie zaczęto sprowadzać trunków z Węgier. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że małopolskie wina nie należały do najlepszych; były kwaśne, a ich smak trzeba było poprawiać, dodając miód.

Mimo to w XVI wieku w Polsce winiarstwo bardzo mocno się rozwijało. Uprawą zajmowali się głównie mieszczanie, którzy dzierżawili winnice kościelne, ale też zakładali nowe. Wino stało się ważnym produktem handlowym.

Przełom XVII i XVIII wieku to regres dla małopolskiego winiarstwa - za sprawą importu zagranicznych trunków, ale też gwałtownego ochłodzenia klimatu i wojny. Najdłużej przetrwały krzewy winorośli na Wawelu oraz na Bielanach.

Teraz małopolskie winiarstwo zaczęło się odradzać. Eksperci wiedzą, że idealnym miejscem do upraw odmiany vitis vinifera (chardonnay), pinot gris, riesling lub pinot noir są dobrze nasłonecznione zbocza pagórków, które są łagodniej traktowane przez przymrozki i zapewniają cyrkulację powietrza.

Białe czy różowe?

Małopolska słynie z wina białego i różowego. Najczęściej wykorzystywane szczepy to aromatyczne i świeże w smaku solaris, seyval blanc, johanniter, hibernal, sibera i polska jutrzenka. Powstają tu też wina czerwone, które są kompozycją mieszanki odmian takich jak regent, rondo, leon, millot i marechal foch. Wśród koneserów słychać też głosy, że winnica Comte w Kluczach robi najlepsze w całej Polsce czerwone wino dornfelder.

Trudno jednak zrobić tu wino słodkie, w przypadku którego winogrona trzeba dłużej przetrzymać na krzakach. Nasz klimat mocno to utrudnia. Jednak nie oznacza to, że w Małopolsce słodkich win nie robi się wcale. Winiarze produkują trunki na wzór włoskich win santo, podsuszając winogrona już po zbiorze.

Chociaż z win lodowych słyną Niemcy czy Kanadyjczycy, to i Małopolska może się pochwalić trunkiem z owoców zbieranych w grudniu. Blisko 10 lat temu winnica nad Dworskim Potokiem, która należy do Uniwersytetu Jagiellońskiego, wyprodukowała wino lodowe, do którego produkcji używa się owoców zbieranych w temperaturze minus 11 stopni Celsjusza i które podczas tłoczenia mają jeszcze kryształki lodu. Winnica znajduje się w Łazach obok Bochni. Można w niej spotkać ekspertów, ale również studentów, którzy dopiero uczą się tego fachu. Pierwsze krzewy zasadzono tam blisko 17 lat temu na zaledwie 30 arach. Teren, na którym jest winnica, do II wojny światowej należał do sióstr benedyktynek ze Staniątek.

Enoturystyka

Koneserzy win cenią możliwość odwiedzenia miejsc, gdzie uprawia się winne krzewy. Na ich potrzeby odpowiada dość nowa gałąź turystyki, czyli enoturystyka, która daje możliwość poznania miejscowej kultury winiarskiej, odkrycia przepięknych miejsc, a także skosztowania win. Enoturystyka to szansa nie tylko dla dużych i prężnie działających winnic, ale też dla tych najmniejszych, które często znajdują się w rodzinnych agroturystykach. U nas - by promować lokalne winnice podczas spotkań i dni otwartych - powstał Małopolski Szlak Winny.

Przepowiednia

To XX-wieczny franciszkanin, ojciec Czesław Klimuszko, przepowiedział, że okolice Krakowa - po ociepleniu klimatu - staną się idealne do produkcji wina. Wkrótce po tym na krakowskich Bielanach, u stóp klasztoru kamedułów, założono winnicę Srebrna Góra, jedną z większych w Polsce. I najlepiej położonych: gleba jest tu wapienno-gliniasta oraz lessowa, stoki nasłonecznione, a winne krzewy osłania Las Wolski. Wino tworzy się tu wedle klasztornych tradycji z początku X wieku. Można znaleźć tutaj szczepy takie jak riesling, chardonnay, pinot noir. Wina robi się w zabytkowych pomieszczeniach kamedulskiego klasztoru.

Rodzinna pasja

Ryszard Fryc, właściciel winnicy Fritz zlokalizowanej na słonecznych stokach w podsądeckim Chełmcu: Winnicę założyliśmy w 2009 roku, to nasza pasja. Moi przodkowie też byli winiarzami, przybyli na Sądecczyznę ponad 200 lat temu z Tyrolu.

W winnicy Fritz powstają wina białe, różowe i czerwone oraz wytwarzane metodą szampańską białe (francuski szczep seyval blanc, ukraiński muskat odeski i niemieckie szczepy solaris i johanniter), a także różowe wino musujące „Lachowski Szampan”. - Obecne zmiany klimatyczne przy uprawie winorośli są korzystne, jest więcej słonecznych i ciepłych dni, a przy takim suchym klimacie występuje mniej chorób grzybowych winorośli - tłumaczy Fryc. - W gronach gromadzi się więcej cukrów i aromatów, co korzystnie wpływa na jakość wina.

Właściciele winnicy założyli też fundację, która opiekuje się osobami autystycznymi. W ramach terapii zajęciowej można pracować przy zbiorach czy pielęgnacji winogron.

Początki

Niektórzy dopiero zaczynają, jak właściciele winnicy Novi, Ewa i Marcin.

- Pochodzimy z żoną z Krakowa, ale los związał nas z Pałacem Cianowice - zaczyna opowieść Marcin Adamowicz. - W gminie Skała jest ok. 20 winnic, więc lokalne wino musiało prędzej czy później do nas trafić. A odkąd go spróbowaliśmy, zakochaliśmy się w nim. Kupowaliśmy po 40-50 butelek i dawaliśmy próbować wszystkim znajomym. A kiedy w 2017 roku likwidowała się Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna i zaproponowano nam kupno 14 hektarów ziemi sąsiadującej z pałacem, nie namyślaliśmy się długo. Uznaliśmy, że kupimy tę ziemię i założymy winnicę. Nie wiedzieliśmy wcześniej nic o uprawie wina, ani o rolnictwie w ogóle - opowiada.

I on, i żona pracowali wcześniej w korporacji. Założenie winnicy było sposobem na ucieczkę na wieś. Pierwsze sadzonki pojawiły się w 2018 roku, a pierwsze butelki wina na rynku - w 2021 roku. W Winnicy Novi posadzono głównie białe odmiany hybrydowe, które lepiej znoszą panujące warunki klimatyczne: solaris, muscaris, seyval blanc, johanniter i souvignier gris oraz czerwone odmiany hybrydowe: regent, leon millot i cabernet cortis. Ich wina są obecne w kilku wine-barach w Krakowie, a także w restauracjach i hotelach.

Cel życia

Najpierw było marzenie o własnej winnicy. Wiesław Gój, właściciel winnicy Goja, trafił na kurs dla przyszłych winogrodników i winiarzy. Potem robił swoje pierwsze, amatorskie wina. - W 2011 zapadła decyzja o pierwszych nasadzeniach. Najpierw posadziliśmy ok. 2000 krzewów, a w następnym roku plantacja została powiększona do obecnej powierzchni ok. jednego hektara - opowiada Gój.

Uprawa winnej latorośli i wyrabianie wina to praca na cały etat - i dla niego, i dla jego żony. Ale przecież o tym marzył. - Praca rolnika przy uprawie i pielęgnacji krzewów jest ciężka. Zaczyna się w środku zimy, a kończy na początku listopada - mówi Gój. - Pracujemy zgodnie z rytmem przyrody. Właśnie to najbardziej sobie cenię - choć wszystko musi być zrobione w odpowiednim czasie. Bez pośpiechu, w odpowiednim tempie. Potem przychodzi winobranie i największa frajda - wyrób i pielęgnacja wina. No i oczywiście ciągłe próbowanie: czy coś zmienić, czy coś poprawić, czy już butelkować - opowiada właściciel winnicy Goja.

Jego pierwsze wina powstały w 2014 roku i okazały się bardzo udanym debiutem, zostały zaprezentowane na licznych degustacjach i festiwalach winiarskich, a także zdobyły uznanie koneserów.

W Winnicy Goja można znaleźć szczepy takie jak seyval blanc, solaris (na wina białe), a także leon millot, marechal foch i regent (na wina czerwone).

- Naszym najbardziej rozpoznawalnym winem jest mój autorski kupaż. Majus - białe półwytrawne krągłe wino, o niezwykle ekspresyjnych aromatach owocowych - opowiada właściciel. Wina z Burowa trafiają do klientów nawet we Francji, Irlandii, czy też Skandynawii.

Wygląda na to, że przepowiednia franciszkanina zaczyna się spełniać.

Aleksandra Łabędź

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.