„Uniwersytecie, służ prawdzie”. Jan Paweł II w murach KUL
Wizyta na KUL była nie tylko spotkaniem z wiernymi, ale przede wszystkim z przyjaciółmi oraz uczelnią, gdzie Karol Wojtyła wykładał przez blisko ćwierć wieku.
Starania o to, żeby Jan Paweł II mógł odwiedzić KUL, trwały długo. W czasie pierwszych dwóch wizyt papieża w Polsce władze komunistyczne nie chciały się jednak na to zgodzić.
- Już w 1979 roku na spotkaniu z delegacją KUL na Jasnej Górze papież mówił, że bardzo chciałby przyjechać do Lublina, ale z niezależnych od niego powodów nie może - potwierdza Norbert Wojciechowski, honorowy prezes wydawnictwa Norbertinum, w 1987 roku dyrektor Działu Wydawniczo-Poligraficznego KUL.
Wizytę udało się zorganizować właśnie w 1987 roku. Poprzedziły ją blisko roczne przygotowania. Wiele razy przedstawiciele diecezji z biskupem Bolesławem Pylakiem i bp Ryszardem Karpińskim na czele spotykali się m.in. z wojewodą Tadeuszem Wilkiem i I sekretarzem KW PZPR Andrzejem Szpringerem.
- Od początku było wiadomo, że Ojciec Święty przyjeżdża tutaj ze względu na KUL - wspominał kilka lat temu na łamach Gościa Niedzielnego bp Ryszard Karpiński. - Strona rządowa wymogła jednak, aby papież zatrzymał się choćby na krótką modlitwę na terenie byłego obozu koncentracyjnego na Majdanku. Nie było z tym problemu - opowiadał.
Wśród przyjaciół
- Tego dnia ranek był mglisty, wilgotny. Przed frontonem uniwersytetu Senat, chór akademicki oraz około 50 osób świeckich i duchownych - uczelniana obsługa wizyty. Nastrój radosny, skupienie i powaga, ale równocześnie dający się odczuć niepokój, czy wszystko się uda. Czekamy, napięcie rośnie. Od strony Krakowskiego Przedmieścia wrzawa. Tak, jadą. Prowadzi czarna czajka, za nią polonez z funkcjonariuszami BOR i w szpalerze milicjantów na motocyklach - papamobile. Ojciec Święty stoi, pozdrawia zgromadzone tłumy - wspomina Stefan Ciechan, fotograf, który tego dnia robił zdjęcia m.in. na KUL.
Na korytarzach papieża witał tłum pracowników i studentów. Pierwszym punktem programu było spotkanie z ludźmi nauki - profesorami z kraju i zagranicy. Aula wypełniła się po brzegi. Rozglądając się po sali, Jan Paweł II dostrzegł znajome twarze, uśmiechał się.
„Powitanie papieża z dawnymi współpracownikami uniwersyteckimi przekształca się niemal w prywatne spotkanie po latach. Uściski dłoni, rozmowy” - relacjonował Kurier Lubelski.
Po przemówieniu spotkanie przybrało bardziej bezpośredni charakter.
- Widzę, że ksiądz rektor, chociaż biskup, jest bardzo nieśmiały... Otóż, najlepiej będzie, jeżeli państwo, przynajmniej przedstawiciele uczelni pozalubelskich, pozakulowskich, bo z KUL-em mam jeszcze jedno spotkanie osobne, zechcą podejść i tu się przywitamy. Będę bardzo wdzięczny za takie podanie ręki - zakończył wystąpienie Jan Paweł II.
Prof. Jerzy Gałkowski, filozof z KUL, student, a później asystent prof. Karola Wojtyły, przebywał w tym czasie za granicą.
- Specjalnie wróciłem na dwa dni do kraju. Miałem oczywiście wcześniej i później wiele możliwości kontaktu z Janem Pawłem II, ale w murach naszej uczelni spotkać się, zobaczyć papieża, to było coś wyjątkowego, nie mogłem, nie chciałem tego przegapić - podkreśla po latach.
Pamiętny uścisk dłoni
Kiedy papież przemawiał do ludzi nauki, na dziedzińcu KUL, gdzie przygotowano ołtarz, już od wczesnego ranka gromadzili się pracownicy uczelni, studenci i ich rodziny. W sumie kilka tysięcy osób.
Kolejne dziesiątki wyglądały z korytarzy przez wychodzące na dziedziniec okna. Chociaż te ostatnie teoretycznie miały pozostawać zamknięte.
- Cały uniwersytet przeżywał wtedy tę radosną chwilę. Tych ludzi byłoby na dziedzińcu jeszcze więcej, gdyby nie fakt, że dostanie się tam było dość trudne. Władze komunistyczne zastosowały wówczas coś, co nazwalibyśmy „strajkiem włoskim” - straże przy wejściu bardzo skrupulatnie wszystkich kontrolowały, przez co wiele osób nie zdążyło na spotkanie - wspomina ks. prof. Andrzej Szostek, etyk, który uczestniczył w spotkaniu na KUL.
Profesorowi w pamięć zapadły wypowiedziane przez papieża słowa o tym, że uczelnia powinna służyć prawdzie, człowiekowi, wolności. Stefan Ciechan wspomina zaś, że papieskiej homilii wysłuchano w ciszy: - A potem się zaczęło: „Jest z nami papież! Alleluja! Kochamy Cię!”. Radość, łzy w oczach, wzruszone twarze: „Zostań z nami!” - opowiada. - Trudno przekazać atmosferę tego dnia i miejsca.
Na dziedzińcu KUL papież po raz pierwszy zobaczył też swój pomnik. Postawiony w 1983 r. przedstawia Jana Pawła II, który obejmuje przyklękającego przed nim kardynała Stefana Wyszyńskiego.
- Dla Ojca Świętego to musiało być trochę krępujące, bo był bardzo skromnym człowiekiem - podkreśla prof. Jerzy Gałkowski.
Ks. prof. Andrzej Szostek miał zaszczyt uścisnąć dłoń Jana Pawła II w trakcie późniejszego spotkania w salonach rektorskich:
- Chyba każdy z nas tam obecnych przygotowywał sobie w myślach, co chciałby powiedzieć papieżowi. Zazwyczaj jednak w emocjach nic z tego nie wychodziło. Koleżanka opowiadała mi, że ze zdenerwowania próbowała wcisnąć Janowi Pawłowi II w dłoń różaniec, który chwilę wcześniej od niego dostała. To było ogromne, wyjątkowe przeżycie.
Na zakończenie wizyty papież pomodlił się jeszcze w kościele akademickim.
Dary dla uczelni
Podczas uroczystości na KUL papież poświęcił kamień węgielny i akt erekcyjny przyszłego kolegium jego imienia. Przekazał też dary dla uczelni, m.in. fundusze na stypendia naukowe.
Studenci po cichu liczyli też na inne prezenty. Tuż przed wizytą pojawiła się plotka, że papież przywiezie każdemu po parze dżinsów.
Nie przywiózł. Ale młodzi ludzie i tak wychodzili z dziedzińca KUL bardzo szczęśliwi.
Zobacz także: Tymi autami jeździł Jan Paweł II