Tragiczna śmierć w wigilię
Rano w pierwszy dzień świąt w studni przy domu w Krobielewku w gminie Skwierzyna rodzina odkryła zwłoki 42-latka. Mężczyzna musiał zginąć jeszcze przed kolacją wigilijną. W domu na zjedzenie czekały już pierogi.
- Śledczy mają trzy teorie, jak mogło dojść do tej śmierci. Pierwsza: doszło do zabójstwa. Druga, że mój brat się nieszczęśliwie potknął i wpadł do studni. A trzecia, że usiadł na desce, która na niej była, a ona się pod nim załamała. Prawdopodobnie mogło to się stać pod wpływem alkoholu, bo brat lubił wypić - mówił w nam w święta Jacek Wnukowski. Rano w pierwszy dzień świąt dokonał on ze swoją partnerką tragicznego odkrycia. W przydomowej studni leżało ciało jego 42-letniego brata.
Bracia mieszkali w jednym domu, ale oddzielnie. Zmarły tragicznie Piotr był kawalerem. Obaj utrzymywali się z pracy w lesie. Studnia znajduje się tuż przy domowym ganku, koło jednego z wejść do domu. Wystaje ponad ziemię ledwie o kilkadziesiąt centymetrów. Lustro wody znajduje się sześć metrów niżej. Studnia jest nieużywana od czasu, gdy dom został podłączony do sieci wodociągowej.
Kiedy mogło dojść do tragicznej śmierci? Prawdopodobnie nastąpiło to w wigilię po południu. - Pojechaliśmy z konkubiną do jej rodziny do Skwierzyny. Brat został w domu sam - mówił nam pan Jacek, młodszy o dwa lata od brata. Około 15.00 42-latek składał jeszcze rodzinie życzenia świąteczne.
- Gdy wróciliśmy po 21.00 ze Skwierzyny, paliło się u niego światło. Rano, gdy wyszłam z psem, też się paliło. Miałam dziwne przeczucie, że coś się stało, gdy zobaczyłam, że studnia jest odsłonięta - mówiła nam partnerka pana Jacka, pani Anna. Pan Jacek przyszedł z latarką i zobaczył w studni brata...
W wyciągnięciu zesztywniałego ciała 42-latka brało udział pięć zastępów straży pożarnej. Strażacy musieli użyć specjalistycznego dźwigu.
Śledczy ustalają okoliczności, w jakich mogło dojść do nieszczęśliwego zdarzenia. Do śmierci mężczyzny mógł się przyczynić kamień wystający ponad wodę. 42-latek prawdopodobnie uderzył w niego głową - miał na niej sporą ranę. Mężczyzna był w kapciach, w domu czekały pierogi... Wszystko wyglądało na to, jakby 42-latek miał za chwilę usiąść do wigilijnego posiłku. - Święta skończyły się dla nas szybko - mówią bliscy zmarłego. Jego brat dodaje ze smutkiem: - Chcę zakopać studnię. Nie chcę tego robić w święta, bo nie wypada. Gdybym to jednak zrobił, pewnie zostałoby mi to wybaczone...