Uff, małe sklepy nie zapłacą podatku jak hipermarkety
Miesięczne obroty do 1,5 mln zł miesięcznie, czyli 18 mln rocznie, mają być z niego zwolnione - obiecuje rząd. Duże sieci: - To dyskryminacja!
- Odetchnęłam z ulgą - nie kryje Marianna Socha, właścicielka dwóch sklepów (spożywczego i warzywnego) w Inowrocławiu. - Mój biznes to co najwyżej 200 tys. zł obrotu miesięcznie. Wiele sklepików z łatwością załapie się na kwotę wolną od podatku. I dobrze! Bo nie stać nas, żeby płacić jak hipermarkety. Od lat ciężko rywalizujemy z zagranicznymi sieciami, a dodatkowe obciążenie byłoby dla nas tylko gwoździem do trumny.
Niestety, nie wszyscy mogą się jednakowo cieszyć.
- Nasze pojedyncze sklepy, owszem, nie wyciągną 1,5 mln zł, ale razem wystarczy, byśmy załapali się na ten nieszczęsny podatek - skarży się Kazimierz Piszczek, prezes Bydgoskiej Spółdzielni Spożywców. - Mamy coraz wyższe koszty, mocno wzrosły opłaty za wywóz śmieci i podatek od nieruchomości. Nie chcę nawet myśleć, jak to będzie, gdy nam jeszcze dorzucą kolejną daninę. Poza tym absurdalne jest, że podatku obrotowego nie będzie można wrzucić w koszty prowadzenia działalności, by dzięki temu obniżyć dochodowy. Wychodzi więc, że zapłacimy podatek od podatku. W konsekwencji wszyscy obciążeni nowym haraczem będą musieli podnieść ceny.
„Nikogo podatek nie ominie, ponieważ zawsze ostatecznym jego płatnikiem jest konsument” - napisał „jaro” na forum Strefy Biznesu”, handlowiec od 20 lat. „Sklep, hurtownia, producent tylko odprowadza go skarbówki. Jeżeli duża sieć przerzuci podatek na producenta, ten odbije to sobie na mniejszych sklepach.”
„Mali sklepikarze zaopatrujący się w dyskontach lub hurtowniach zapłacą drożej za towar, stracą na marży lub będą musieli podnieść ceny, by utrzymać jej poziom. Zatem może na papierze to wygląda fajnie bić w obcego, a tak naprawdę oberwie swój” - twierdzi J.J. na forum Strefy.
- Jestem przekonany, że ceny w dużych firmach handlowych wzrosną, a w mniejszych nie zmaleją, czyli najbardziej ucierpią klienci - komentuje Jeremi Mordasewicz, ekonomista z Konfederacji Lewiatan. - Ukarane zostaną wielkie przedsiębiorstwa, które dzięki wykorzystaniu efektu skali mogą oferować tańsze produkty, a faworyzowane będą mniejsze firmy o niższej efektywności. Spowoduje to wzrost cen w dużych sieciach, który nie zostanie zrównoważony obniżeniem cen w małych sklepach. Odczują to również pracownicy. Oni muszą liczyć się z wolniejszym wzrostem wynagrodzeń.
- Ukaranie sieci to bardzo dobre określenie i idealnie pasuje do haseł PiS głoszonych w trakcie w kampanii wyborczej - uważa Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (zrzesza duże sieci). - Miała być rzeź niewiniątek, to jest! Państwo chce dyskryminować jednych, a innym oferuje pomoc publiczną. Bo jak inaczej nazwać, że ci mają płacić bardzo dużo, a tamci nic? Zagraniczne sklepy łatwo nie pójdą iść pod nóż, więc będą się bronić. Prawdopodobnie poskarżą się Komisji Europejskiej, że w naszym kraju nie wszyscy równo płacą podatki. Przecież to niezgodne z konstytucją i prawem europejskim. Może narazić Skarb Państwa na olbrzymie koszty.
Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, powiedział niedawno w Radiu Zet, że są brane pod uwagę dwa warianty podatku od handlu - podatek liniowy z dość wysoką kwotą wolną i progresywny z mniejszą kwotą i maksymalną stawką, która nie przekroczy 2 procent. Mówił: „W każdym wariancie małe sklepy są praktycznie wyłączone ze względu na próg obrotów (1,5 mln zł miesięcznie, czyli 18 mln zł rocznie). W żadnej wersji nie będzie więcej niż 2 procent”. Tłumaczył, że ma to zabezpieczyć rząd PiS przed sprzeciwem Unii Europejskiej, czego doświadczyły Węgry, które zastosowały bardzo drastycznie zróżnicowaną stawkę progresywną sięgającą maksymalnie do 6 proc.
Minister nie rozwiał jednak wątpliwości franczyzobiorców zrzeszonych w grupach zakupowych. Beata Szydło uspokaja jednak handlowców, że ustawa ma opodatkować wielkie sieci handlowe, a rząd cały czas pracuje nad rozwiązaniem problemu z franczyzą.
Problem jest, bo w handlu w ramach sieci franczyzowych, partnerskich i spółdzielczych, działa blisko 25 tysięcy polskich podmiotów, z czego tylko 4 tysiące to sklepy Społem. Obok Społem są jeszcze: abc (prawie 7 tysięcy sklepów), Lewiatan (ok. 3 tysiące), Nasz Sklep (ok. 3 tys. sklepów), Odido (2 tys.), Groszek i Sieć 34 (około 1,5 tys.) i Delikatesy Centrum, Rabat oraz Eden (po blisko tysiąc sklepów każda sieć).
Niedawno kupcy m.in. Polskiej Sieci Handlowej „Lewiatan” manifestowali przeciw projektowi ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej. Na sklepach w całym kraju zawisły banery i plakaty informujące o proteście. Handlowcy wykorzystali również własne billboardy, na których, zamiast cotygodniowych promocji, pojawiły się hasła protestacyjne: „Nie jestem hipermarketem, a zapłacę taki sam podatek” Na billboardach wisiały czarne wstążki. Zrzeszeni w sieci napisali list otwarty do premier Szydło. Przekonywali w nim, że skutkiem wejścia w życie ustawy będzie upadek setek firm.