Ukraińscy Romowie: Uciekliśmy przed tą samą wojną
Romscy mężczyźni walczą w Ukrainie tak samo jak wszyscy inni, ale nikt nie nazywa ich bohaterami.
W piątek 24 lutego mija dokładnie rok od inwazji Rosji na Ukrainę. W rocznicę wybuchu wojny przypominamy nasz materiał o ukraińskich Romach, którzy uciekli do Polski przed wojną.
Któregoś dnia, już kiedy były w Krakowie, z dala od huku spadających bomb, Larysa i Nadia wsiadły do tramwaju, którym jechały dwie Ukrainki. Kiedy tylko przekroczyły próg pojazdu, usłyszały, jak jedna z kobiet wykrzykuje do swojej koleżanki: Chowaj rzeczy, Cyganie idą!
Atmosfera zrobiła się bardzo nieprzyjemna.
Larysa i Nadia, które przed wojną mieszkały i pracowały w Ukrainie, poczuły się tak, jak gdyby Romowie byli uchodźcami gorszej kategorii. Niestety, nie są w tym poczuciu odosobnione. Mają jednak szczęście, że z przejawami dyskryminacji spotykają się bardzo rzadko.
Dla wielu ukraińskich Romów to codzienność.
„Brudni, leniwi, kradną”
Maria Yarosh jest Ukrainką. Do Krakowa przyjechała na początku marca z Buczy pod Kijowem. Pracuje w Salam Lab - organizacji, która pomaga osobom wykluczonym. Maria jest koordynatorką projektu ds. społeczności romskiej.
- Romowie narodowości ukraińskiej, którzy przyjeżdżają do Polski, czują się dyskryminowani - opowiada. - Polacy i Ukraińcy powielają stereotypy na ich temat: że są brudni, leniwi, że kradną. Zdarzyło się, że uchodźcy z Ukrainy odmówili przebywania z Romami w jednym pokoju. A przecież wszyscy uciekają przed tą samą wojną - mówi Maria.
Na pytanie Marii, dlaczego Romowie nie przebywają razem z innymi Ukraińcami, wolontariusze stwierdzili, że w ten sposób chcą uniknąć ewentualnych napięć i konfliktów między uchodźcami.
- Niektórzy Romowie z powodu takiej postawy myśleli o powrocie na Ukrainę, a wielu z nich - zapewnia Maria - już wróciło.
Niewidzialni
Międzynarodowa organizacja Minority Rights Group prowadziła w Ukrainie projekty dotyczące Romów. Szacuje się, że przed inwazją Rosji w Ukrainie żyło ich około 400 tysięcy. Jak wynika z badań MRG, romska społeczność od lat musi się mierzyć z wykluczeniem, brakiem dostępu do edukacji i usług publicznych.
A także ze zwykłą nienawiścią.
Na ukraińskich Romach, również w ostatnich latach, biali dokonywali pogromów - ich domy były podpalane, a ludzie zabijani. Ze względu na prześladowania Romowie nierzadko musieli zmieniać miejsce zamieszkania. Część z nich wykorzystała więc sytuację wojny, aby wyjechać z kraju.
Nierówność
Karol Wilczyński jest współtwórcą krakowskiego Stowarzyszenia Laboratorium Działań dla Pokoju - Salam Lab. Od lat działa na rzecz praw człowieka i uchodźców. Od początku wojny obserwuje, z czym w Polsce mierzą się uchodźcy wyznający islam lub o kolorze skóry innym niż biały.
Mówi, że podwójne standardy w stosunku do ukraińskich Romów nie kończą się na granicy.
- Przez prowadzony przez nas hostel przewinęło się około dwustu pięćdziesięciu Ukraińców romskiego pochodzenia. Nie wiem, czy wśród nich była choćby jedna rodzina, która nie doświadczyła jakiejś formy nierównego traktowania - opowiada. - To są czasem drobne rzeczy. Przyszła do nas pani w kolorowej, romskiej sukni, z chustą na głowie i z dziećmi. Stała na ulicy i pytała o drogę na dworzec. Nikt jej nie pokazał, którędy iść, wszyscy omijali ją szerokim łukiem. Wreszcie pomógł jej mężczyzna, który... okazał się być naszym wolontariuszem - mówi Wilczyński.
Takie sytuacje mogą wydawać się niewiele znaczące wobec ogromu pomocy humanitarnej udzielanej przez Polaków uchodźcom z Ukrainy.
Niestety, społeczność romska - mimo że jest największą mniejszością etniczną w Europie - także w naszej ojczyźnie doświadcza rozmaitych form nierównego traktowania.
I wojna niczego tu nie zmieniła.
Karol Wilczyński: Bardzo często Romowie nie posiadają dokumentów, na przykład paszportu. To wynika najczęściej z ich dyskryminacji przez państwo ukraińskie, które - podobnie jak państwo polskie - mniej dba o obywateli romskiego pochodzenia. Romowie przychodzą więc do polskiego okienka, do polskiego urzędnika, a on odmawia im pomocy, ponieważ... nie mają dokumentów lub nie potrafią się podpisać. To sytuacje niedopuszczalne. Podejrzewam, że gdyby do okienka podeszła osoba biała, nie byłoby tego problemu.
Brak szans
Współtwórca Salam Lab uważa też, że potrzebne jest wdrożenie programów rządowych, które wspierałyby romskich uchodźców w kontaktach z władzami, służbą zdrowia, a później w znalezieniu pracy.
O tym, że Romowie z Ukrainy mają problem ze znalezieniem pracy w Polsce, opowiedziały nam wspomniane już Nadia i Larysa.
Są przyjaciółkami. Przed wojną mieszkały w Pokrowsku (obwód doniecki), gdzie handlowały na targu. Jak opisują, to małe miasteczko, w którym dobrze się żyło.
- Miałyśmy tam wszystko - mówi Nadia. Jej mąż oraz syn zostali na Ukrainie. Aktualnie nie mają pracy.
Podobnie jak Larysa i Nadia w Polsce.
- Największy problem jest taki, że nie mówimy po polsku. Bardzo zależy nam na tym, żeby znaleźć pracę, ale nikt nie chce nas przyjąć - żalą się kobiety.
Do Polski jechały cztery doby. Podróżowały pociągiem, w którym był tak duży tłok, że musiały spać z dziećmi na podłodze. Teraz wszyscy są już bezpieczni, ale nadal bez pracy. - Chcemy zostać w Polsce, ale musimy mieć z czego żyć - rozkłada ręce Nadia.
Praca jest kobiecie potrzebna tym bardziej, że w Ukrainie została spora część jej rodziny. To głównie mężczyźni w wieku poborowym, których nikt nie przepuści przez granicę. Muszą zostać, by walczyć z rosyjskim okupantem.
Uchodźcy gorszego sortu
Salam Lab to jedna z niewielu organizacji zatrudniająca specjalistów, którzy znają ustawę o cudzoziemcach i wiedzą, jak działa prawo uchodźcze w Europie i w Polsce.
Kiedy do naszego kraju zaczęli przybywać uchodźcy z Ukrainy, stowarzyszenie było w stanie zaoferować im profesjonalną pomoc: informację, mieszkanie czy możliwość relokacji.
Od wybuchu wojny z Punktu Pomocy przy Radziwiłłowskiej 3 w Krakowie skorzystało około dwadzieścia tysięcy osób, z czego Romowie stanowili mniej więcej dwa procent.
Jak mówi Karol Wilczyński, dyskryminacja względem Ukraińców romskiego pochodzenia to nie są tylko incydenty.
- Każdego dnia przychodzą do nas Polacy, pragnąc zaoferować uchodźcom mieszkanie czy pracę. Jednak mają określone preferencje: najchętniej pomogliby młodym, białym kobietom bez dzieci - opowiada. - Inny przykład. Moi rodzice mieszkają w podkieleckiej wsi. Przyjęli pod swój dach dwie osoby: mamę z dorosłą córką, obie znalazły pracę. I czego się dowiaduję? Że na wsi obowiązuje minimalna polska stawka, a także stawka ukraińska. Ukrainki pracują za 15 złotych za godzinę, a Polki dostają 30 złotych. Za tę samą pracę! To klasyczne nierówne traktowanie i obawiam się, że będzie miało bardzo złe konsekwencje, jeśli chodzi o polaryzację i stabilność społeczną.
To już się dzieje.
Do Salam Lab docierają doniesienia o zachowaniach będących przejawem dyskryminacji względem Ukraińców romskiego pochodzenia.
Jako przykład pracownicy Stowarzyszenia podają sytuację pobicia dwóch romskich chłopców w jednym z krakowskich ośrodków pomocy. Z kolei w Warszawie w jednym z centr pomocy utworzono osobną, wydzieloną przestrzeń tylko dla Romów. Romscy uchodźcy jako ostatni otrzymywali posiłek czy możliwość wyboru ubrań.
- W tej sytuacji Romowie potrzebują czegoś więcej niż biali uchodźcy - zauważa Karol Wilczyński. - I to nie dlatego, że mają być uprzywilejowani. Są społecznością wykluczoną, więc należy do nich wyciągnąć rękę.
Podobnie jest z osobami nie-białymi, które nie są Romami, na przykład z Arabami czy z osobami pochodzącymi z Afryki czy Ameryki Południowej. Zdarzały się sytuacje, gdy byli oni kierowani na koniec kolejki. Pomoc najpierw jest dla białych.
Okazuje się, że stereotypy dotyczące Romów funkcjonują również w społecznej świadomości Ukraińców. I mają się całkiem nieźle.
- Było sporo sytuacji, w których osoby z Ukrainy przychodziły do naszego punktu i mówiły: chcemy pomagać tylko Ukraińcom, nie będziemy pomagać Romom - opowiada Karol Wilczyński. - Prosiłem, aby zgłaszali się do punktów państwowych lub miejskich, ponieważ my jako stowarzyszenie na początku przyjmowaliśmy priorytetowo osoby narażone na wykluczenie choćby z powodu pochodzenia czy koloru skóry. One nie miały obywatelstwa ukraińskiego i często nie miał kto im pomóc. Mieliśmy na przykład Ekwadorczyków, którzy nie otrzymywali pomocy w punktach miejskich, ponieważ nie byli obywatelami Ukrainy. Województwo nie chciało ich przyjmować i gdyby nie instytucje pozarządowe, nie wiem, co z tymi ludźmi by się działo. Niemniej wiele było momentów, w których musieliśmy przekonywać ludzi, aby zgodzili się pomagać osobom o innym kolorze skóry. Dlatego bardzo się cieszę, że mamy takie pracowniczki jak Maria czy inne osoby, którzy nie mają problemu z tym, aby pomagać romskiej społeczności.
Maria Yarosh: Wszyscy jesteśmy Ukraińcami. Dotknęło nas to samo nieszczęście wojny.
Dlatego staram się pomagać najlepiej, jak potrafię, żeby uchodźcy czuli się tutaj zaopiekowani i bezpieczni - niezależnie od koloru swojej skóry.
Tylko tego - oczywiście poza znalezieniem pracy - pragną też Larysa i Nadia.
Chcą jak najszybciej wyrzucić z pamięci obrazy spadających na ich miasteczko bomb i już nigdy nie słyszeć strzałów. Pragną też dobrej przyszłości dla swoich dzieci, które w Ukrainie uczęszczały do szkoły, brały udział w dodatkowych lekcjach i konkursach.
Nikt nie wytykał ich palcami i nie mówił: Trzymajcie się od tych dzieci z daleka, bo to Cyganie. Tak przynajmniej było w Pokrowsku. Niestety poza miasteczkiem bliscy Larysy i Nadii spotykali się z przejawami dyskryminacji ze strony Ukraińców.
Uprzedzenia
Kluczem do zrozumienia, z czego wynika nierówne traktowanie uchodźców, są dwa pojęcia: zbiorowa odpowiedzialność i głęboko zakorzenione stereotypy.
- Wśród Romów, tak samo jak wśród innych Ukraińców i ludzi w ogóle, zdarzają się osoby, które są awanturnicze czy kradną. Ale w przypadku romskiej społeczności, winą za zachowanie jednego człowieka obarcza się wszystkich - mówi Maria. - W moim odczuciu Romowie są wspaniali i potrzebują pomocy tak samo jak wszyscy uchodźcy.
Karol Wilczyński dodaje, że głównym powodem nierównego traktowania Romów przez Polaków są uprzedzenia.
- Nie lubię mówić ostro: to rasizm, bo ludzie nie lubią tego określenia - opowiada Wilczyński. - Niestety faktem jest, że mamy mnóstwo uprzedzeń względem osób, które mają inny kolor skóry albo wyznają na przykład islam. Równe traktowanie polega na tym, że nie dyskryminujemy nikogo. W Polsce nadal mamy z tym problem i niewiele z nim robimy. Często naprawdę chcemy dobrze, ale jak to się mówi kończy się jak zwykle.
Na dowód Karol Wilczyński przytacza przykład podróży pociągiem. Decyzją władz osoby z Ukrainy mają zapewnione darmowe przejazdy, ale bez miejscówek. Siadają więc tam, gdzie jest wolne miejsce. Konduktor nie mówi po ukraińsku i nie jest w stanie im wyjaśnić, że podróżny z Polski, który posiada bilet z miejscówką, ma prawo usiąść na danym miejscu. W ten sposób rodzą się konflikty.
- Nasz system traktuje ludzi nierówno - uważa Wilczyński. - Obecnie w wielu sytuacjach uprzywilejowuje Ukraińców (i uważam, że to jest słuszne), ale robi to w taki sposób, że ostatecznie doprowadza do sytuacji konfliktowej w pociągu. Bierze się to stąd, że nikt nigdy nie myślał o polityce migracyjnej, a jeśli już, to była ona wykorzystywana jedynie w walce politycznej i wzajemnym nakręcaniu się. Słowo „uchodźca” do niedawna budziło w Polsce tylko złe skojarzenia - mówi Wilczyński.
I podaje kolejny przykład. Dziewczyna, która - podobnie jak Maria - koordynuje program pomocy Romom, jest pół-Afganką. Jej ojciec jest Afgańczykiem. Pracowniczka Salam Lab nie ma białego koloru skóry i wielokrotnie z tego powodu doświadczała dyskryminacji.
- Zawsze podkreśla, że rozumie sytuację Romów, bo Romowie dokładnie tak jak ona muszą często udowadniać, że są „prawdziwymi Ukraińcami” - dodaje Karol Wilczyński.
Granice dobroci
Romscy mężczyźni walczą w Ukrainie tak samo jak wszyscy inni, ale nikt nie nazywa ich bohaterami.
Co więcej, utrwalane są krzywdzące stereotypy na ich temat. Tak było w przypadku filmiku, na którym widać romskiego Ukraińca wywożącego traktorem rosyjski czołg.
Prezydent Andrzej Duda udostępnił to nagranie na Twitterze z komentarzem: „chersońscy Romowie ukradli Rosjanom czołg”, dodając pod filmem zabawne emotikony.
- To było dla nich bardzo bolesne - mówi Karol Wilczyński. - Przecież to nie była kradzież. Romscy żołnierze robili to samo, co robią inni walczący z okupantem, ale o białych nikt by nie powiedział, że ukradli czołg. W ten sposób stereotypy się utrwala, a konsekwencje takiego postępowania widzimy choćby na dworcach, gdzie uchodźcy obawiają się, że ci romskiego pochodzenia coś im ukradną. - opowiada Wilczyński.
Maria dodaje: Znam przypadek, kiedy kobieta razem z córką próbowały znaleźć pracę. Za każdym razem gdy przychodziły, dostawały odpowiedź: myślimy nad tym. Właściciel firmy nie chciał im powiedzieć wprost, że ich nie zatrudni.
Współczucie, pomoc i zrozumienie nie powinny być tylko dla białych. Kolor skóry i pochodzenie nie mogą mieć wpływu na to, komu jest udzielane wsparcie i kto może poczuć się w Polsce bezpiecznie.
Larysa: Przyjechałam do was z rodziną, by znaleźć schronienie przed wojną, a nie po to, by kraść i oszukiwać.
Chcemy znaleźć pracę i zarobić na swoje utrzymanie. Dzięki pieniądzom, które zarobimy, będziemy mogły też pomóc rodzinie, która została w Ukrainie.