Toną w długach i dźwigają krzyż [infografika]

Czytaj dalej
Fot. Dariusz Bloch
Agnieszka Domka-Rybka

Toną w długach i dźwigają krzyż [infografika]

Agnieszka Domka-Rybka

Jedno miejsce pracy w budownictwie daje cztery kolejne w firmach powiązanych. Sektor jest bardzo zadłużony Za chwilę inni też mogą wpaść w kłopoty.

- W budowlance jest zatrudnionych w Polsce 700 tysięcy osób, ale daje ona etaty nawet dla 1,4 miliona kolejnych - podkreśla Andrzej Wosik, prezes firmy Ebud-Przemysłówka w Bydgoszczy. - Mam na myśli między innymi pracujących w przemyśle, meblarstwie, przy różnych instalacjach czy kafelkarzy.

Toną w długach i dźwigają krzyż [infografika]

Godzą się pracować na granicy opłacalności

- Dlatego zła sytuacja finansowa w tej branży źle wróży całej gospodarce. A wynika choćby z braku inwestycji, w tym roku jest ich mniej o 25 procent. Wciąż czekamy na dotacje z nowego rozdania Unii Europejskiej, co powoduje, że nie są ogłaszane nowe przetargi. Tymczasem firmy muszą sobie radzić nawet w czasie, gdy nie ma unijnych projektów. W przetargach publicznych nadal dzieją się dziwne rzeczy, łącznie z ustawianiem ich pod konkretne przedsiębiorstwa, naciskami i mobbingiem wobec firm. Nierzadko godzą się budować na granicy opłacalności, by nie wypaść z rynku i albo im się udaje, albo nie. To się nie zmieni, dopóki najniższa cena będzie ważnym kryterium w przetargach, a zmiany w kierunku, by było inaczej, nie cieszą budowlańców - dodaje Wosik.

Prezes firmy Ebud-Przemysłówka zwraca też uwagę na problem, że Polsce odpłynęła siła robocza za granicę: - Z brakiem fachowców borykamy się od momentu wejścia do UE. Trudno zatrzymać ludzi w kraju, skoro nie można im więcej zapłacić. Ponadto młodzi nie chcą pracować w budowlance, bo jest ciężko.

- Od lat wiadomo, że budownictwo jest kołem zamachowym gospodarki, więc kiedy cierpi, słabną również wszystkie jego ogniwa - uważa Józef Gramza, prezes Pomorsko-Kujawskiej Izby Budownictwa. - W Stanach Zjednoczonych, gdy tylko pojawia się kryzys w tej branży, rządzący wprowadzają ulgi dla budowlańców i gospodarka znowu się rozkręca. Polska cierpi przede wszystkim z powodu braku nowych inwestycji. Jednak nawet, gdy wreszcie ruszą nowe dotacje, by je otrzymać trzeba będzie dysponować wyższym wkładem własnym, niż to było do tej pory. Skąd wziąć pieniądze? Banki nie traktują firm z branży budowlanej jako solidnych partnerów i są bardzo ostrożne w udzielaniu im kredytów. Nie jest dobrze i na pewno nie będzie lepiej jeszcze co najmniej do połowy 2017 roku.

Efekt domina dusi branżę

O tym, jak wygląda sytuacja w branży, świadczą też statystyki Krajowego Rejestru Długów.

1,6 miliarda złotych wynosi już dług notowanych w nim firm budowlanych. To o 254 mln zł więcej niż na koniec lutego tego roku. Na domiar złego budowniczowie sami czekają na odzyskanie 440 mln zł, z czego 52 proc. od swoich kolegów po fachu.

Kujawsko-pomorskie firmy mają ponad 84 mln zł zaległości - wynika z danych, które specjalnie dla „Gazety Pomorskiej” przygotował KRD.

- Branża budowlana jest bardzo specyficzna. Nie ma przedsiębiorstwa, które samo zajmowałoby się wszystkim - zwraca uwagę Jakub Kostecki, prezes firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso. - Bardzo wiele możliwości skorzystania z usług i specjalistycznego sprzętu przy jednej inwestycji powoduje wydłużanie się łańcucha podwykonawców, a co za tym idzie płatności. Z pewnością ułatwieniem jest rozwiązanie, w którym główny wykonawca zgłasza inwestorowi swoich podwykonawców. W przypadku, gdy generalny wykonawca nie ureguluje należności kontrahentom, ten obowiązek spada na inwestora. Gorzej, gdy inwestor nie wie, kto jest podwykonawcą, a firma będąca głównym wykonawcą nie rozliczy się z innymi. Efektem domina pieniędzy nie dostaną kolejne firmy zatrudniane przez podwykonawców i pracownicy.

Przedsiębiorstwa z tego sektora mają do odzyskania od swoich dłużników ponad 440 mln zł. Najwięcej, bo aż 52 proc. całej kwoty, zalegają im budowniczowie, którzy nie płacą swoim podwykonawcom. Częstymi dłużnikami są również zakłady przemysłowe (15,5 proc.) i handlowe (14 proc.), które nie zapłaciły np. za wybudowanie magazynów czy budynków biurowych.

Mniej zarabiają, ale wydatki nie maleją

Spadek planowanych inwestycji publicznych zmusił niektóre firmy startujące w państwowych przetargach do rozpoczęcia pracy przy inwestycjach w sektorze prywatnym.

To spowodowało zwiększenie konkurencji, a w konsekwencji wymusiło obniżenie marż. Budowlańcy mniej zarabiają na realizacji inwestycji, a ich wydatki wcale nie maleją.

- W tym roku wydano niespełna 2 tys. pozwoleń na budowę infrastruktury drogowej i kolejowej - informuje Mirosław Sędłak, prezes Rzetelnej Firmy, zrzeszającej ponad 50 tys. firm z sektora MSP. - To prawie o połowę gorszy wynik niż przed rokiem. Mniej zleceń jest także na wznoszenie budowli. W pierwszym półroczu tego roku wartość zamówień na roboty budowlane wyniosła ok. 8,5 mld zł. To o jedną czwartą mniej niż w pierwszym półroczu 2015 roku.

Sędłak ostrzega, że istnieje też ryzyko pogorszenia się sytuacji w sektorze mieszkaniowym: - W przyszłym roku banki planują bowiem zaostrzenie kryteriów udzielania kredytów hipotecznych i Polaków być może nie będzie stać na kupno własnego domu.

Agnieszka Domka-Rybka

Gdybym nie była tu, gdzie jestem, może prowadziłabym jakąś dużą firmę. Bo w tematyce biznesowej czuję się jak "ryba w wodzie" (i nie ma to żadnego związku z drugim członem mojego nazwiska). Większość moich artykułów dotyczy gospodarki. Choć nieraz, by się "zresetować", sięgam także po tematy społeczne. Od kilku lat prowadzę portal strefabiznesu.pomorska.pl, który jest mi bardzo bliski. Zżyłam się z nim i podglądam go nawet na urlopie - z tęsknoty.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.