Zgodnie z nauką Kościoła małżeństwo to związek nierozerwalny. W sytuacji kryzysowej pomaga go ratować kielecka Wspólnota Trudnych Małżeństw Sychar.
Pomagają ratować małżeństwa, ale też odnaleźć właściwą drogę w trakcie separacji czy po rozwodzie. Tego rodzaju wsparcie oferuje Wspólnota Trudnych Małżeństw Sychar, której ognisko działa przy parafii Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Odwiedziliśmy członków wspólnoty, którzy podzielili się z nami swoim świadectwem. Z kolei duchowy opiekun ogniska, ksiądz Sebastian Wieczorek, opowiedział o sposobie funkcjonowania wspólnoty.
W czasach, gdy może się wydawać, że nic nie jest trwałe i stabilne, wspólnota wychodzi naprzeciw niepokojącym trendom i przywraca wiarę w instytucję małżeństwa. Jej członkowie to małżonkowie, ale też osoby po rozwodach czy w separacji, które poszukując wsparcia dotarły właśnie do ogniska.
- Nasza wspólnota skupia małżonków sakramentalnych przeżywających kryzys małżeński. Przychodzą tu osoby z bardzo krótkim stażem małżeńskim, ale i z tym dość pokaźnym. Znaczna część już jest po rozwodzie, bądź w trakcie rozwodu czy w separacji, ale chce ratować małżeństwo - mówi ksiądz Sebastian Wieczorek, notariusz Kurii Diecezjalnej w Kielcach, a zarazem duchowy opiekun wspólnoty.
Kieleckie ognisko Sychar istnieje od listopada 2013 roku. Przez ostatnie lata członkowie wspólnoty spotykają się regularnie, w każdy drugi piątek miesiąca, w kościele Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny przy ulicy Urzędniczej. O godzinie 18 biorą udział we mszy świętej, a następnie kontynuują spotkanie w domu parafialnym.
- Spotkanie to w dużej mierze okazja do podzielenia się doświadczeniami minionego czasu. Pomocy szukamy u innych, chociaż są też inne sposoby, takie jak na przykład udział w warsztacie „12-u kroków ku pełni życia”, który swoje pierwotne zastosowanie ma w przypadku uzależnień alkoholowych. Jednak każde uzależnienie, czy to od osoby, emocji czy też różnych innych form, wymaga wyzwolenia się spod ich wpływu. Pomaga w tym ożywiona relacja z Panem Bogiem, ale też relacja z drugim człowiekiem - mówi opiekun wspólnoty.
Zdaniem księdza Sebastiana Wieczorka, ogromne znaczenie ma podczas tych spotkań możliwość opowiedzenia drugiemu człowiekowi o swoich problemach, nawet tych najbardziej przygnębiających i często bardzo trudnych do wyjaśnienia.
- Każdy, kto decyduje się podzielić z pozostałymi członkami wspólnoty swoimi problemami małżeńskimi, może liczyć nie tylko na bycie wysłuchanym, ale też na zrozumienie. Tutaj wszyscy wiedzą, z czym wiążą się tego rodzaju przeżycia - zapewnia ksiądz Wieczorek.
Nierozerwalna więź
- Małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety - jednym i nierozerwalnym do końca życia. Tak naucza Kościół i tego broni. Chrystus podniósł małżeństwo do rangi sakramentu i pobłogosławił taki związek na całe życie - mówi ksiądz Sebastian Wieczorek. Zaznacza, że na spotkaniach w większości pojawiają się osoby, które zostały opuszczone. Zdarza się jednak, że do wspólnoty dołączają małżeństwa, które szukają pomocy, ale też mają odwagę głośno mówić o swoich problemach na forum ogniska.
- Kiedy pojawia się kryzys najbliżsi często zachęcają do rozwodu, do tego, by ułożyć sobie życie na nowo. Kościół, a zarazem wspólnota „Sychar” ma w tej sprawie inne stanowisko. Należy podjąć próbę ratowania małżeństwa, a zarazem swojego życia. Prawdziwą sztuką jest, by w tym wszystkim odnaleźć drogę do Boga - mówi opiekun wspólnoty.
Coraz więcej osób szuka pomocy
- Z perspektywy księdza, opiekuna duchowego, widzę, że wiele osób potrzebuje wsparcia i możliwości odnalezienia się we wspólnocie Kościoła - podsumowuje ksiądz Sebastian Wieczorek.
Obecnie w spotkaniach ogniska bierze udział nawet kilkadziesiąt osób. Prawie 25 należy do Sycharu na stałe. Spotkania mają konwencję podobną do tej, która stosowana jest w grupach „AA”. Wszyscy uczestnicy siedzą wspólnie, a każdy ma okazję zabrać głos i podzielić się z innymi swoimi problemami czy też spostrzeżeniami. Członkowie wspólnoty funkcjonują na zasadzie grupy przyjaciół - kontaktują się ze sobą również poza ustalonymi spotkaniami. Chętnie wyjeżdżają na wspólne wakacje, rekolekcje, organizują też spotkania poza parafią. Natomiast raz w miesiącu spotykają się, by rozmawiać o swoich przeżyciach, wtedy też podejmują konkretne tematy na zasadzie pracy w małych grupach czy też prowadzą rozważania biblijne.
Dali świadectwo
Podczas naszego spotkania porozmawialiśmy z kilkoma członkami Sycharu, którzy podzielili się z nami swoimi historiami. Stanisław, Agnieszka oraz małżeństwo - Małgorzata i Grzegorz, postanowili dać świadectwo tego, co pozwoliły im wypracować spotkania w ramach ogniska.
Stanisław
- W sakramentalnym związku małżeńskim jestem od 30 lat. Od 2010 roku jestem po rozwodzie. Mam troje dzieci i troje wnucząt. Jak trafiłem do wspólnoty? Szukałem pomocy, ponieważ nie wiedziałem, jak mam sobie poradzić ze swoją sytuacją - nie ukrywam, że nie było łatwo. W kościele usłyszałem o wspólnocie i uznałem, że zaryzykuję - pójdę i zobaczę, o co dokładnie chodzi. I zostałem. Co daje mi wspólnota? Dzięki niej zrozumiałem, czym jest sakrament małżeństwa. Ognisko zapewnia mi wsparcie w trudnych chwilach - mam z kim porozmawiać, mam się komu wyżalić. Spotkania czasem pozwalają zrozumieć, że nasza sytuacja wcale nie jest tak tragiczna, że zawsze znajdzie się ktoś, kto ma gorzej niż ja. Niby to niczego nie ułatwia, nie pomaga, ale gdy zrozumiemy, że ktoś ma trudniej, możemy spojrzeć na swoją sytuację z innej perspektywy, nabrać dystansu. Małżeństwa mogą u nas swobodnie rozmawiać. Zapewniamy im wsparcie, pozwalamy dostrzec kierunek, w którym powinniśmy zmierzać.
Agnieszka
- We wspólnocie Sychar jestem od 2008 roku - zaczynałam we wspólnocie ogólnopolskiej, gdzie szukałam wsparcia. Informację znalazłam na forum pomocy, na stronie internetowej www.kryzys.org. Później, wspólnie z kilkoma koleżankami, postanowiłyśmy założyć ognisko tu, w Kielcach. Znalazłyśmy opiekuna duchowego - księdza Sebastiana, a ksiądz proboszcz wyraził zgodę na to, by nasze spotkania odbywały się przy parafii. Jaka jest moja sytuacja? W tej chwili jestem w separacji. Jestem mamą dwóch chłopców - jeden ma 20, a drugi 14 lat. Od 5 lat nie mieszkamy razem z mężem. Teraz jestem wdzięczna Panu Bogu za ten kryzys - gdyby nie to, nigdy w życiu bym Go nie odnalazła. Zgubiłam Go mniej więcej 24 lata temu, kiedy powiedziałam sakramentalne „tak”. Odeszłam od ołtarza tylko z moim mężem, a Pan Bóg został w kościele. Dzisiaj „czekam nie czekając”, po prostu żyję dniem codziennym, pracuję, buduję relację z Bogiem, wychowuję dzieci i wspieram inne osoby w podobnej sytuacji życiowej, dzieląc się swoim świadectwem. Na czym polega nasza pomoc? Przede wszystkim na tym, żeby wysłuchać, przytulić, pozwolić się wypłakać, ale też pokazać, czym naprawdę jest sakrament małżeństwa, pokazać, że kiedy jedno z małżonków gubi właściwą drogę, drugie ma obowiązek „trzymać więź” współpracując z Bogiem. Sądząc po rozmowach, jakie tu toczymy, 99 procent przypadków kryzysu ma źródło w tym, że po drodze gdzieś znika Pan Bóg, a przecież małżeństwo to przymierze nie tylko ze współmałżonkiem, ale także z Panem Bogiem.
Małgorzata
- W sakramentalnym związku małżeńskim jestem od 25 lat. Kryzys naszego związku apogeum osiągnął w 2010 roku, kiedy mój mąż zakochał się i zostawił mnie i naszego syna. Byłam w totalnej rozsypce, długo nie mogłam sobie poradzić, ale starałam się odnaleźć w tej sytuacji po ludzku. Próbowałam terapii, próbowałam też ułożyć sobie życie z innym mężczyzną, ale to wszystko nie polepszało mojego stanu. Czułam, że nie daje mi to szczęścia i spokoju. Po trzech latach takiego „szarpania się” trafiłam do Sycharu, gdzie oprócz wsparcia, wspólnota pozwoliła mi odnaleźć Pana Boga. Wcześniej chodziłam do Kościoła, ale nie miałam żadnej relacji z Bogiem. Było to raczej mechaniczne - bardziej z tradycji, niż z prawdziwej wiary. Wspólnota pokazała mi, w jaki sposób mam szukać Pana Boga, jak nawiązywać relację z Nim. Na początku nie wierzyłam, że może to przynieść jakiekolwiek efekty, ale postanowiłam, że spróbuję. Mimo, że nie rozumiałam Pisma Świętego - czytałam je. Mimo, że niekoniecznie wierzyłam, że mogę cokolwiek wymodlić - zaczęłam się modlić. Bardzo małymi kroczkami moje życie zaczęło się zmieniać, Pan Bóg zaczął odpowiadać, Pismo Święte nie było już książką do przeczytania, ale Słowem, którym mówił do mnie Pan Bóg. Później miałam okazję dostąpić ogromnego doświadczenia Bożej miłości - Pan Bóg mnie podniósł - zyskałam spokój, radość, wiedziałam, że jest to dobra droga. Wszystko zaczęło się w moim życiu zmieniać - relacje z innymi ludźmi, synem, rodzicami. Później Pan Bóg przyprowadził z powrotem, po sześciu latach, mojego męża. Od roku, teraz już z Panem Bogiem, staramy się naprawiać nasze małżeństwo, uczymy się kochać na nowo, nie tak, jak kiedyś. Wydaje mi się, że byliśmy małżeństwem dwóch egoistów, walczyliśmy o pozycję, a każde z nas oczekiwało, że ta druga strona powinna się zmienić, a tak naprawdę pracę należało zacząć od siebie.
Grzegorz
- Niedługo minie rok, odkąd tutaj trafiłem. W przeszłości byłem człowiekiem, który myśli wyłącznie o sobie, w kategoriach takich, jak prawdopodobnie większość z nas - wspinałem się po drabinie zwanej sukcesem. Obierałem sobie jakieś cele i ku nim zdążałem, nie patrząc na to, co dzieje się wokół, na to jak ranię żonę, bliźnich - prawdę mówiąc niewiele mnie to interesowało. Do wspólnoty Sychar trafiłem, gdy po raz kolejny rozpadł się mój związek - wcześniej próbowałem ułożyć sobie życie na swój sposób, po ludzku. Tego samego dnia przypadkiem spotkałem moją żonę - podobno nie ma przypadków. Biorąc pod uwagę to, jak byłem nastawiony do życia, to, co się stało, to rzecz niewytłumaczalna. Na początku próbowałem przeforsować własne potrzeby, żądania, aż do momentu, kiedy trafiłem na rekolekcje z Sycharem. Bóg wysypał ten kubeł śmieci, które nagromadziłem przez lata i zaczęło się inne życie. Teraz zaczynam uczyć się chodzić. Czytam Pismo Święte - większości nie rozumiem, ale czytam. Szukam kontaktu z ludźmi - w Internecie jest bardzo dużo grup, rekolekcji. Co daje mi Sychar? Kontakt z człowiekiem, siłę, przy całym ogromie nieszczęść, o których tu słyszymy, ludzie są wspaniali - potrafią okazać miłość, szacunek, dobroć. Potrafią iść drogą, którą Bóg wyznacza. Moja wiara nie jest aż tak silna, ale właśnie tak to postrzegam. To, co Bóg potrafi zrobić z człowiekiem to coś nieprawdopodobnego. Byłem ślepy, ale Pan Bóg pokazał mi, jak mam żyć.