Tu wszędzie grało się jazz. Krzysztof Komeda w Krakowie

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banas
Anna Piątkowska

Tu wszędzie grało się jazz. Krzysztof Komeda w Krakowie

Anna Piątkowska

23 kwietnia przypadła 54. rocznica śmierci, a 27 kwietnia 92. rocznica urodzin Krzysztofa Komedy. Z tej okazji w Krakowie odsłonięto mural poświęcony legendarnemu kompozytorowi, upamiętniający krakowski epizod w życiu autora słynnej melodii "Kołysanki" z "Dziecka Rosemary".

Ul. Kopernika 22. To tam, od kilku tygodni elewację kamienicy zdobi mural poświęcony Krzysztofowi Komedzie Trzcińskiemu. Niecały kilometr od tego miejsca, przy ul. Chodkiewicza 8, słynny jazzman mieszkał przez cztery lata.

Kraków po raz pierwszy

"Słuchaj, Krzysiu, my tam w Krakowie gramy jazz na Stradomiu. Czy jak cię zaproszę, to przyjedziesz?"

Jest rok 1950. Krzysztof Trzciński - wówczas jeszcze bez pseudonimu Komeda - tuż po maturze, daje się namówić Witoldowi Kujawskiemu - nieco starszemu koledze z Ostrowa Wielkopolskiego, który od kilku lat mieszka w Krakowie - na wcieczkę pod Wawel.

20-metrowy pokój z pianinem, w którym przy ul. Stradomskiej 11 mieszka Witold Kujawski jest w tym czasie oazą wolności. Tu gra się jazz - zakazaną muzykę wolnych ludzi. Wpadają różni krakowscy muzycy, ale trzon stanowi stała ekipa: Witold Kujawski na kontrabasie, Jerzy Matuszkiewicz na saksofonie, Andrzej Trzaskowski na pianinie.

Głuchoniemi sąsiedzi nie narzekają na hałasy.

Kujawski i Trzciński - spotykają się w Ostrowie Wielkopolskim. To właśnie tam pada pytanie, które inicjuje przyjazd młodego muzyka do Krakowa. A o Kujawskim dziś mówi się: odkrywca Komedy.

Magdalena Grzebałkowska, biografka Komedy, przytacza wspomnienie tego pierwszego spotkania w relacji Andrzeja Trzaskowskiego: "Witek Kujawski powiedział, że muszę koniecznie do niego przyjść, bo właśnie przyjechał jego przyjaciel Krzysztof, urządzimy sobie wieczór i wspólnie sobie jakoś pogramy. Zebraliśmy się wtedy wszyscy bardzo zaciekawieni. No i się okazało, że Krzysztof Trzciński, piegowaty rudzielec, którego nam zaprezentował, grał w moim odczuciu na fortepianie fenomenalnie."

Po wakacjach Trzciński zaczyna studia na Akademii Lekarskiej (wkrótce przemianowanej na Medyczną) w Poznaniu. Wolałby konserwatorium, ale mama chce medycynę. Wkuwa więc anatomię, nie rezygnując z muzyki: zakłada na uczelni zespół wokalno-instrumentalny. Kiedy tylko może, jeździ do Krakowa.

Jam sessions odbywają się u Kujawskiego na Stradomiu, w mieszkaniu Andrzeja Kurylewicza na Rynku Głównym, u Rafała Woltyńskiego na alei Słowackiego albo u państwa Fersterów na ul. Retoryka. Pod tym ostatnim adresem bywają m.in. Sławomir Mrożek, Jerzy Skarżyński, Janina Ipohorska, Ludwik Jerzy Kern, Marian Eile, Stefan Kisielewski. W 60-metrowe mieszkanie pojawia mieści czasem kilkadziesiąt osób jednocześnie.

Zaduszki

Oficjalnie podobno nikt nigdy nie zakazał jazzu, ale towarzysze od kultury z KC PZPR w 1949 roku nazwali muzykę rozrywkową "wulgarno-erotyczną", a ten cały jazz, nie dość, że pochodzący z Ameryki - choć jak tłumaczy Tyrmand, to muzyka czarnego ludu uciśnionego - to jeszcze nie nadaje się ani do wspólnego śpiewania, ani do wykonywania przez zespoły ludowe. Jazz nazywa się snobistycznym i bezdusznym, a istnienie zespołów jazzowych określa się jako bezcelowe. Choć tak naprawdę, nikt nie wie, co to jest ten jazz. W tej kwestii edukuje niestrudzenie Leopold Tyrmand.

Nazwisko autora "Złego" nierozerwalnie łączy się z polskim jazzem i z krakowskim Zaduszkami.

1 listopada 1954 roku to data dla polskich jazzmanów przełomowa.

"Był to jedyny wolny dzień, kiedy muzycy mogli się spotkać i pojammować. Na scenie zameldowali się Melomani, Krzysztof Komeda, Andrzej Kurylewicz, Witold Sobociński i inni muzycy. A koncert rozpoczął Leopold Tyrmand, grając na fujarce "Swanee River" - pisze Marcel Woźniak w biografii Tyrmanda "Moja śmierć będzie taka, jak moje życie".

"Nad ranem Trzciński i Trzaskowski grają na cztery ręce przebój Lionela Hamptona 'Hey! Ba-Ba-Re-Bop'. Sala przyjmuje to z entuzjazmem. Spotkanie miało trwać jeden dzień, ale zostało przedłużone o kolejny" - pisze z kolei biografka Komedy.

W szkole na ul. Królowej Jadwigi w Krakowie odbyły się pierwsze Zaduszki Jazzowe. Tym samym skończył się czas jazzowych katakumb.

Kraków po raz drugi

"Piątką z laryngologii, wpisaną do indeksu 10 lutego 1956 roku, Krzysztof Trzciński kończy medycynę. Zdjęcie do dyplomu każe sobie zrobić w okularach, pod szyją zawiązuje krawat". Specjalizuje się właśnie w laryngologii. Okulary - zerówki to pomysł mamy, która uważa, że lekarz w okularach ma większe poważanie.

Dyplom odbierze dopiero za trzy lata, dzięki temu nie musi stawić się w prowincjonalnym szpitalu, gdzie dostaje nakaz pracy. Zamiast tego podejmie wolontariat w klinice w Poznaniu. Wówczas stawia muzykę ponad lekarską karierę, choć na medycynie jeszcze mu zależy. Koncertuje nieustannie, a że jazz nie ma dobrej opinii, by nie zszargać lekarskiego autorytetu, do fortepianu zasiada jako Krzysztof Komeda.

Magdalena Grzebałkowska w biografii "Komeda. Osobiste życie jazzu" genezy pseudonimu szuka w dzieciństwie, kiedy to podczas zabawy w policjantów i złodziei Krzysztof miał napisać na ścianie "komeda" zamiast "komenda", a błąd został wyśmiany przez dzieci.

Wówczas powstaje jego własny zespół Sextet Komedy, do którego zaprosił saksofonistę Jana Ptaszyna Wróblewskiego i wibrafonistę Jerzego Miliana. Sextet Komedy jest pierwszą polską grupą jazzową grającą muzykę nowoczesną.

Zofia

Zofia Lach to kolejna osoba, która sprawi, że ścieżka Komedy powiedzie do Krakowa.

Piękna Zofia o słowiańskiej urodzie i pszenicznym warkoczu mieszka w Krakowie, ma za sobą nieudane małżeństwo oraz synka Tomka, którego zostawiła na wychowanie u matki. Rzadko go odwiedza, w Krakowie nie ma dla niego miejsca i czasu. Zofia maluje bombki choinkowe w Barwie, mieszka w wynajętym przez radę zakładową pokoju na pierwszym piętrze domu przy ul. Chodkiewicza 8. Bywa na koncertach jazzowych u Fersterów, na obiadach w Domu Literatów przy Krupniczej, zna się ze środowiskiem "Przekroju".

Jest urodzoną organizatorką. To ona wpada na pomysł turniejów jazzowych. Po raz pierwszy organizuje taki w Nowej Hucie 9 czerwca 1956 roku, zostając organizatorką imprezy jazzowej.

"I tam właśnie spotkałam po raz pierwszy osobiście niewysokiego, maskującego rozbujaniem potężnych ramion niedowład prawej nogi, szczupłego, 'prawie że' blond złocistego rudzielca, który poza tym, że całkiem nieźle swingował na fortepianie, to jeszcze był panem doktorem Krzysztofem Trzcińskim". To wspomnienie Zofii z biografii Komedy o ich pierwszym spotkaniu.

Wymykają sie z turnieju, spacerują do rana pod Wawelem, piją wino, rozmawiają. Zofia zostaje dziewczyną Krzysztofa i impresariem zespołu. W tym czasie jest też kierowniczką dwóch innych zespołów, grupy Kurylewicza i Drążka oraz Pięciu. Bywa też konferansjerką. Biografka Komedy o Zofii Lach z tamego czasu: "Dużo mówi, dużo tańczy, sporo pije".

O interesy grupy Komedy dba za darmo. Na jazzowy festiwal w Sopocie wymyśla ich wizerunek sceniczny - projektuje czarne bluzy i spodnie, stroje szyją koleżanki Komedy z Akademii Medycznej. Dzięki tym strojom wyróżniają się spośród ubarnych w marynarki lub sweterki muzyków. Sopot to ich wielki muzyczny sukces, gazety rozpisują się o Komedzie. Grają tam improwizację na temat Jana Sebastiana Bacha.

Ale zespół nie przepada za Zofią. Uważają, że się rządzi, zastanawiają się, dlaczego Komeda z nią jest. Organizują naradę, spsują w punktach swoje żale, zanim Jerzy Milian zdąży w imieniu zespołu przedstawić je Komedzie, ten wyklucza Miliana z zespołu. Kiedyś powie mu, że ludzie dla kobiety robili większe rzeczy niż dla przyjaciół.

Chodkiewicza 8

W listopadzie 1957 roku "Echo Krakowa" pisze o Komedzie: "W bieżącym tygodniu prawdopodobnie przenosi się na stałe do Krakowa". 27 stycznia 1958 roku informację o przeprowadzce kompozytora opublikuje Polska Agencja Prasowa. Od teraz przez najbliższe cztery lata jego adresem będzie pokój Zofii przy ul. Chodkiewicza 8.

"Ich mieszkanie było w bardzo zniszczonym, starym domku, na parterze na Chodkiewicza 8, na Grzegórzkach. Wchodziło się w dość długą sień, ktora wiodła na podwórko, gdzie w oficynie mieszkała pani Kozłowska, staruszka, z mężem. W sieni po lewj stronie były drzwi do pokoju Zofii i Krzysztofa. Całe to mieszkanko mogło mieć najwyżej trzydzieści metrów kwadratowych. Ubikacja była na korytarzu" - notuje biografka Komedy. "Podzielili ten pokój zasłonką na część sypialną i salonik. Stało tam pianino i ogromne radio z gramofonem". Był też, ozdobiony przez Wiesława Dymnego, piec kaflowy. I wilgoć, choć jak wspominał Piotr Skrzynecki, jak się piło herbatę czy kawę, wilgoci nie było czuć. Zofia miał też rękę do aranżacji wnętrz, z norowatego pokoiku wyczarowała całkiem miłe mieszkanko jak na ówczesne standardy i ich możliwości.

Kraków to jazz

O tym okresie Komeda powie: biedowaliśmy. Czasem dostają pieniądze od rodziców Krzysztofa (zamożna poznańska rodzina, ojcec były dyrektor banku). Komeda mógłby zarabiać, grając "do kotleta", ale nie chce. W międzyczasie robi specjalizację z laryngologii, zamierza szukać pracy w krakowskich szpitalach, ale specjalnie się na tym nie skupia i nie znajduje.

Sam powie, że opuścił Poznań, bo nie było tam jazzu, nie mógł zarabiać, grając. W Krakowie zaś grają Jan Ptaszyn Wróblewski, Andrzej Kurylewicz, Andrzej Trzaskowski, Zbigniew Namysłowski, czy nieco młodsi Wojciech Karolak, Andzrej Dąbrowski i wielu innych. Kraków to jazz.

"W Krakowie jazz grywano w wielu miejscach, między innymi w Krzysztoforach i Rotundzie. Przez pewien czas Piotr Skrzynecki urządzał czwartki jazzowe Pod Baranami, obiecując muzykom złote góry, pełną salę, szalejącą publiczność" - tak wspomina ten czas Ryszard Horowitz w swojej biografii "Życie niebywałe. Wspomnienia fotokompozytora".

Gra się też w Krakowskim Jazz Klubie na ul. Świętego Marka 15, jego prezeską zostaje Zofia Lach.

Wkrótce Zofia zostaje też panią Komedową.

W książce "Komeda. Osobiste życie jazzu" czytamy wspomnienie Teresy Trzaskowskiej, żony jazzmana Andrzeja Trzaskowskiego: "Nasi, mój i Zosi, chłopcy byli gwiazdami. Dziewczny sikały po nogach na widok Andrzeja. Przystojny, wybitny, pewny siebie. Krzysztof był po chorobie heinemedinie, miał tę krótszą nogę, ale było tak, że gdy siadał przy pianinie, to jakby aniołki się nad nim unosiły. Obaj zaczynali być coraz popularniejsi: muzyka, festiwale, chałtury, filmy. Zosia przyszła kiedyś do mnie i mówi: 'Słuchaj, musimy się za nich wydać, bo nam ich panienki podbiorą. Złożyłam papiery w urzędzie, ty też idź'. Wystraszyłam się, zawstydziłam, by byłam w Andrzeju zakochana do szaleństwa. Bardzo chciałam, żeby się ze mną ożenił, ale jak to tak? A Zosia: 'Wystraczy, że ich poinformujemy'".

Ślub odbędzie się tuż przed Zaduszkami w 1958 roku, żeby koledzy jazzmani mogli się stawić jak najiczniej. O wydarzeniu poinformuje "Przekrój": "W tym roku, w przeddzień koncertów, odbędą się równocześnie i łącznie dwa śluby i wesela (tak wypadnie taniej) dwóch wybitnych polskich pianistów jazzowych Krzysztofa Komedy Trzcińskiego i Andrzeja Trzaskowskiego. Obie panie wstępują w związki małżeńskie po raz drugi, obaj panowie ryzykują po raz pierwszy".

Sześciu saksofonistów zagra marsz weselny, fotografie robi Wojciech Plewiński. Z urzędu stanu cywilnego idą do klubu przy Św. Marka 15 na przyjęcie weselne. Na stołach bigos, ciasto, wódka. Trochę zimno, więc goście w płaszczach. Jest kilkanaście osób, m.in. Marian Eile z Janiną Ipohorską, Jerzy Duduś Matuszkiewicz z żoną, Lucjan Kydryński, Piotr Skrzynecki, Jerzy Skarżyński, Andrzej Kurylewicz z żoną, Wojciech Karolak. Wesele nie trwa długo - Trzaskowski w prezencie dostaje petardę, która odpalają w toalecie. Zadziałała jak granat. Z weslenej imprezy musieli się więc ewakuować.

Rodziców nie zaproszą. To zbyt staroświeckie. Zresztą rodzice Krzysztofa nie przepadają za Zofią, z wzajemnością. Matka Zofii za to jest przychylna związkowi, liczy, że córka po ślubie zabierze syna z pierwszego małżeństwa do siebie. Nie zabierze jeszcze długo. Babcia powtarza więc małemu Tomkowi, że musi mieć cierpliwość.

Życie muzyczne Komedy nabiera tempa, jest w czołowce komponujących jazzmanów. Pisze muzykę do filmów. Pierwszą na prośbę Romana Polańskiego - studenta łódzkiej filmówki.

W swoim zaledwie 38-letnim życiu Krzysztof Komeda skomponował muzykę do 65 filmów. Pierwszym zilustrowanym muzycznie przez niego filmem była etiuda Romana Polańskiego "Dwaj ludzie z szafą" (1958), ostatnim zaś również tego reżysera – "Dziecko Rosemary" (USA, 1968), ze słynną „Kołysanką” jako motywem przewodnim.

Komeda okazuje się obajwieniem jako kompozytor muzyki filmowej. A spotkanie Komedy z Polańskim przeradza się w przyjaźń, niełatwą, bo Roman i Zosia nie przepadają za sobą, ale Komedowie jeżdża do Łodzi na organizowane przez Polańskiego bale gałganiarzy, na kóre Zofia wymyśla kreacje.

Co się tańczy w Hybrydach

Jest rok 1959, coraz większe znaczenie dla życia muzycznego przybierają warszawskie Hybrydy i Stodoła. Magazyn "Jazz" w 1960 roku pisze jazzowym Krakowie: nuda. Do Warszawy wyjeżdżają Trzaskowscy i Roman Dyląg. Jan Zylber i Jan Ptaszyn Wróblewski jadą do Poznania. We wrześniu także Trzcińscy jadą do stolicy. "Kraków się kończy dla polskiego jazzu" - pisze Grzebałkowska w biografii Komedy.

Zofia Komedowa: "Warszawa kusiła. Stwarzała znaczne większe możliwości. Tutaj mieściły się wszystkie ministerstwa i instytucje artystyczne. Radio i telewizja. Politycy i decydenci. Można było szyciej rozwinąć się, wypłynąć na szersze wody".

Sprzedają więc pianino Zofii, pokój na Chodkiewicza 8 odstępują Janowi Byrczkowi. W klubie na ul. Św. Marka 15 organizują imprezę pożegnalną, potem jam session w Krzysztoforach - Komeda gra przez 12 godzin bez przerwy.

Wyjeżdżają do Warszawy. Potem do Krakowa Komeda ściąga co roku na Zaduszki.

10 lat później, 38-letni Komeda umiera w warszawskim szpitalu. Kilka miesięcy wcześniej ulega wypadkowi - podczas zakrapianej imprezy w Los Angeles przypadkiem potrąci go Marek Hłasko, Komeda spadając ze skarpy, uderzy się w głowę. Zabije go krwiak mózgu, który wówczas zacznie się tworzyć. Do kraju przewiezie go Zofia, hospitalizacja w Stanach jest potwornie droga.

Anna Piątkowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.