Ukrzyżowanie. Od hańbiącej śmierci do symbolu odkupienia

Czytaj dalej
Fot. Wikipedia
Paweł Stachnik

Ukrzyżowanie. Od hańbiącej śmierci do symbolu odkupienia

Paweł Stachnik

Ukrzyżowanie było powszechnie stosowanym sposobem wymierzania kary śmierci w świecie starożytnym. Uważano je za śmierć haniebną i okrutną. Ale jego symboliczne znaczenie zmieniło się wraz ze śmiercią Jezusa na krzyżu i pojawieniem się chrześcijaństwa.

Za wynalazców krzyżowania uznaje się starożytnych Persów. To oni jako pierwsi zaczęli stosować ten rodzaj egzekucji, a kara ta znana była wśród nich co najmniej od VII w. p.n.e. (choć zapewne wcześniej). Grecki historyk Herodot opisał, jak perski król Dariusz, zdobywając Babilon w 519 r. p.n.e. rozkazał ukrzyżować trzy tysiące najwybitniejszych mieszkańców tego miasta. Wzmiankę o ukrzyżowaniu zawiera „Awesta”, czyli zbiór świętych tekstów perskiego zaratusztranizmu, której pierwsze spisane wersje powstały między VII a VI w. p.n.e.

Skąd wziął się taki - przyznajmy, dość dziwny i skompilowany - sposób zadania śmierci? Z powodów religijnych. Persowie uważali, że skazaniec nie powinien mieć kontaktu z poświęconą bogu Ormuzdowi ziemią, by jej nie skalać. Dlatego śmierć należało mu zadać ponad nią, na wysokości, na słupie. Od Persów krzyżowanie przejęły inne ludy Bliskiego Wschodu, m.in. Asyryjczycy, Scytowie, Egipcjanie, Grecy. Aleksander Wielki po zdobyciu Tyru nakazał ukrzyżować dwa tysiące ludzi. Również jego następcy, diadochowie, chętnie sięgali po krzyżowanie. W basenie Morza Śródziemnego śmierć na krzyżu rozpowszechnili ruchliwi Fenicjanie. Razem z nimi trafiło do Kartaginy, a stamtąd do Rzymu, gdzie zrobiło wielką karierę.

Kara drastyczna i okrutna

Początkowo nie było ustalonego sposobu krzyżowania. Jednych skazanych przybijano do pionowych słupów, innych wieszano na nich głową w dół, jeszcze innych po prostu nabijano na pal (ten rodzaj śmierci znamy z naszej części Europy). A jeszcze innych najpierw zabijano, a dopiero potem ich zwłoki wieszano na słupie lub krzyżu. Sposób egzekucji zależał od inwencji egzekutora.
Dopiero u Rzymian nastąpiło pewne ujednolicenie procedury krzyżowania.

W starożytnym Rzymie karę krzyża - obok spalenia, ścięcia i rzucenia dzikim zwierzętom na pożarcie - zaliczano do najcięższych kar. Skazywano na nią za konkretne przestępstwa, m.in.: zdradę tajemnic państwa, dezercję, bunt, morderstwo, bezbożność, magię i poważne fałszowanie testamentów. Jako że ukrzyżowanie było śmiercią hańbiącą, starano się nie stosować go wobec obywateli rzymskich, w praktyce jednak Rzymianie, którzy dopuścili się któregoś z wyżej wymienionych uczynków, mogli trafić na krzyż.

Nie było natomiast żadnych wątpliwości, co do skazywania na krzyż niewolników, nisko urodzonych przestępców i barbarzyńców, a także legionistów, po to, by utrzymywać wśród nich dyscyplinę. „Suplicium servile” - kara dla niewolników, tak w Rzymie nazywano krzyżowanie. I rzeczywiście, po każdym stłumionym buncie niewolników, schwytanych tracono na krzyżach. Tak było po buncie w Etrurii w 196 r. p.n.e., tak było po tzw. pierwszym powstaniu niewolników na Sycylii w latach 135-132 p.n.e., po którym ukrzyżowano 450 jego uczestników, tak było też po słynnym powstaniu Spartakusa, po którym na krzyże trafiło ponad sześć tysięcy buntowników.

Że była to praktyka powszechnie stosowana wobec niewolnych świadczy scena z jednej ze sztuk komediopisarza Plauta. Niewolnik imieniem Sceledrus woła w niej: „Krzyż mnie czeka - nie ma rady, bo tradycje czcić wypada; więc zawisnę, idąc w ślady ojca, dziada i pradziada”. Kara krzyża celowo była drastyczna i okrutna, bo jej okropieństwo miało działać odstraszająco i dyscyplinująco na niewolników, i szerzej, na całe społeczeństwo. Dlatego zawsze wykonywano ją publicznie i miała charakter spektaklu. „Crudelissimum suplicium”, najokrutniejsza kara - napisał Cyceron.

Większe miasta utrzymywały specjalne miejsca do przeprowadzania takich egzekucji (w Jerozolimie było to niewielkie skaliste wzniesienie tuż za murami, zwane Golgotą). Skazaniec prowadzony był na śmierć ulicami w otoczeniu żołnierzy, w asyście herolda oznajmiającego głośno jego winę i niosącego w rękach tabliczkę z wypisanym uzasadnieniem kary (tzw. titulus). Ukrzyżowanie uważano więc z jednej strony za śmierć ohydną i hańbiącą, o której nie wypadało wręcz mówić i pisać, z drugiej zaś stosowano ją często i zawsze publicznie.

Krwawy spektakl

Zgodnie z przepisami rzymskiego prawa karę tę należało wykonać od razu po wyroku (jednak nie w święto i nie w nocy). Jezus po skazaniu został ukrzyżowany tego samego dnia. Egzekucję przeprowadzali żołnierze podlegli miejscowemu urzędnikowi. Najpierw skazańcowi aplikowano chłostę. Była to jednak nie byle jaka chłosta. Nazywano ją „wpół drogi do śmierci”. Oto obnażoną ofiarę przywiązywano do słupa w pozycji pochylonej, a następnie biczowano po plecach, udach i łydkach.
Używano do tego specjalnego narzędzia: bicza z krótkim trzonkiem, którego rzemienie zakończone były ołowianymi kulkami, kawałkami kości lub haczykami. Elementy te przecinały skórę, szarpały mięśnie i docierały do kości. Powodowały głębokie rany, silne krwawienie i ogromny ból. Zdarzały się przypadki, że ofiara umierała podczas biczowania lub tuż po nim z upływu krwi. Takiej właśnie chłoście w siedzibie Piłata poddany został Chrystus, a jej ślady są dobrze widoczne na Całunie Turyńskim.

Po chłoście skazańcowi kładziono na ramiona ciężką drewnianą belkę, przywiązywaną do niego sznurami oplatającymi ręce, ramiona i klatkę piersiową. Belka (nazywana patibulum) ważyła ponad 50 kg. Osłabiona chłostą i upływem krwi ofiara nie byłaby w stanie unieść całego krzyża (tak jak widzimy to na licznych obrazach przedstawiających Chrystusa na Drodze Krzyżowej), bo jego waga bez wątpienia przekraczałaby 100 kg. Poza tym w źródłach nie ma ani jednej wzmianki o takiej praktyce. Niekiedy ciężar samego patibulum był zbyt duży dla skazanego, więc żołnierze zmuszali kogoś do udzielenia mu pomocy (tak było z Szymonem z Cyreny). Legioniści ci, zwani exactores mortis, mieli prawo przymusić każdego, kogo uważali za przydatnego, do pomocy w wykonaniu ich zadania.

Jak już wspomniano, droga na miejsce śmierci była rodzajem spektaklu. Wiodła zatłoczonymi ulicami miasta, wśród przechodniów i gapiów, którzy często szydzili i obrażali skazańca. Pochód prowadził centurion, a przed ofiarą szedł herold obwieszczający jego winę. Na miejscu egzekucji więźnia rozbierano do naga (w niektórych przypadkach być może pozostawiano mu przepaskę biodrową), a prawo do jego ubrań mieli legioniści. Teraz rozpoczynała się procedura zawieszenia na krzyżu.

Krzyż na różne sposoby

Rzymianie zasadniczo stosowali dwa rodzaje krzyży. Tak zwany crux humilis był niski, o wysokości około dwóch metrów. Łatwo było na nim zawiesić ofiarę, mogło sobie z tym poradzić trzech-czterech żołnierzy. Niskie krzyże stosowano częściej, zwłaszcza podczas igrzysk, by dzikie zwierzęta swobodnie mogły dosięgnąć wiszące ofiary. Drugi rodzaj krzyża nazywany był crux sublimis, był znacznie wyższy i rzadziej stosowany. Używano go w sytuacji, gdy skazaniec miał być dobrze widoczny - ku przestrodze innych, i gdy oprawcy mieli dużo czasu na egzekucję. Był jeszcze trzeci rodzaj krzyża, w kształcie litery X, chyba najrzadziej stosowany. Przeszedł do historii pod nazwą krzyża św. Andrzeja, bo na nim właśnie stracono tego apostoła.

Wróćmy jednak do przebiegu ukrzyżowania. Na miejscu skazańca pojono winem z mieszanym z mirrą lub octem, albo sam ocet. Był to środek znieczulający, mający przynieść mu ulgę, ale i przedłużyć agonię. Następnie powalano go na ziemię, a jego ręce przybijano do „patibulum”. Gwoździe wbijano w nadgarstki, a nie dłonie, tak jak widzimy na obrazach Ukrzyżowanego, bo nie utrzymałyby one ciężaru ciała i uległy rozerwaniu. Gwoździe uszkadzały w nadgarstku nerw, co powodowało przykurcz kciuka. Dlatego u postaci na Całunie Turyńskim widać tylko cztery palce u dłoni. Niekiedy rezygnowano z przybijania do belki, pozostawiając ją przywiązaną sznurami. Użycie gwoździ przyspieszało jednak śmierć, powodując silny ból i krwotok. Gdy więc katom zależało na szybkim skończeniu pracy, sięgali po młotek i gwoździe.

Następnym krokiem było zamocowanie patibulum na słupie. Słup taki, nazywany stipes, był na stałe wkopany na miejscu egzekucji. Przy pomocy lin belkę poprzeczną z przybitym skazańcem wciągano do góry. Gdy mocowano ją na szczycie słupa, powstawał krzyż w kształcie litery T. Gdy umieszczano ją w wycięciu nieco poniżej szczytu, tworzył się krzyż z główką, taki, jaki znamy z obrazów z Chrystusem. Po podciągnięciu i zamocowaniu patibulum, do słupa przybijano nogi skazańca. Można to było zrobić układając stopy jedna na drugiej (tak jak widzimy na obrazach z Jezusem), albo też przybić je z boku; wtedy gwoździe wbijano w pięty. Jeszcze inny rozpatrywany przez badaczy wariant to skręcenie dolnej części ciała skazańca, ułożenie stóp bokiem jedna na drugiej i przebicie ich obu przez pięty długim gwoździem.

W 1968 r. w Jerozolimie podczas badań archeologicznych odnaleziono kość prawej pięty mężczyzny, w której tkwił długi na 11,5 cm żelazny gwóźdź z fragmentami drewna. Był to pierwszy w historii przypadek odnalezienia szczątków osoby, która została ukrzyżowana. W 2007 r. w północnych Włoszech natrafiono na samotny grób mężczyzny w wieku około 30 lat. W kości jego prawej pięty widniała okrągła dziura, którą mógł pozostawić gwóźdź. Badacze uznali, że zmarły najpewniej został ukrzyżowany. Kości piętowe miał przebite także mężczyzna, którego szczątki znaleziono w 2017 r. w Anglii. Wydaje się więc, że był to częsty sposób mocowania nóg do krzyża.

Śmierć z uduszenia

Pamiętajmy, że wszystkie te operacje powodowały u skazańca ogromny, niewyobrażalny wręcz ból. Najpierw chłosta zmieniła jego plecy w otwartą ranę, potem musiał na krwawiącym grzbiecie dźwigać ciężką belkę, a wreszcie w ręce i nogi wbito mu żywcem długie, ostre gwoździe. Tak literacko, ale bardzo realistycznie, opisał to Roman Brandstaetter w swoim „Jezusie z Nazarethu”: „[…] Podał żołnierzom młoty i gwoździe. Rozległy się głuche, tępe uderzenia. Straszny ból wstrząsnął ciałem Skazańca. Zadrżały mięśnie nadmiernie rozciągniętych ramion i klatki piersiowej, która podniosła się i natychmiast opadła. Głowa przywarła do belki. Wargi rozwarły się i odsłoniły dwa rzędy kurczowo zaciśniętych zębów, spoza których wysączył się ledwo dosłyszalny, z nadludzkim wysiłkiem stłumiony jęk. Na szyi wystąpiły sine, nabrzmiałe żyły. Wąskie strugi krwi popłynęły z przebitych nadgarstków”.

Samo przybicie do krzyża nie powodowało śmierci. Skazaniec, choć wykrwawiony i osłabiony, nadal żył. Umieranie na krzyżu mogło trwać kilka godzin, a nawet parę dni (to drugie w przypadku, gdy ręce ofiary nie zostały przybite do belki, a tylko przywiązane). Jako że śmierć krzyżowa miała być przestrogą, skazaniec nie powinien umrzeć zbyt szybko i zbyt łatwo. Główną trudność stanowiło dla niego oddychanie, bo ułożenie ciała na krzyżu powodowało nacisk na przeponę. By móc zaczerpnąć powietrza, ofiara unosiła się na przybitych nogach i podciągała na rękach. By jej w tym pomóc w pewnym miejscu krzyża umieszczano kołek lub deseczkę (tzw. sedile). Skazaniec miał ją między udami i mógł się na niej nieco oprzeć siedzeniem. Do tego samego celu służyła podpórka pod stopy nazywana suppendaneum.

Podstawową przyczyną śmierci ukrzyżowanego było uduszenie (gdy już opadł z sił i nie był w stanie się podciągać). Do tego dochodziło wykrwawienie, zaburzenia krążenia, gorączka, pragnienie i ogólne wyczerpanie. Gdy katom zależało na szybkiej śmierci ofiary, przyspieszali ją, łamiąc jej golenie specjalną maczugą zwaną crurifragium. Skazaniec nie mógł się już unosić na nogach i dusił się. Chrystus zmarł szybko, więc tej praktyki nie zastosowano wobec niego, ale jak czytamy w Ewangelii św. Jana, golenie połamano towarzyszącym mu dwóm łotrom. Jezusowi przebito za to bok włócznią, by upewnić się, że na pewno nie żyje.

Całą procedurę ukrzyżowania realizowali żołnierze miejscowego garnizonu i słudzy wyspecjalizowani w takich egzekucjach. Wedle prawa każdemu skazańcowi miało towarzyszyć czterech legionistów, którzy chłostali, prowadzili, a potem przybijali do krzyża ofiarę, a na słupie umieszczali tabliczkę-titulus z jego winą. Musieli też pozostać na miejscu aż do zgonu skazańca. W zamian za to mogli zabrać należące do niego ubrania.

Oddajmy raz jeszcze głos Brandstaetterowi: „Centurion krzyknął: - Na środkowy krzyż! Dwaj żołnierze dźwignęli z ziemi patibulum wraz z Rabbim. Fenicjanin chwycił koniec pętli umieszczonej pod pachami Jezusa i zgrabnie, z niezwykłą szybkością, wdrapał się po drabinie na środkowy pal. Znalazłszy się na jego szczycie, wsunął powróz w gładko wyżłobione łożysko i począł powoli i ostrożnie wciągać w górę belkę z przybitą do niej Ofiarą, podczas gdy dwaj żołnierze podtrzymywali rękami bezwładnie zwisające ciało. Gdy Rabbi zawisnął na przewidzianej wysokości, Fenicjanin silnym pchnięciem wklinował poprzeczną belkę w głębokie wycięcie w słupie, ściśle dopasowane do jej grubości, i wyciągnął powróz spod pach Skazańca. Pal i poprzeczna belka utworzyły kształt krzyża. Dalsza praca szybko i sprawnie postępowała naprzód”…

Zmiana znaczenia

Zwłok nie grzebano, tylko pozostawiano na krzyżu aż do ich rozkładu i rozszarpania przez ptaki. Z przepisu tego wyłączona była Judea, gdzie Żydom zezwalano na zdjęcie ciała w dniu śmierci przed nastaniem zmroku. Zwłoki Jezusa za zgodą namiestnika Piłata zdjęto z krzyża zaraz po śmierci i pochowano z powodu na zbliżające się święto Paschy.

Od pewnego momentu śmierć krzyżową stosowano w Rzymie wobec chrześcijan. Lubował się w tym cesarz Neron, który w sposób szczególny prześladował wyznawców nowej wiary. „Śmierci ich przydano to urągowisko, że okryci skórami dzikich zwierząt, ginęli rozszarpywani przez psy albo przybici do krzyżów, gdy zabrakło dnia, palili się służąc za nocne pochodnie” - opisywał Tacyt. Dla chrześcijan krzyż, na którym umarł Jezus, ze znaku hańby i poniżenia, stał się świętym symbolem, któremu oddawano cześć. A z czasem zaś symbolem Odkupienia, którego dokonał Mesjasz. Gdy w 314 r. cesarz Konstantyn Wielki wprowadził wolność wyznaniową w imperium, krzyżowanie zniesiono ze względu właśnie na szacunek wobec Chrystusa. Zastąpiło ją powieszenie na szubienicy. Dziś krzyż jest znakiem czczonych przez miliony wyznawców Jezusa na całym świecie i jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli.
[polecane]26139671,20006419,20010089,21433439[/polecane]

Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.