Trochę Zosia-Samosia, czyli przypadek Honoraty Skarbek
Ma zaledwie 25 lat, a już dorobiła się dwóch Złotych Płyt, prowadzi własny biznes i zebrała trzysta tysięcy fanów na Facebooku. Przy okazji premiery nowego albumu Honoraty Skarbek - „Sunset” - piosenkarka opowiada nam o swej drodze do sukcesu.
Kiedy dostałaś od rodziców pierwszy komputer?
Od rodziców na komunię. Ale nie miałam wtedy jeszcze zielonego pojęcia o internecie. W przeciwieństwie do dzieciaków, które teraz idą do komunii, bo one są z internetem już na bieżąco. Dopiero w wieku piętnastu lat wrzuciłam do internetu swoją pierwszą piosenkę, którą amatorsko nagrałam z kolegami z klasy. Z czasem pojawił się też mój blog dotyczący mody. Spędzałam w internecie sporo czasu. Odbiorcy mogli być ze mną na co dzień: rozmawiać i poznawać moje życie. Mogłam więc być ich „internetową koleżanką”.
Z czasem wykroczyłaś poza poziom „internetowej koleżanki” - i zaczęłaś karierę piosenkarki.
Kiedy nagrałam swoją pierwszą piosenkę, zyskała ona z czasem sporą popularność w internecie. Kiedy rozmawiałam wtedy z moim tatą, powiedziałam, że ten utwór ma tyle wyświetleń, ile ma mieszkańców nasze rodzinne miasto - Zgorzelec. To była dla mnie niesamowita motywacja, aby pójść dalej tym tropem. Nagrałam kolejne piosenki . Były to moje kompozycje i moje teksty. Najwięcej wyświetleń miałam na popularnym w tamtych czasach kanale MySpace. I tam zauważył mnie mój przyszły menedżer. Zaproponował mi profesjonalną współpracę - to było dla mnie czymś nowym, bo do tej pory traktowałam wszystko jako zabawę. Myślałam, że dalej będę śpiewała w swoim pokoju i występowała na szkolnych apelach. A tu nagle pojawiła się przede mną szansa na nagrania w profesjonalnym studiu i pod fachową opiekę menedżerską. Zarejestrowaliśmy trzy piosenki demo i zgłosiliśmy się do największej wytwórni w Polsce - Universal Music. Podpisałam kontrakt w wieku 17 lat.
Musiałaś się wtedy przeprowadzić z rodzinnego miasta do stolicy. Jak ta zmiana wpłynęła na Ciebie?
Byłam podekscytowana, bo otwarły się przede mną bramy do świata z marzeń nastolatki. Nie miałam wtedy żadnych obaw co do mojej przeprowadzki. Byłam odważna. Kiedy dzisiaj sobie o tym myślę, wydaje mi się to trochę dziwne - bo przeprowadzałam się sama i to zaraz po maturze. Byłam bardzo ciekawa świata, innych ludzi, innego miasta. Moje marzenia zaczęły się spełniać.
Nie rozczarowałaś się?
Chciałam robić muzykę na jak najwyższym poziomie. To było dla mnie najważniejsze. Cały ten świat show-biznesu traktowałam wyłącznie jako dodatek. Domyślałam się jednak, jak to wszystko naprawdę wygląda. Że nie jest to aż tak kolorowe, jak pokazują media. Kilka rzeczy mnie jednak zaskoczyło. Choćby to, że nie wolno ufać wszystkim, bo zawsze znajdą się w naszym towarzystwie osoby, które będą chciały ogrzać się w tym wyimaginowanym w ich głowach blasku, jaki rzekomo od bije od publicznych osób. Nauczyłam się, że trzeba mieć też dystans do mediów, bo wiadomo, że będąc osobą publiczną, sami wystawiamy siebie na oceny, a te bywają często skrajne. Dlatego nie można popadać w samozachwyt, ani złamywać się tym, co ludzie wypisują w necie.
Czytaj więcej:
- Kim są ludzie, którzy jej pomagają? Rodzice? Menedżer? Wytwórnia?
- Jaja była cena jej sukcesu?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień