Tegoroczne wakacje były rekordowe pod względem frekwencji na bieszczadzkich szlakach.
W ciągu dwóch miesięcy Bieszczadzki Park Narodowy odwiedziło 373,3 tys. osób. Łącznie rejestratory odnotowały 192,4 tys. samochodów na wszystkich wjazdach do BdPN, co oznacza, że w porównaniu z ubiegłorocznymi wakacjami ruch samochodowy zwiększył się o prawie 32 proc. a frekwencja na szlakach aż o 37 proc.
Koniec wakacji nie oznacza jednak, że Bieszczady obumierają. Bieszczadzki Park Narodowy przygotował dla turystów jesienne wędrówki po górach połączone z poznawaniem przyrody.
Wycieczki przeznaczone są dla rodzin z dziećmi oraz osób indywidualnych, a prowadzić je będą pracownicy edukacyjni Parku. Chętni mogą zgłaszać swój udział telefonicznie - 13 461 091.
Turyści wyjechali, ale śmieci zostały
Ryszard Prędki, dyrektor BdPN zapewnia, że pracownicy Parku radzili sobie w wakacje z dużym ruchem turystycznym, zwiększając na przykład liczbę osób pracujących w terenie. W sezonie nie obserwowali nagminnego zaśmiecania szlaków, ale oczywiście, zdarzały się pojedyncze przypadki porzucania odpadów.
Gorzej sytuacja wygląda na terenie zarządzanym przez nadleśnictwa.
Prawdziwe wysypisko śmieci znaleźli kilka dni temu pracownicy Nadleśnictwa Cisna w drodze na wieżę widokową „Jeleni Skok”.
- Weszliśmy na wieżę, aby posprzątać śmieci – czytamy na Facebooku nadleśnictwa. - Ludzie kochani, czego tam nie było - butelki, puszki, opakowania po pizzy, zużyte pampersy i wiele, wiele innych „skarbów". Najgorsze było to, że na śmietnik zamieniono schron przeciwdeszczowy, który zamiast dawać schronienie przed złą pogodą, tonął po kolana w odpadkach. Ktoś nawet założył gałęziami wejście do schronu, aby zmieściło się więcej śmieci...
Przykrych incydentów było więcej.
W sierpniu stertę śmieci znaleźli pracownicy Nadleśnictwa Baligród. Zostawili je biwakujący w lesie przy wiacie na ścieżce Otaczarnia koło Bukowca turyści z okolic Leżajska. Na szczęście właściciela pozostawionych w foliowym worku odpadów udało się namierzyć dzięki uwidocznionym na zdjęciu numerom tablic rejestracyjnych.
Problem zaśmiecania jest też zauważalny na plaży w Polańczyku. Mimo że teren kąpieliska jest porządkowany trzy razy dziennie, kosze ciągle stoją przepełnione. Wielu turystów uważa, że na terenie gminy uzdrowiskowej jest ich po prostu za mało.
Jak tłumaczy Adam Piątkowski, wójt gminy Solina, dużym problemem są nielegalnie prowadzący działalność przedsiębiorcy, którzy podrzucają śmieci do koszów publicznych lub zostawiają worki w ustronnych miejscach.
Problemem jest też brak możliwości zorganizowania dodatkowych wywozów odpadów. Kolejny transport wiązałby się z obciążeniem płatników, którzy i tak ponoszą wysokie koszty za odbiór śmieci.
Rozwiązaniem jest nowelizacja ustawy śmieciowej.