Dzieci bawiły się na podwórku, a dorosłych nie było w domu, gdy Marta poczuła, że zaczyna się poród. Po wszystkim noworodka wsadziła do worka na śmieci i szczelnie go zawiązała. Dziewczynka nie miał szans na przeżycie.
Ta tajemnica mogła nigdy nie ujrzeć światła dziennego, gdyby sołtys nie poczuł fetoru, który w lutowy poranek podrażnił jego zmysły.
Odkrycie na posesji
Czesław Kurzeja przemierzył ulicę i podszedł do wiaty, by wziąć trochę drewna na opał. Zadaszona buda znajdowała się na posesji jego siostry.
Czarny worek na śmieci śmierdział z daleka, ale mężczyzna tylko rzucił go w stronę sterty odpadów. Zawiniątko wylądowało nieco dalej.
Dopiero następnego dnia Czesław Kurzeja podszedł w to samo miejsce i kosą zaczął przecinać kolejne worki, w które była zawinięta śmierdząca zwartość.
Aż podskoczył, gdy po przecięciu ostatniej warstwy ujrzał rączkę martwego noworodka. Najpierw o odkryciu zawiadomił swoją siostrę, potem wykręcił telefon policji. Po chwili zaroiło się od radiowozów.
Czytaj dalej o tej bulwersującej zbrodni.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień