
- Taka tragedia… Przecież im się życie zawaliło - mówi mieszkanka Ściechowa. To w tej wsi w sobotę 4-latka wpadła do szamba. Zmarła w szpitalu
- Sobota była gorąca, jak letni dzień. W słońcu przed 12.00 termometry pokazywały 25 stopni. Ale ten piękny dzień okazał się dla jednej rodziny najgorszym dniem w życiu. - Normalni ludzie. Zwykła rodzina. Chłopak stąd, nasz. Wszyscy go znają. Dziewczyna przyjezdna. Córeczka fajna, kruszyna taka. Co oni teraz muszą przeżywać, to nie chcę myśleć - mówi nam mieszkaniec Ściechowa.
Jedna z mieszkanek wsi ledwie hamuje łzy. - Przecież im się życie zawaliło. Co innego w takiej chwili powiedzieć? Ma pan dzieci? To chyba nie muszę tłumaczyć… - mówi kobieta.
Nie chcą podawać nazwisk. Tu wszyscy się znają. A dla nich gadanie o tragedii to obmawianie załamanych ludzi.
Na feralnym podwórku jakby zamarło życie.
Policja: sprawdzamy.
Na początku była jeszcze iskierka nadziei, że wszystko zakończy się dobrze.
Czytelnik z gminy Lubiszyn powiadomił nas o groźnym zdarzeniu w Ściechowie (wieś około 20 kilometrów od Gorzowa) w sobotę po godzinie 12.
Na własne oczy widział policję i karetkę. Okazało się, że do szamba wpadła czteroletnia dziewczynka. Jednak dzięki szybkiej akcji odwieziono ją do szpitala w Gorzowie. Tam jednak zmarła.
Jak doszło do tragedii? Grzegorz Jaroszewicz z wydziału prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie mówi, że najpewniej miał miejsce nieszczęśliwy wypadek.
Czy studzienka była odsłonięta? Czy dziecko odsunęło właz albo przecisnęło się przez szczelinę?
- Ustalamy przebieg zdarzenia, jego przyczyny oraz wszystkie inne szczegóły. Czekamy też na odpowiedzi, które przyniesie sekcja zwłok. Będzie przeprowadzona w poniedziałek. To wielka tragedia dla rodziny - mówi „GL” policjant.
Udało się nam ustalić, że dziecko ze zbiornika najpewniej wyciągnęli bliscy, gdyż strażacy na miejsce ostatecznie nie pojechali (dostali powiadomienie o wypadku, jednak ostatecznie nie byli potrzebni na miejscu). - Wiem też, że reanimacja koło szamba trwała wiele minut, a ratownicy robili wszystko, by przywrócić dziecku funkcje życiowe - dodaje jeszcze Czytelnik, który powiadomił nas o zdarzeniu.
Jednak w szpitalu stan dziecka tak się pogorszył, że zmarło.
Rodzice zatrzymani
W niedzielę po południu dowiedzieliśmy się, że rodzice czterolatki zostali zatrzymani przez policję. Uwaga: nie mają jednak postawionych żadnych zarzutów, a policja wyjaśnia, że taka decyzja o niczym nie przesądza i jest jedynie sposobem na zabezpieczenie prawidłowości postępowania. Niewykluczone bowiem, że dorośli mogą odpowiadać za nieodpowiedni nadzór nad dzieckiem i narażenie córki na utratę zdrowia i życia (taka kwalifikacja prawna czynu jest najczęściej przyjmowaną w przypadku, gdy dziecko ucierpiało przez nieuwagę dorosłych).
Ciągle na oku
Podobne tragedie - niestety - już zdarzały się w Polsce. Ostatnia w kwietniu - niemal równo miesiąc temu. 5 kwietnia w Witkowie (wieś w pow. wałbrzyskim) do szamba wpadł dwuletni chłopiec. Dziecko zmarło. Jak się potem okazało, bawiło się pod nadzorem dorosłych, a z oczu zniknęło im dosłownie na kilka sekund…
Wcześniej takie same wypadki były w Zarębach (woj. mazowieckie), w Pieńkowie (woj. zachodniopomorskie) czy w Koszelewie (koło Płocka). A to tylko wyliczenie z ostatnich kilku lat. Za każdym razem ofiarami były kilkulatki, które bawiły się przy domu - jak w Ściechowie.
Jednak szambo może być śmiertelnie niebezpieczne także dla dorosłych. Przypomnijmy: dwa lata temu, w lipcu, siedem osób zmarło po wypadku w Karczówce koło Żagania. Próba wypompowania zbiornika skończyła się śmiercią kolejnych osób, które zabiły opary siarkowodoru. Ofiar było tak wiele, bo każda następna z nadbiegających osób była pewna, że pomoże tym, co już stracili przytomność…